Jak tak wchodziłam i wchodziłam, sprawdzałam i sprawdzałam na różnych komputerach (czy to może z moim internetem coś nie działa), to przyszła mi taka myśl - co by było, gdyby nagle zniknęły wszystkie nasze zapiski z serwera?
Na amen?
Dramat by był totalny!
I stwierdzam, że blogowanie, to bardzo ulotna sfera sztuki :)
Bo, że to sztuka, to każdy blogowicz przyzna.
Mam rację? :-D
A ja o sztuce właśnie dzisiaj chciałam.
Sztuka, tak samo jak muzyka - w moim życiu być musi, ale żebym jej wielką znawczynią była, to nie powiem.
Sztuka - pal licho czy przez małe czy duże 'SZ' (może być nawet i TFUrczość przez duże TFU :)) - porusza mnie swoim pomysłem.
Ultra abstrakcja, górnolotne niezrozumiałe dla ciemnych mas przesłania, filozoficzne głębie czy emocje tworzącego w uniesieniu artysty już mnie tak nie fascynują.
Ja zachwycam się pomysłem i wykonaniem - taka już moja przyziemna, racjonalna, realistyczna natura.
Czyli np. taki pan Dali (i wiem, że profanuję, ale cóż) do mnie aż tak bardzo nie trafia. Owszem - po obejrzeniu bardzo ciekawego filmu z serii Surrealiści zaczęłam jarzyć o co w tym biega.
Nie o każdym artyście BBC kręci jednak filmy :)
Pamiętam, że jednym z moim dość mocnych przeżyć była - za czasów nastoletnich - wyprawa na doroczną wystawę prac uczniów liceum plasycznego.
Poznałam na obozie dziewczynę, która tam chodziła (i już za sam ten fakt gotowa byłam bić jej pokłony, jako przedstawicielowi nadludzi, zdolnych do tworzenia) i zostałam zaproszona na taką właśnie imprezę.
Oczywiście, z perspektywy czasu patrząc, te moje ochy i achy były strasznie śmieszne, gdyż wiele z obejrzanych tam prac to były zwykłe wyroby 'rzemieślinicze', nie żadna, broń Boże, sztuka. Kilka perełek jednak było - i to co właśnie urzekło mnie w nich najbardziej, to pomysł.
Jednym z tematów (prace były pogrupowane tematycznie, najlepsze z danej klasy na ekspozycji) był 'Dedal i Ikar'.
Byłam oczarowana, jak fantastycznie można ten temat wyrazić. Od precyzyjnych, pełnych detali figurek woskowych ojca i ginącego w otchłaniach morza syna, po symboliczną machinerię z kilkoma piórkami pałętającymi się pomiędzy kołami zębatymi.
Patrzyłam z zazdrością, myśląc z przykrością, że ja bym nie była w stanie wymyślić niczego nowatorskiego, oryginalnego, zaskakującego. Moje 'dzieło' byłoby odtwórcze i do tego jeszcze kiepskie warsztatowo.
No cóż, dlatego też nie jestem artystką :)
A inspiracją do tego wpisu (widzicie, nawet moje wpisy są wtórne, bazujące na tym, co ktoś inny stworzył :)) były zdjęcia znalezione w serwisie yahoo.
Chiński artysta Liu Bolin podróżuje po świecie, znajduje sobie ciekawe obiekty i ... stara się z nimi wizualnie zlać. Stąd zyskał sobie przydomek 'Invisible Man'. Niektóre projekty nie są aż tak udane, ale kilka moim zdaniem świetnych. Sztuka dla sztuki. Bez przesłania (a może jakieś jest?).
Pomysł bomba!
A TUTAJ więcej zdjęć
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
0 comments:
Prześlij komentarz
Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)