Występują najczęściej w szkołach lub na placach zabaw, gdzie jest ich naturalne środowisko. Rzadziej w klubach sportowych czy kółkach zainteresowań.
Nigdy nie są gwiazdami socjometrycznymi, choć czasami zdarza się im zostać kimś wybitnym, jeśli tylko spotkają na swojej drodze osobę, która wydobędzie na światło dzienne ich skrzętnie ukrywany talent lub będzie miała sporo cierpliwości i myślenie zorientowane nie na sukces, ale na człowieka.
Klasowe ciapy - bo o nich mowa, podwórkowe mameluki, lebiegi, sieroty, ciamajdy w butach założonych na opak, niezdary z krzywo zapiętymi guzikami, stawiający nogi do środka i wiecznie potykający się o własne sznurówki.
Nieśmiali z powodu własnej ofermowatości, wyśmiewani za gamoniowatość, ofiary losu, zawsze wybierane jako ostatni przez 'kapitanów drużyny' na znienawidzonej lekcji w-fu.
Ich życie towarzystkie najczęściej leży w gruzach, a ostracyzm grupy rówieśniczej bywa wyjątkowo bolesny, bo podszyty dziecięcą szczerością i - co tu dużo gadać - okrutną bezwzględnością.
Często przeżywają swoje wykluczenie w kącie klasy lub szkolnej bibliotece, gdzie przynajmniej nie muszą się wstydzić tego, że nikt z nimi nie chce rozmawiać.
Czasami miewają szczęście i natrafią na swojej drodze kogoś takiego jak B.
Jak mój B.
Mój B. ('hipis', jeśli pamiętacie jeszcze tę klasyfikację) przyciąga do siebie tych wszystkich nieśmiałych, jąkających się, najmniejszych i najsłabszych.
I wcale nie dlatego, że jest dyktatorem szukającym sobie popleczników i sługusów, którymi łatwo manipulować.
Przeciwnie, 'łowi' ich na cierpliwość, metodyczne podejście, jakiego nie powstydziłby się niejeden pedagog, dobry humor i totalne nieprzejmowanie się tym, 'co ludzie powiedzą'.
Na B. nie działa szantaż emocjonalny. Na słowa: Jak mi nie dasz cukierka, to się nie będę z tobą bawił' wzrusza tylko ramionami i odpowiada ze stoickim spokojem: "To się nie baw!"
Na wyzwiska (choćby czułe braterskie 'Ty idioto!') odpowiada z jeszcze większym spokojem "Nie, nie jestem idiotą. Jestem mądry".
B. zgodzi się na rolę ucznia w szkole swojej siostry - zadeklarowanej nauczycielki, oraz na rolę widza w czasie sztuczek starszego brata - aspirującego do roli magika. Choć sam ma milion ciekawych pomysłów na zabawy nie będzie ich narzucał. Poczeka spokojnie na swoją kolej, by zaskoczyć kreatywnością i logistyką ;)
B. odda ci ostatniego cukierka, swoją kolejkę przy zjeżdżaniu na sankach, a za kieszonkowe kupi prezent.
Ze wszystkich moich dzieci B. ma najwięcej przyjaciół.
Już przestały mnie dziwić telefony i smsy od rozlicznych mam zapraszających B. by pojechał na wycieczkę, poszedł do parku, spędził sobotę z ich synem.
Już się nie rumienię, gdy stonowane i niewylewne raczej angielskie mamy obsypują mnie komplementami i zapewniają, że imię B. nie schodzi z ust ich pociech.
Przychodzące niemal co tydzień zaproszenia na przyjęcia urodzinowe doprowadzają do 'rozpaczy' (bo znów szukanie prezentów, znów przywożenie i zawożenie).
B. jest wciąż zapraszany na 'imprezy' kolegów z naszych poprzednich miejsc zamieszkania.
Do chorobliwie nieśmiałego Ellisa z Londynu.
Do Lawrence'a, który nie miał żadnych kolegów, dopóki B. nie zamieszkał w małej, snobistycznej mieścinie, gdzie wszystko musiało być idealne i podszyte sukcesem i gdzie ciapowaty (skądinąnd bardzo fajny) Lawrence najzwyczajniej w świecie się nie wpasował. Podobnie jak Isaiah, jedyny czarnoskóry chłopiec wśród bardzo białych i rasowo czystych Anglików.
Jest jeszcze niedosłyszący Ollie czy popychany i poniewierany, niepozorny wzrostem Matteo, który gdy miał wybrać sześcioro dzieci, z którymi chciałby być w następnej klasie (w szkole moich dzieci klasy równoległe są co roku mieszane - co mi się osobiście bardzo nie podoba, ale to temat na inną historię) napisał:
1. B.
2. B.
3. B.
4. B.
5. B.
6. B.
żeby upewnić się, że na 100% będą razem (a swoją drogą nie są - nóż się w kieszeni otwiera - ale to również jest to opowiedzenia 'przy innym ogniu, w inny czas')
Bo B. jest naprawdę niesamowity.
Bo jest nastawiony na dawanie, a nie branie.
Bo jest wrażliwy i empatyczny.
Bo analizuje i przetwarza, bo nie jest schematyczny, bo nie robi z igły wideł.
Bo jest pogodny, śmieszny i zwariowany.
zdjęcie sprzed kilku lat, ale moim zdaniem świetnie oddające charakter B.
- pogodny luzak (poza zaaranżowana przez obiekt :)))
Brudne spodnie? A kto by się przejmował. Wytarzać się w liścich? Dlaczego nie?
- pogodny luzak (poza zaaranżowana przez obiekt :)))
Brudne spodnie? A kto by się przejmował. Wytarzać się w liścich? Dlaczego nie?
Nic nie jest mi straszne. Im trudniej, tym lepiej!
I dlatego tak trudno jest patrzeć, jak optymistyczny i niełatwo dający się wyprowadzić z równowagi B. płacze.
A niestety przez ostatnie 3 dni płacze bez przerwy ...
Ps. Opiszę dlaczego, ale na razie mi 'nie przechodzi przez klawiaturę'.
A niestety przez ostatnie 3 dni płacze bez przerwy ...
Ps. Opiszę dlaczego, ale na razie mi 'nie przechodzi przez klawiaturę'.
piątek, 8 listopada 2013
królik?
OdpowiedzUsuńchomiki są jeszcze gorsze, wlezie taki w kanapę, siadłam i ....
moja to hodowała ślimaki przynosiła garściami do domu miała jednego ukochanego i noga go zdeptała
kociak poległ od tapczanu (wskakiwał jak klapa w dół "leciała" ...
generalnie posiadanie zwierząt i dzieci potrafi był kłopotliwe
i tekst, że oswojenie niesie z sobą ryzyko łez nie pomaga
No niestety :(
UsuńTak, ma to związek z królikami.
Kurczę, nie chciałabym usiąść na chomiku ...
Zwierzęta są nieprzewidywalne, szczególnie dla kogoś, kto nigdy ich nie miał :(
Oj, ale przywaliłaś na koniec :(
OdpowiedzUsuńCokolwiek nie powoduje takiego stanu rzeczy, mam nadzieję, że szybko uda się naprawić. Albo, że w ogóle sie uda.
Veni ... :(
UsuńO kurczę...wspaniały chłopak...i na koniec takie ..jebs...co się dzieje?
OdpowiedzUsuńKochany dzieciak, naprawdę. Opiszę niedługo, co się stało :(
UsuńO patrz... Dziś w szkole, 5 minut temu dostałam wiadomość, moja córka ugryzła dziewczynkę. Moja najłagodniejsza na świecie córka, która nie potrafi oddać, nawet gdy ją jawnie leją. Moja przyjaciółka wszystkich ludzi na swiecie. I od dwóch dni "nie jest sobą", jak to okresliła nauczycielka.
OdpowiedzUsuńI choć nie wiem, czy jest to w jakikolwiek sposób relatywne do stanu Twojego B., to jedno jest raczej wspólne: martwi mnie, że coś ją dręczy, tym bardziej, że nie wiem, co...
Akurat nie ma to związku ze szkołą, choć zdarzało się, że miewał tam problemy (zresztą był z tych, którym się było najtrudniej ze mną rozstawać i początki w przedszkolu i każnej nowej szkole bywały ciężkie).
UsuńA Twoja córka, cóż ... może już nie wytrzymała lania i puściły jej nerwy.
Może jednak uda Ci się wydobyć o co chodzi i razem z nauczycielką znajdziecie jakieś rozwiązanie. Mam nadzieję...
A ja mam nadzieję, że lana nie jest. Dałam to raczej jako przykład relacji bratersko-siostrzanych. No cóż, zobaczymy.
UsuńA to jak w relacjach bratersko-siostrzanych nie umie oddać, to faktycznie chodząca łagodność :))
UsuńJeju, no serce się kraje...
OdpowiedzUsuńRenya, przykro patrzeć. I nie wiadomo, co powiedzieć :(
UsuńJa się domyślam, z czym B. się zderzył. Mimo, że jest to traumatyczne przeżycie, to niestety i tak wygląda świat. Najważniejsze, by nie przygniotło Go poczucie winy. Czasem straszno odkryć drugą stronę księżyca, tak z bliska i namacalnie.
OdpowiedzUsuń:**
Poczucie winy to może nie, bo jego winy w tym absolunie nie było, ale ... poznawanie świata i drugiej strony księżyca jest bolesne ...
UsuńTo całe szczęście, że bez udziału Synka. Bardzo mądry chłopczyk. Wrażliwy.
UsuńRozumiem, ale dacie radę.
Buziak :**
Och o jej! Świece stanęły mi w oczach po ostatnim zdaniu. Najpierw podziw, szczery podziw mnie ogarnął, bo w ogóle podziwiam ludzi takich jak Twój B, ale potem świece, bo jak to, że płacze od trzech dni? Przeczytałam też pierwszy komentarz i już wiem dlaczego i domyślam się jak możesz/możecie się czuć. Nie ciągnę teraz za język, poczekam spokojnie na relację, gdy do będziesz na nią gotowa. Tymczasem przesyłam wirtualne wsparcie mentalne. Trzymajcie się dzielnie!
OdpowiedzUsuńPs. Ile B. ma lat?
W sumie to nawet nie wiem, czy B. zasługuje na podziw, bo on po prostu taki jest. Nie wkłada w to żadnego wysiłku :)))
UsuńCo do dalszej części, to ... czujemy się kiepsko, ale cóż. Życie toczy się dalej.
Dzięki za wirualne wsparcie :)
Ośmiolatek.
UsuńOjej... już mi się łza w oku zakręciła. Już zdążyłam zakochać się w Twoim Synku, więc mi smutno, że jemu jest smutno :(
OdpowiedzUsuńŻono, na pewno byś go polubiła i w realu, bo to jest słodki dzieciak :)))
UsuńPocieszające jest to, że dzieci chyba jakoś szybciej zapominają złe emocje.
ależ pięknie opisałaś swojego syna. Mam nadzieję że Jego płacz i smutek wkrótce miną
OdpowiedzUsuńMikasia, dzięki :)
UsuńŁzy już otrarte ... (opiszę wkrótce)
Pozdrawiam
Bidulek kochany...z jakiegokolwiek powodu płacze...nie powienien. I pięknie napisałaś o dziecku swoim!
OdpowiedzUsuńAniu, dzięki. Łezki otarte, ale doświadczenie zdobyte (nie do końca jest to złe).
UsuńPrzeczytałam przedwczoraj ale szczerze mówiąc co tu można powiedzieć? Jak pocieszyć to serduszko? Życie pokazało mu swoją gorszą stronę ale to właśnie życie....a jak widzę to wspaniały dzieciak, mądry i wrażliwy więc cierpi tym więcej. Ja z całego serca życzę mu spokoju i pocieszenia.
OdpowiedzUsuńSukienko, dzięki. Cóż, takie lekcje też są potrzebne. Ta wrażliwość może być ciężarem, ale to w sumie dobra cecha.
UsuńJuż jest lepiej, co wkrótce opiszę :)
Ech i dlaczego 8-latek płacze, to jest przerażające. Dlaczego nie możemy ich ustrzec przed przykrościami lub smutnymi wydarzeniami.
OdpowiedzUsuńSłodki Miś.
Pozdrawiam :)
Viki, niestety i ośmiolatki przeżywają różne aspekty życia :(
UsuńAle już jest dobrze.
Pozdrawiam
Ale to nie jest tak, że jego lubisz najbardziej? (tylko się upewniam, bo wiadomo, że wszystkie dzieci kocha się jednakowo.Pytam o skalę 'lubienia')
OdpowiedzUsuńI tak, nóż się w kieszeni otwiera, na to BBBBebanie, grr.
(Nie biorę udziału w konkursie na domysły - po prostu poczekam ;)
IK, zainspirowałaś mnie do kolejnego wpisu (oprócz tego wyjaśniającego :))) Postaram się wkrótce odpowiedzieć na Twoje pytanie.
UsuńJej serce sie kraje.
OdpowiedzUsuńNo smutno trochę (ale już jest lepiej :))
UsuńSuper jest Twój B, co się stało, że nagle zobaczył świat w czarnych kolorach, mam nadzieję, że nikt mu krzywdy nie zrobił, zrobiło mi się smutno. Dzieci są takie bezbronne i ufne. Trzymajcie się.
OdpowiedzUsuńLui, świat ma różne kolory. Generalnie to dobrze, choć czasami bywa to bolesne.
Usuń(ps. szczegóły wkrótce :))
Gdzieś Ty wyhodowała takiego cudnego osobnika? Nie powielam już pytania dlaczego płacze, aż sie boję dowiedzieć. Świat potrafi być taki okrutny.
OdpowiedzUsuńMilady, on ma (jak każdy z nas) oczywiście i milion wad, ale jest bardzo wrażliwy i pewnie dlatego tę całą sytuację tak bardzo przeżywał (opisałam, w następnym poście dlaczego)
UsuńTwojego posta czytałam już tydzień temu.... I bardzo dobrze Cię rozumiem.... Bardzo dobrze.... Mój Stwor to ten sam typ... Dlatego gdy ktoś taki nagle staje sie smutny i płacze jest jeszcze trudniej...
OdpowiedzUsuńA wiesz, że mój B. (mimo swojego pozytywnego nastawienia do ludzi i empatii) też się ciężko adoptuje w nowych miejscach (stąd polecana Ci moja metoda - sprawdzona :))
UsuńTrudno się znosi łzy takiego wrażliwca...
Och, pięknie czytać taki post. Masz dar pisania - polubiłam Twojego synka dzięki Twoim słowom :D
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń