Searching...
wtorek, 29 kwietnia 2014

Go bananas!

Jedną z moich ukochanych książek wygrzebanych z biblioteczki wuja Antoniego była czytana wielokrotnie ta autorstwa Jane Goodall pt. "W cieniu człowieka".

Uwielbiałam czytać jej kronikarskie zapiski o małpich koneksjach rodzinnych (okraszonych zdjęciami i drzewami genealogicznymi), sprawozdania z zawierania nieśmiałych relacji z poszczególnymi członkami szympansiej społeczności, opisy skomplikowanej (acz niesamowicie logicznie skonstruowanej) hierarchii społecznej, aż wreszcie o obserwacjach, które wstrząsnęły światem naukowym, dotyczących sprządzania narzędzi przez te niesamowicie inteligentne istoty.

Mimo mojej młodzieńczej fascynacji tym tematem nie czuję szczególnego pokrewieństwa z małpami. W przeciwieństwie do niektórych.

Wiara w to, że ludzie pochodzą od małp, nie jest oczywiście nielegalna.
Gorzej, gdy znajdują się tacy, którzy wierzą, że jedni BARDZIEJ pochodzą od małp niż drudzy.


Incydent z Dani Alvesem nie wywarłby na mnie żadnego wrażenia z prostej przyczyny - nie znam gościa i zupełnie, ale to zupełnie nie interesuję się futbolem (wyłączajac oczywiście chwilową, patriotyczną słabość przejawioną w czasie Euro w Polsce :)).
Przegapiłabym ten news, jak wiele innych, gdyby nie odbił się on tak szerokim echem w mediach.
Gdyby internet nie oszalał (went bananas*) i na punkcie samego zdarzenia i na punkcie reakcji nań piłkarza.
Gdyby inni piłkarze, dziennikarze sportowi i zwykli śmiertelnicy nie zaczęli wrzucać do sieci swoich zdjęć z bananami i tagować ich #WeAreAllMonkeys.
W ten sposób powstała bananowa akcja antyrasistowska (którą przyuważyłam 
tutaj :))


Nie wiem, jak wielką siłę przebicia ma taki zryw, ale uwielbiam tak przejawianą siłę interentu.
Nie wiem, czy przyczyni się w potężny sposób do zmiany sposobu myślenia.

Ale chciałabym, żeby tak się stało.

Chciałabym, żeby też pewnego dnia angielski internet oszalał w podobny sposób i rozkręcił akcję pod hasłem: "Wszyscy jesteśmy polskimi sprzątaczkami", albo "Wszyscy jemy królewskie łabędzie!"
Nie, no chyba się trochę się zagalopowałam ... ;)

Ale to chyba pod wpływem kolegi z pracy mojego męża, który nie omieszkał zrobić kąśliwej uwagi na temat przygotowania śniadania dla wszystkich**, które niedługo ma przypaść w udziale mojemu ślubnemu, bo przecież "Polacy nie jedzą śniadań, tylko od rana piją wódkę".


A więc z miłości do małp, z miłości do ludzi i z nienawiści do wszelkich uprzedzeń:


I am going bananas!


A Wy?


moje pierwsze 'selfie', vel 'słit focia' i to od razu w roli małpy :)


____________________________________________________

* go bananas - wkurzać się, irytować się, zachowywać się w zwariowany sposób

**w pracy mojego męża raz na miesiąc odbywa się spotkanie wszystkich pracowników (briefing), na którym omawiane są plany na nadchodzące tygodnie. W ramach integracji każdy ma swoją kolejkę i musi raz na jakiś czas przygotować śniadanie dla wszystkich (na szczęście pracowników jest tylko ok. 20). Mój mąż jest nowy i jest jedynym Polakiem.
Jak widać, przypadnie mu chyba w udziale poodkurzanie paru stereotypów :)




wtorek, 29 kwietnia 2014


Ps. A głosowanie wciąż trwa!

15 comments:

  1. A co on tam bedzie odkurzal, czy piekl buleczki.Niech postawi im te wodke i jeszcze sledzia na zakaske. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa, śledź i kapusta kiszona. To dopełni obrazu :)

      Usuń
  2. Zgadzam się z Kaczką :) To by była odpowiedź w stylu Dani Alvesa :))) I wtedy wszyscy by zobaczyli kto tu rządzi ;) o!
    A wracając do bananas, właśnie wysłuchałam w radiu, co zrobiła NBA za rasistowskie odzywki właściciela Clippersów. I to się nazywa dokopać do dupy ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, Izabelko. Odpowiedź w stylu Alvesa to była, gdyby to oni postawili mężowi wódkę. A tak, to co my się jeszcze mamy wykosztowywać na ich stereotypy :)
      A właścicielowi Clippersów faktycznie dali niezłą nauczkę.

      Usuń
  3. Jeju, śniadanie dla 20 osób, to nie małe piwko;)
    I chciałabym zdementować - Polacy nie piją wódki ZAMIAST śniadania, po prostu piją przed śniadaniem, na lepsze trawienie;)
    O akcji z bananem usłyszałam wczoraj - piłkarz ma klasę, bez dwóch zdań! Myślę, że reakcja internetu w sporej części była wynikiem jego bezpretensjonalnego zachowania, pokazał, że jest ponad takie prymitywne prowokacje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He, he, he, no właśnie 'piwko' może będzie tu adekwatne, choć mój mąż ani nie wódkowy, ani nie piwny. Może na lepsze trawienie przyniesiemy sok z kapusty? :)
      W każdym razie to śniadanko mnie trochę przeraża, bo to i tak pewnie spocznie na mych barach :)

      Usuń
  4. Kaczka - jak zawsze - ma rację. Urządzić sniadanie pod tytułem - Jest tak jak wam się zdaje.
    Co do potęgi internetu to jestem bardzo sceptyczny. Rzeczywiście może mieć duży wpływ na opinie publiczną, ale może być to również bardzo głupi wpływ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie biję się z myślami: "jest tak, jak się wam zdaje" czy pokazać, że jest zupełnie inaczej. Z doświadczenia wiem, że ani jedna, ani druga metoda nie działa tzn. przy pierwszej, nie załapią ironii, a druga i tak nie zmieni ich poglądów.
      Więc ... szkoda wódki :)

      A co do potęgi internetu, to zgadzam się, że może mieć bardzo negatywny wpływ.
      Dlatego napisałam, że fascynują mnie tylko pewnego typu przejawy zbiorowej solidarności.

      Usuń
  5. Co tam wódkę, spiryt niech poda. Założę się, że nie umieją tego pić. Pierwsi padną zakrztuszeni, następni ze strachu nie tkną, a mężowi odtąd będą się kłaniać z nabożnym respektem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to-to! Moim zdaniem nawet niech i będzie wódka. Ale ktoś musi też zdjęcia robić, dla potomności :D

      Usuń
    2. Problem polega na tym, że mój mąż nie specjalizuje się w piciu ani jednego, ani drugiego :)
      Może niech lepiej robi zdjęcia.

      Usuń
  6. Zdjęcie Sztywniary z bananem jest boskie :) Ja się zachwyciłam tym gestem i lawiną naśladowców, mina mi zrzedła (co prawda lekko), gdy się dowiedziałam, że o ile rzut bananem w Alvesa zaplanowany nie był, to ciąg dalszy owszem...

    Co do siły internetu, to mam podobną obawę, co Pharlap. Ta siła chadza też w złym kierunku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to nie do końca wiem, o co chodzi z tym zaplanowanym ciągiem dalszym.
      Internet ma wiele wad, ale jednak takie zbiorcze działania mają w sobie jakąś magię (choć wiem, że niestety w złym kierunku to też może działać i co gorsza, często trudno to zweryfikować).

      Usuń
  7. Ze sportowcami jest trochę inaczej. To kibice rzucają bananem w czarnych zawodników.
    Ostatnio w RPA pisano, że jeden taki czarny piłkarz złapał i zjadł banana. Zrobił bardzo dobry gest.
    Nie wiem, co mają wspólnego banany z murzynami? Mieszkam tyle lat w Afryce i nadal tego nie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpisuję na ten komentarz po roku (!), gdyż (zupełnie nie wiem jak) ale go przegapiłam :)
      Banany z murzynami mają to, co wiele innych stereotypów i uprzedzeń segregujących ludzi i dzielących ich na podkategorie.
      Ja za każdym razem, gdy ktoś z mojego otoczenia (niestety często też rodzina z Polski) wypowiada słowa w stylu: "Ta szkoła jest fajniejsza, bo nie jest tam tak czarno" mogliby powiedzieć to samo patrząc się w oczy moim czarnoskórym znajomym, np. przyjaciołom moich dzieci?!
      Ale niestety uprzedzenia mają bardzo głębokie korzenie. I trudne do wyplenienia.
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!