Searching...
środa, 25 maja 2011

Rzęsy Obamowej

Rozśmieszyła mnie fidrygaśna anegdotka pod zdjęciem rozczochranej na wietrze Michelle Obama, więc zacytuję ją w całości: "Włosy Michelle Obama może i są nieźle starmoszone przez wiatr, ale jej rzęsy tkwią sztywno umocowane.




Chylę czoła przed jej stoicyzmem. Macie pojęcie jaki to ból mieć doklejane rzęsy? Rozpropagowane przez Cheryl Cole (Kto to u diaska jest? przyp. fidrygauka) sztuczne rzęsy weszły do mainstreamowego i wielopokoleniowego kanonu. Możesz je sobie dokleić podczas wizyty u manikiurzystki, na co też i ja się pokusiłam podczas jednego z mamo-córkowych wypadów. 'Wygladają bardzo naturalnie', gruchała moja kosmetyczka, gdy zawachlowałam moimi "grzywkami" niczym artysta z kabaretu dla transwestytów. 'Nawet nie poczujesz, że je masz' - przekonywała, podczas gdy ja miałam wrażenie, że wbijają mi się w oczy niby szczypce kraba. Parę nieprzespanych nocy poźniej wylądowałam na kroplach z antybiotykiem, mających złagodzić podrażnienia i opuchlizny. Trochę łagodniejsze w formie niż w przypadku króliczej myksomatozy. W międzyczasie jak odkurzacz zgarniałam rzęsami wszystkie przelatujace pyłki i owady. Byłam niczym magnes dla całego miejskiego detrytusu. Na razie nic się nie da zrobić dopóki rzęsy nie odpadną samoistnie po wykruszeniu się niewidzialnego kleju. Ot, próżność głupiej baby!"

Swoją drogą, to ciekawe ile trudu stylistyczno-leksykalnego zadała sobie (anonimowa) autorka, by podpisać jedno zdjęcie prezydentowej :)


wtorek, 25 maja 2011

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!