Ale ... szybko to my ich nie pokonamy (jeśli w ogóle :))
Dzielą nas lata świetlne i intensywność ekspansywności.
Welcome to Southall - takiej części Londynu, przy której nawet China Town wymięka.
Tu się możesz poczuć jak w Mumbaju, choć brak świętych krów, żebraków i riksz.
Te zdjęcia, zrobione w naprędce komórką, podczas pędzenia przez główną arterię Southall Broadway oddają tylko w znikomej części atmosferę tego miejca.
Nie oddają zapachów serwowanego wszędzie indyjskiego fast foodu, kadzidełek, muzyki świdrującej w uszach i jękliwej (sorry, ale dla nienawykłego ucha tak to właśnie brzmi).
Nie pokazują tłumów, które snują się - i to jest zdecydowanie najlepsze określenie - całymi rodzinami. Tatusiowie dzierżą dzieci na rękach, mamy pchają wózki z niemowlętami, strasze dzieci pałętają się koło rączki wózka, trzymając się kurczowo, a babcie i dziadkowie kuśtykają miarowo z tyłu. Wszyscy zatrzymują się przy co drugim straganie by pogmerać w niezmierzonych zasobach saari, butów, złotych ozdóbek i innych niezbędnych do życia dupereli.
Nie pokazują wylewającego się z koranicznej szkoły tłumu zawoalowanych nastoletnich muzułmanek w burkach-uniformach.
Nie pokazują niezliczonych grupek bezczynnie podpierających ściany facetów w sile wieku, zdrowych jak rydze, silnych i ... do pracy niechętnych.
Ani tłumów ciągnących do lokalnej gurdwary lub mandiru.
Czy pokrzykiwań sprzedawców.
Ani brzęczenia klaksonów.
Kino z bollywoodzkimi plakatami akurat było w remoncie, a bazar z tonami egzotycznych (czyt. z czym to się je) owoców i warzyw był za daleko od przystanku, bym mogła zrobić zdjęcie moją komórczyną - a szkoda, bo posowałyby ładnie do mozaiki.
Miejsce, gdzie mimo tego, żem w Londynie, w Wielkiej Brytanii, w Europie jestem białym ewenementem, za którym mniej lub bardziej dyskretnie oglądają autochtoni (już chyba autochtoni :)) kręcąć głowami na boki i szemrając te swoje charakterystyczne 'Aczia'.
***
A tu mała pomoc, by wczuć się w atmosferę Southall - jeśli chodzi o feerię kolorów, muzykę i liczbę ludzi na m2 to naprawdę jest podobnie :)
środa, 21 września 2011
0 comments:
Prześlij komentarz
Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)