Searching...
wtorek, 15 listopada 2011

wiekowe znalezisko

Odwiedziliśmy znajomych.
Rzadko się widujemy, bo oni na końcu świata mieszkają, ale wreszcie się udało.
Nie zdążyliśmy jeszcze dobrze przejść przez próg, gdy on zapowiedział sensacyjnym głosem, że zaraz nam coś pokaże.
Gdy zasiedliśmy w salonie, on z namaszczeniem wyciągnął z szafy gazetę.
Nie zwyczajną, ale jakąś mocno zabytkową.
Nikomu się nie dał dotknąć, bo to obiekt muzealny.
Z 1856 roku !!!
Z pierwszej strony łypały na nas wiktoriańskie fonty i starodawne samochody. Dalej też było nastrojowo. Damy w kapelutkach i żakiecikach obszywanych futrzanymi kołnierzami i dżentelmeni z włosami na brylantynę, binoklami i zegarkami na łańcuszkach.
Pożółkły, gruby papier, zdjęcia w kolorze sepii i ten nieoczekiwany powiew historii robiły wrażenie.
Znajomy - jak się okazało - parę dni wcześniej kładł kafelki w przedsionku.
Po zerwaniu starego dywanu i podkładu znalazł ten właśnie okaz, który najwidoczniej został użyty jako dodatkowa warstwa izolacyjna.
Przez chwilę zastanowiło mnie, jak stary jest ów dom i czy rzeczywiście w erze wiktoriańskiej - słynącej z kunsztu rzemieślniczego i zamiłowania do nowinek wszelkiego rodzaju - kładliby jakieś stare gazeciska pod dywan.
Ale cóż, Nigdy nie byłam dobra z historii. Interesowała mnie bardziej w kontekście anegdotycznym niż faktograficznym.
W szczegóły się nigdy nie wgłębiałam. Zresztą udałam się na ploteczki z żoną odkrywcy, zostawiając mężczyzn z ich skarbami i podbojami.
Mój syn jednak, fascynujący się historią, przejął się znaleziskiem bardzo. Z wrażenia nie mógł sobie miejsca znaleźć. Zaczął więc (pod czujnym okiem 'wujka' - znającego, nadmienię, angielski w stopniu średnio zaawansowanym) studiować zawartość.
Najpierw zdziwiło go, że gazetka zawierała same ogłoszenia.
Zaczął się w nie wczytywać i po nie więcej jak pięciu minutach na jednej z ostatnich kart znalazł dowód, że wiekowe rzekomo odkrycie było tylko sprytną imitacją.
Nie posiadając nawet zbyt dogłębnej wiedzy na tematy historyczne można się bowiem domyślić, że taaaakich reklam w XIX wieku to raczej w gazetach nie umieszczano.
I kartami kredytowymi też nie płacono :)

Okazało się, że był to tylko taki chwyt reklamowy - gazeta robiona na 'dawne czasy', czego zresztą nikt nie krył. Wystarczyło tylko uważnie przyjrzeć się okładce :)) (Step back in time)
ale trzeba przyznać, że wyglądało to przekonująco i właściwie oprócz tej jednej "wpadki" wszystkie reklamy były perfekcyjnie wystylizowane.
Kolega nie krył zawodu. Mój syn także :)
A mi się przypomniała cudna reklama, pokazująca jak ważne jest, by ... nie sądzić zbyt szybko na podstawie pierwszego wrażenia :))

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!