Searching...
wtorek, 21 maja 2013

Nie drzyj ryja zza zamkniętych drzwi

Nikogo nie zabiłam.
Zaświadczenie o niekaralności mam nieskazitelne.
Nawet na liście wykroczeń mnie nie ma.
Nooo, bo przecież nie będziemy liczyli tego przypadku, kiedy uciekałam kanarom przez pół Świętokrzyskiej. A jechałam tylko jeden, jedniutki przystaneczek. Minuta trzęsawki między hotelem Forum, a Sezamem (takie historyczne obiekty Warszawy :)). Nie miałam na bilet, bo wydałam na teatr. Mogłam (i powinnam była) iść na piechotę, ale myślałam w swej piętnastoletniej łepetynce, że piątek o 21 wszystkie kanarki śpią już smacznie.
Zresztą, to żadne wykroczenie. Czyn o niskiej szkodliwości społecznej, czyż nie?

Wjechanie w osobisty samochód komendanta policji z wydziału Praga Północ w czasie mojej pierwszej samodzielnej eskapady po otrzymaniu prawa jazdy też się raczej nie liczy.
Chyba, że do rekordów Księgi Guinness'a w kategorii 'największy pech' :)
Szczególnie, że pan komendat, jak już sobie ulżył i nawyzywał mnie, głosem niosącym się po kres podległych mu rewirów, od głupich ku*ew, tchnął we mnie nadzieję, że jak mu odpalę tysiaka gotówką, to zapomnimy o sprawie i obejdzie się bez punktów karnych (czy wtedy były jakieś punkty karne???)


Ale drobne przewinienia na koncie mam.
Przewinienia jęzora.
Zwane inaczej kłapaniem kłapaczką lub strzelaniem gaf.
Jak chociażby wtedy, gdy dostałam pod choinkę wymarzoną bluzę 'na baju' (tak się kiedyś mówiło; co do dokładnie jest, to nie wiem). Szczyt młodzieżowej mody. A nawet o krok dalej, bo bluza była stylowa, świetnej jakości i nie nosiło jej pół miasta, zaopatrujące się na bazarze Różyckiego.
I jak zaczęłam za nią gorliwie dziękować wujkowi, który właśnie wrócił z saksów. Tymczasem okazało się, że bluza była wychodzona przez moją mamę, wyszperana gdzieś w najmniej uczęszczanym Pewexie, trafiona idealnie w mój gust (czyli moja mama w całej okazałości: 'kocham cię' jej łatwo przez gardło nie przechodzi, ale pokazuje to znacznie 'dobitniej' czynami).
Do dziś jest mi przykro na wspomnienie tego 'niedocenienia'.

Albo jak mi Walenty przyniósł w styczniu, ni z tego ni z owego bukiet przepięknych, fioletowych tulipanów, moich ukochanych i gatunkowo i kolorystycznie, a moją pierwszą reakcją było ... 'Ile na nie wydałeś?!'
I nawet jeśli minął już czas, kiedy wyskrobywaliśmy groszaki na chleb, nawet jeśli - logicznie rzecz biorąc - nie powinnien szaleć z pierwszą, po długim czasie wreszcie wypłaconą pensją, to wciąż mi wstyd mojej małostkowości.

Mistrzyni gaf.
Szybciej mówiąca niż myśląca.
Błyskawiczny Generator Opinii.



Tamtego pamiętnego dnia poczułam potrzebę.
Fizjologiczną.
Zew natury dopadł mnie w supermarkecie.
W ręce męża oddałam więc wózek, wypełniony po brzegi dobrami wszelakimi i pierworodnym, wplecionym w przerwy między metalowymi prętami. Zdecydowanym krokiem Matki Dostojnej udałam się do toalety dla klientów.

Proces odbarczania przerwało mi stukanie w drzwi.
Nieśmiałe, ale z lekka zatrważające ('Łapać już za majtki czy nie?')
Któż to miał czelność zaburzać me metafizyczne sikanie (dla matki pierworodnego paromiesięczniaka wszystko jest metafizyczne :))?!
Stukanie powtórzyło się, wsparte tym razem cichym paplaniem.
Dziecko!
Nie, nie dziecko! Niewychowany, przebrzydły, porzucony przez matkę (z sąsiedniej kabiny) bachor!
Bezczelne gówienko ważyło się zaburzyć mój spokój, moje sikanie, moją intymność!
I jak w tym kraju - ja się pytam - ma być dobrze, skoro rodzice nie potrafią nawet nauczyć swoje dzieci, by nie waliły w cudze drzwi?
Podstawy Etykiety Toaletowej się kłaniają!
Sraczykowy Savoir Vivre!
Boże, ty widzisz i nie grzmisz!

Doprawdy niebywałym jest, jak dogłębną analizę stanu moralnego społeczeństwa można przeprowadzić, jaką typologię postaw obywatelskich można stworzyć, jakiej miażdżącej krytyce poddać różne metody wychowawcze w czasie tak ulotnej i relatywnie krótkotrwałej czynności jaką jest honorowe oddawanie moczu.

A ja tego wszystkiego dokonałam.
W ciągu parunastu sekund wiedziałam już wszystko o kobiecie zza ścianki działowej.
Nieodpowiedzialna baba, puszczająca gówniarza samopas, hołdująca wychowaniu bezstresowemu, nieprzywiązująca wagi do jakichkolwiek zasad klępa!

Przy ostatniej stóżce (a walenie się powtórzyło, ba nawet nasiliło) byłam już mocno nabuzowana i w nastroju idealnym do prawienia kazań.
Ale jeszcze po cichu liczyłam, że się babsko zreflektuje, że warknie zza drzwi na synusia lub córunię.
Albo, że wyskoczy i łapska strzepie, bo jakżesz to tak OBCYM LUDZIOM w drzwi kołatać (można się nerwicy pęchęrza nabawić).
A może nawet - kto wie, kto wie - klapa przyrżnie, aż zadudni echo w carrefurowskiej łazience.
Że ZA-RE-A-GU-JE.
A ta nic!
NIC.
Sikać przestała, ale nie wychodzi, nie odzywa się, bachora nie wychowuje.
Nie wykorzystała szansy.


Więc ja, Matka Sprawiedliwa Wśród Narodów Świata, musiałam, no przecież musiałam coś powiedzieć.
Musiałam syknąć, przepełniona żółcią, napompowana świętym oburzeniem, że nie rozumiem, NIE ROZUMIEM, no nieeee-rooooo-zuuuuu-mieeem-i-już, jak można nie umieć upilnować swojego dziecka.
Przez chwilę wydawało mi się, że słyszę, jak za ścianką działową coś się kurczy w sobie, jak plasnął wymierzony znienacka policzek, teraz pokryty pąsem.
Trudno.
Prawda zawsze w oczy kole.
Ale za to wyzwala!

Poprawiwszy garderobę, spuściłam wodę, ostentacyjnie głośno przekręciłam zamek i otworzyłam z impetem drzwi, gotowa zabić wzrokiem to, to, tttto coś niegodne nawet nosić miano dziecka, tę hańbę, to pośmiewisko pedagogiczne, tę porażkę wychowawczą.
Nie wiem, ile było wtedy stopni w skali Richtera czy Beauforta, ale telepało mną nieźle, a huragan buchał nozdrzami.


Spojrzałam w dół.
Metr niżej natrafiłam na najbardziej rozbrajający uśmiech świata, na piękne promienne się oczka, na blond włoski, na rączki gotowe walnąć ponownie w drzwi, na szczęśliwego i zadowolonego z siebie ... chłopca z syndromem Down'a.


Nauczyłam się wtedy jednego: by nie drzeć ryja zza zamkniętych drzwi.





wtorek, 21 maja 2013



2013/05/21 08:35:06
pisałam ten komentarz i kasowałam i pisałam znów
ale moje zawodowe zboczenie wzięło górę. Dzieci z Zespołem Downa też się wychowuje. Dłużej, cierpliwiej, ale się wychowuje. I naprawdę nie ma powodu, żeby pozwalać takiemu dziecku na zachowania przekraczające normy społeczne. Zakładam, że dziecko miało stopień upośledzenia lekki (ciężki nie wychodzi z domu, a zostawianie średniego bez opieki świadczyłoby o debilizmie mamusi).
Natomiast darcie tytułowego ryja zza drzwi generalnie niewiele zmienia bez względu na stan zdrowia dziecka ;)

2013/05/21 09:13:38
Rzadko zdarza mi się na kogoś nakrzyczeć.. albo zareagować na "dziwne zachowania".. ale takie wpadki to chyba każdy ma na koncie. I są potrzebne. Chocby po to, żeby się człowiek nie rozbestwił....

2013/05/21 09:32:24
no i cóż z tego, że z zespołem Downa?
rozumiem oburzenie i chęć "zjechania" mamusi, bo dzieci - wszystkie! - wypadałoby tak wychowywać, żeby nie przeszkadzały innym. I tyle.

2013/05/21 09:54:56
Po czterdziestu latach przeróżnych doświadczeń, jedno utrwaliłam sobie najlepiej - by w momencie uderzenia krwi do głowy i pary buchającej nosem, oczami i uszami, by w tym właśnie momencie, gdy najbardziej chce się powiedzieć coś wrednego, złośliwego, wulgarnego, by w tym właśnie momencie... się w język ugryźć i zmilczeć.
Bo wiem, że pozwolenie sobie na taki upust w takiej chwili może i daje krótkotrwałą ulgę, ale później jest powodem długotrwałych wyrzutów i dyskomfortu. I to niezależnie od tego, czy przez drzwi, przez telefon, czy prosto w oczy;)

2013/05/21 10:24:36
@ Berberysku, przepraszam, że zamąciłam Ci poranek ;)
Generalnie jestem koszmarnie wrażliwa na debilizm rodziców i na ich lenistwo w kwestii wychowywania dzieci. Nauczanie dziecka pewnych zasad wymaga czasu, poświęcenia i determinacji, a przede wszystkim reagowania. Przyznam szczerze, że żadne z moich dzieci nie próbowało ze mną sztuczek w stylu wicie się po podłodze w supermarkecie, bo wiedzieli, że ten numer nie przejdzie. Dzika awantura na ulicy kończyła się zawsze słowami: proszę rycz ile chcesz, nie ruszamy się z miejsca, dopóki nie przestaniesz. I uwierz mi, rzadko tkwiliśmy w miejscu dłużej niż 2 minuty.

Ale chłopczyk z mojej historii nie przekroczył żadnych norm społecznych. Stuknał w drzwi, owszem. Parę razy. Było to równie irytujące, co nieznaczące!
Nie zrobił nic, co wykraczało poza normę paronastomiesięcznego dziecka. Pewnie 'zaczepiał' mamę i pomylił drzwi.
Matka najprawdopodobniej robiła z nim sama zakupy, zachciało jej się siku, a wiadomo, że toalety w supermarketach to klitki.
Zresztą nie o to tu chodzi, ale o to że nie znając całej sytuacji (tak właśnie z dziećmi z syndromem Down'a wychowanie idzie trochę oporniej), nadbudowałam, nadinterpretowałam, wysnułam wnioski i wydałam wyrok. W ciagu minuty.

@ Pani M., czasami życie 'piłuje różki'. I dobrze. Trochę pokory nie zaszkodzi :)

@ Nemuri Neko, moje oburzenie i (zmaterializowana!) chęć objechania mamusi były zupełnie nieadekwatne do sytuacji, przerysowane i podszyte przekonaniem 'lepszości'.
Zgadzam się, że dzieci trzeba wychowywać tak, żeby nie przeszkadzały innym, ale myślę, że trzeba też czasami wychowywać siebie i weryfikować swój próg wrażliwości na 'przeszkadzalność'.
To, że chłopczyk (na oko 15-17 miesięcy) miał syndrom Down'a akurat ma tu spore znaczenie, bo w tym wieku trudno mu było raczej rozumieć normy społeczne.

2013/05/21 10:58:33
Ren-ya, ototo ...
Ja tego jeszcze w pełni nie opanowałam, a krew uderza mi do głowy i para bucha z nosa bardzo często. Staram się gryźć w język (a poza tym blog, to dobre miejsce do wylania frustracji :))). Z różnym skutkiem.
Ale przede wszystkim staram się nie oceniać sytuacji tylko po pozorach widzianych 'z perspektywy toalety' ;)
Co do dawania upustu emocjom, to o ile ulga jest uniwersalna i ogólnoludzka, to ... długotrwałe wyrzuty i dyskomfort chyba nie dotyczą wszystkich :)

2013/05/21 13:27:09
Miewam takie sytuacje. Nie dawniej jak wczoraj czekalam na autobus a na lawce pod zadaszeniem siedziala starsza otyla kobieta. Tak jakos byla odwrocona, ze ja widzialam "babsko z rozwartym pyskiem" i sie gapilam i zastanawialam jak dlugo i po co mozna miec tak otwarta paszcze?
Dopiero jak autobus podjechal i kobieta sie ruszyla to dotarlo do mnie, ze to nie paszcza rozwarta tylko taki durny uklad (od urodzenia), ze kobieta prawie nie ma brody, ale za to ma na szyi takie wybrzuszenie, to sie chyba wole nazywalo kiedys.
No i tez mi bylo glupio mimo, ze nic nie powiedzialam, ale na co sie gapilam?
Fakt, ze dyskretnie sie gapilam i ona ta siedziala, ze nie mogla tego widziec... mimo wszystko czy ja naprawde nie powinnam miec wiecej rozumu?

2013/05/21 13:32:38
I ja oczywiście znam to uczucie, kiedy złość jest tak wszechmocna, że zaraz wykipi. I tak jak Renya uważam, że najlepiej się wtedy zamknąć. Tylko, to jest bardzo trudne, jak żółć zalewa pół mózgu...
No prawie poryczałam się na końcu. Nie wiem czemu, ale dzieci z zespołem Downa umieją się uśmiechać tak ładnie, że wszystkie chmury deszczowe idą na bok, a we mnie zawsze rośnie poczucie rozczulenia.
Pozdrawiam :)

2013/05/21 17:18:39
oj tam oj tam - jak mawia Paolo Coehlo. jesteś dla siebie zbyt surowa ;)))

2013/05/21 21:26:00
Ja tam dziecko jestem w stanie zrozumieć, ale ostatnio obserwowałam z drugiej strony, jak ktoś najpierw sprawdzał, czy zamknięte, potem sprawdzał mocniej, później zaczęła ta osoba wyszarpywać klamkę z zawiasów, a po chwili to prawie, że z drzwiami by wyrwała. I miała za nic moje "zajęte". Jak wyszłam, to się okazało, że to jakaś damulka, która zniecierpliwiona zdążyła już zająć męską toaletę, ale widząc, że jednak wychodzę (a przecież nie zamierzałam tam zostać na stałe), szybko przebiegła do damskiej.
A z tym niegapieniem się, to czasem mam problem, bo patrzenie w drugą stronę, albo obok też może zostać źle odebrane ;)
O niedarciu się zza zamkniętych drzwi zapamiętam sobie :) chociaż ja z natury zbyt nieśmiała, żeby tak zwracać uwagę.

2013/05/21 23:22:24
Zanim nie przejdziesz w czyichs butach tysiaca kilometrów, nie oceniaj tego czlowieka.
Czasami trudniejsze do wykonania, niz do napisania ;)
Aktualnie spedzilam ponad tydzien z liga pampersowa, prawnukami mojej cioci. I wiesz, nauczylam sie na nowo wiele cierpliwosci. Bez dzieci czlowiek jakos tak wewnetrznie paskudnieje, samolubem sie robi, na nawet i ryja zza zamknietych drzwi rozedrze czasami [to ja teraz o sobie pisze ;)]
Bedac z ludzmi, mamy duze szanse, rozumiec tych ludzi, a nawet male dzieciaczki z trysomia 21.
P.S. "Syndrom/ zespól Downa" czy "mongolizm" sa niefachowymi i ponizajacymi nazwami tego schorzenia genetycznego, znaczy tak jest w Niemczech.

2013/05/22 07:46:07
taaa bardzo niefachowe - ICD10 - Q.90.9 Zespół Downa, nieokreśony

2013/05/22 09:53:37
spirit_of, o których to Niemczech mówisz? Bo jeśli chodzi o Bundesrepublik Deutschland to "Trisomie 21" jest na porządku dziennym, zaś "(das) Down-Syndrom" nie jest określeniem obraźliwym. "Mongolismus" jest nazwą pierwotną, ale przestarzałą i niepoprawną politycznie (tak jak nie powinno się mówić Lappen tylko Samen).

2013/05/22 10:01:10
swieta prawda!

2013/05/22 11:08:37
Czy poeta miała coś na myśli czy ja czytam między wierszami coś czego nie ma :-)? Świetny wpis, jak zwykle zresztą!

2013/05/22 21:20:32
Nemuki:
odkad niektóre "sfery" zaczela uzywac okreslenia "Downie" czy tez "Spasti", sa to okreslenia jak najbardziej obrazliwe. Oficjalna nazwa schorzenia w Niemczech- a jest tylko jeden taki kraj na calym swiecie- brzmi: Trisomie 21. Tak tez dokumentujemy w aktach chorych. Wpis: Down- Syndrom jest no go, i tyle na temat.

Berberysie, w Polsce jest wiele rzeczy inaczej niz w na calym swiecie, ale czy polska rzeczywistosc czy terminologia powinna byc wykladnia dla reszty swiata???

2013/05/24 10:50:09
@ Stardust, ja też tak czasami mam, ale przy tylu 'widoczkach', na jakie się napatrzyłam w Londynie, oduczyłam się trochę wgapiać. A wcześniej często robiłam to namiętnie i jeszcze kazałam osobie towarzyszącej się (dyskretnie :)) odwrać (co oczywiści nigdy nie wychodziło dyskretnie :))

@ Viki, to jest niesamowicie trudne, by się nie dać ponieść (szczególnie, że - jak gdzieś wyczytałam - złość jest reakcją wyuczoną, a więc wracamy do siły nawyku :)))
A jeszcze słówko w kwestii dziecka z syndromem Down'a (=dziecka niepełnosprawnego) to może dlatego tak mnie dotknęła moja własna niedelikatność, bo wiem na podstawie chociażby różnych doświadczeń rodzinnych, że rodzice takich dzieci i tak borykają się z potężnym poczuciem winy, więc ostatnią rzeczą, której potrzebują to publiczne pouczenia i łajanki :(

@ Berberysie, może i jestem za surowa, a może to dlatego, że mnie też parę razy posiekały niby niewinne słowa ...

@ Emilya, dobijania się do łazienki po prostu nienawidzę!!! Jak ktoś ci szarpnie za klamkę w czasie 'procesu', to dopiero można się nabawić nerwicy pęcherza :))
W Anglii większość zamków w publicznych toaletach (o ile sobie przypominam) ma wskaźniczek - jeśli jest przekręcony od środka, to jest czerwona kropka na zewnątrz. Zresztą w tej kwestii powściągliwość Anglików nie pozwala raczej dopuszczać do takich sytuacji (będą raczej czekać aż króreś z drzwi się otworzą niż pukać w te zamnkięte chociażby od podejrzanie długiego czasu :)))

@ Spirit, czy przebywanie z dziećmi uwrażliwia, to nie wiem :)))) Mnie czasami niezła cholera bierze, szczególnie jak przez dom przetaczają mi sie tabuny koleżanek i kolegów mojego potomstwa, ale może to dlatego, że ja mam to na co dzień :))
A co do samolubstwa, to ja się zaliczam do grona matek, którym ... zdarza się potajemnie podjadać czekoladę w kuchni, hi, hi, hi (a jest nas więcej; sprawdzałam :)).

Natomiast jeśli chodzi o syndrom Down'a, to w Anglii (a uwierz, tu jak mało gdzie dbają o polityczną poprawność i okrągłe słówka, wliczając w to sławetne Seasonal Greetings zamiast Merry Christmas) jest to termin jak najbardziej oficjalny. Istnieje nawet prężnie działające towarzystwo wspierające rodziny dzieci z trisomią, o nazwie Downs Syndrome Association.

@ Brittany :)))

@ Aniu, dzięki :)
Poeta miał na myśli, miał. Dobrze czytasz między wierszami, dobrze. Wiesz, ja lubię tryptyki oraz rozwijanie pewnych myśli w kolejnych wpisach ... ;)
Mongolizm to nazwa tragiczna :(

2013/05/25 13:57:11
Ps. O tym mongoliźmie to miało być pod odpowiedzią do Spirit, of course :)

2013/05/27 08:12:23
Spirit - ICD10 jest miedzynarodową klasyfikacją chorób uznawaną w całej Europie. Gratuluję wiedzy medycznej, naprawdę ;))) nie znam się to się wypowiem - zuch - jak zwykle. www.who.int/classifications/icd/en/

2013/05/27 18:10:38
Berberysie, niezwlocznie przekaze twój news znanym mi lekarzom- po co maja popelniac wedle ciebie, takie karygodne bledy, piszac Trisomie 21?! Mi nic gratulowac nie musisz, bo ja wypisów nie pisze ;))
A tak na marginesie, jesli masz potrzebe dyskutowania ze mna, to napisz mi na adres z @ zamiast zasmiecac czyjs blog twoimi doczepiankami.

2013/05/27 20:37:39
Spirit - przekaż im również, że Twoim zdaniem ICD10 obowiązuje tylko w Polsce ;) jeśli pokazywanie wiarygodnych źródeł to zaśmiecanie, to jak nazwiesz wypisywanie ewidentnych głupot?

2013/05/28 08:39:05
Tak wiec, sobie odpusc twoje zgryzliwosci, a na popisy i oklaski, masz chyba nadal twój blog?

2013/05/28 08:49:47
Spirit - jak widzę Ty wciąż szukasz miejsca na swoje mądrości i ostatnie podrygi starzejącej się ostrygi. Ale masz rację - odpuszczam sobie ;)) Mało tego - masz satysfakcję ostatniego słowa ;)) Miłego dnia

2013/05/28 11:58:09
No i mi się goście wzięli i pokłócili ... :(

2013/05/28 12:40:47
Fidrygauko, nie jest w mojej naturze wyklócanie sie, ani obrzucanie epitetami. Co do takich przypadków, chetnie tutaj uzyje slów pewnej interaktywnej znajomej Mychy:

"Znasz mnie lepiej niż ja siebie?
Widziałeś mnie na glebie?
Znasz upadek i cierpienie?
Znasz każde wydarzenie, które miało wpływ na mnie?
Znasz mnie lepiej niż ja klaunie?
Zawistny Polaku, zacznij zmieniać swoje życie,
Jak nie chcesz żreć ochłapów, zrób coś! Słyszysz? Zacznij żyć własnym życiem!"

Nic dodac, nic ujac, dodajac, ze ani ona mnie, ani ja jej- na szczescie- w ogóle nie znamy. I tyle na temat.

2013/05/28 13:11:09
Wracając do tematu...
@fidrygauka napisała:
>Poeta miał na myśli, miał. Dobrze czytasz między wierszami, dobrze. Wiesz, ja lubię tryptyki oraz rozwijanie pewnych myśli w kolejnych wpisach ... ;) <
Zatem kolejny/kolejne powinny być w całości poświęcone Panu Mężowi, facecie, który na co dzień przebywa z 'Błyskawiczny Generator Opinii'

Myślę, ze już teraz możesz uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć nam jak się zachował, według mnie nie miał zbyt wielu możliwości, bo raptem dwie.
Pierwsza - przytulic, pogłaskać po głowie, podać na uspokojenie kieliszek wina.
Druga jest zaczerpnięta z westernów - gwałtownym ruchem odchylić poły marynarki pokazując przy tym zatknięty za pasem pejcz.
:)

2013/05/28 13:19:42
Fidrygauko - nie widzę tu żadnych przejawów kłótni - raczej kłótliwości kogoś, kto na argumenty odpowiada inwektywami, a na niezaprzeczalne fakty dotyczące międzynarodowej dokumentacji medycznej - jakimiś frustracjami i to chyba nawet trochę narodowościowymi (chyba że coś źle zrozumiałam ;))).
Wybacz zatem jeśli uznałaś, że ja tu jestem osobą drącą ryja zza drzwi - odwołując się do meritum wpisu ;))
Ja mimo wszystko czuję się ubawiona - każda eskalacja takiego zjawiska mnie śmieszy, bo płakać to chyba tylko z litości ;)))

A przy okazji - wiesz co mi przyszło do głowy - że miałaś prawo poczuć się głupio widząc tego małego. Ale ja bym chyba jednak zezłościła się na opiekuna tego dziecka. Wciąż nie rozumiem jak można nawet zdrowe dziecko zostawić samopas w markecie.

2013/05/28 13:40:15
Fidrygauko, nie smuć się - masz władzę, możesz usuwać komentarze :-)
spirit_of nie do końca ma racje, ale przyznaje, że ona wypisów nie pisze, więc może to coś tłumaczy
czerwonyberberys zaś nie jest osobą, z którą można dyskutować

Co do klasyfikacji ICD 10, to w punkcie "trisomia" 21 jest taki podpunkt "bliżej nie określony zespół Downa". ICD 10 jest terminologią medyczną, tu nie ma sensu się spierać.

Przeczulone na punkcie tzw. poprawności politycznej społeczeństwo co krok zabrania używać takich czy innych słów. Pamiętam ze studiów pewną nadąsaną Finkę, kiedy pewna Węgierka użyła przy jakiejś okazji słowa néger, podczas gdy mąż tej Finki był "maksymalnie wybarwionym obywatelem"* i w Finlandii TO słowo jest absolutnie tabu, tego słowa de facto nie ma. Tymczasem na Węgrzech nie ma innego słowa na określenie wszelkich ciemniejszych. I co wtedy? Jedna się oburza, druga nie wie, jak jej dogodzić, bo językowo nie ma opcji. Może w międzyczasie Węgrzy się poprawili politycznie i stworzyli jakieś akceptowalne określenie...

Tak czy siak spór o zespól Downa jako określenie samo w sobie jest bzdurny, skoro nawet rodzice dzieci z trisomią 21 mówią o nich "dzieci z zespołem Downa", tak nazywają swoje organizacje, jest Światowy Dzień Zespołu Downa (21.03.). Oczywiście jest opcja używania tego określenia jako wyzwiska, ale... ileż to razy pomyślę sobie albo wymamroczę w metrze czy w sklepie: "Co za debile?!", nie mając na myśli F70 z klasyfikacji ICD 10. A przynajmniej nie zawsze ;-)

*to moje wolne tłumaczenie poprawnej politycznie wersji niemieckiej ("maximal pigmentierter Mitbürger")

2013/05/28 15:43:22
Pisalam pare komentarzy wczesniej, dlaczego to okreslenie jest no go.
To sa zupelnie rózne dwie pary kaloszy, gdy ktos okresla siebie badz wlasna sytuacje jakimis dosadnymi slowami, a co innego, gdy namierza sie nimi blizniego.
Prosciej mówiac: moglo mi sie ostatnio cos przydarzyc, i sama o sobie mysle, "alem glupia krowa". Moje przezycie, moje odczucie, moja prywata, moje zdanie. Jednakze wypraszam sobie nazwywania mnie tym mianem przez osoby trzecie, a powodów mojego wypraszania sobie tego- mozna nadal znalezc w wierszyku Mychy, który wkleilam wyzej. Proste, nie?
Podobnie jest z uposledzonymi dziecmi czy ogólnie chorymi ludzmi. Ja, takze z powodu mojego zawodu, wole tutaj dmuchac na zimne, zanim mialabym komus nadepnac na odcisk. Kto chce, moze to zrozumiec, kto nie, ten nie musi,i juz.
Faktem jest, ze w wypisach, diagnozach i temu pokrewnej dokumentacji medycznej, wpisuje sie nie jakies nieokreslone zespoly, lecz wlasnie trysomie 21.
Gość: mamusia, 178-36-233-120.adsl.inetia.pl
2013/05/28 17:42:46
to tylko dziecko, strasznie malostkowa jestes

2013/05/28 19:15:42
Spirit & Berberys, przyznam szczerze, że jeśli o mnie chodzi, to kłócicie się równolegle, tzn. obie macie rację. Ta klasyfikacja jest obowiązująca (wierzę na słowo :))), ale widocznie w Niemczech, w instytucjach medycznych jest nieoficjalny (albo oficjalny?) zakaz używania tego terminu. Podobno w Szwecji ma obowiązywać (albo już obowiązuje) zakaz używania słów 'mama' i 'tata' na rzecz 'rodzic A i rodzic B' - czy to ma znaczyć, że wszyscy zaniechają używania tych słów (szczególnie, że po szwedzku słowotwórczo babcia i dziadek zawierają w sobie mamę i tatę np. farfar to dziadek, ojciec ojca, więc jak by się niby miał nazywać???), ale jak będzie taki prikaz (lub niepisany kod) to na pewno instytucje się temu podporządkują.

@ Nemuri, co mam kasować komentarze - mam przez to więcej wejść na bloga :))))
Naraze kasuję tylko kryptreklamosiejców.
Co do nazewnictwa i politycznej poprawności - to po dyskusji na temat słowa 'Murzyn' (a było ostro i też prawie na granicy kłótni) wiem, że i tak raczej nie dojdziemy do porozumienia, więc chyba trzeba wprowadzić zawieszenie broni :)

@ Mamusiu, o tej małostkowości do do mnie?
Noooo, masz rację. O tym właśnie był cały wpis :))))
Sorry, ja wiem, że piszę długo i z dygresjami, ale puenta jest jednak zawsze ... na końcu tekstu.

2013/05/28 19:18:54
@ Sabiat, mój mąż nie wchodzi do damskich łazienek :)))

A tak na serio, to mój mąż jest już przyzwyczajony i właściwie to dzięki niemu uczę się co raz lepiej trzymać język za zębami.
Rozczaruję Cię. Pejcze to nie moje klimaty :)) Wino też raczej nie.
Przytulenie może być, ale jak coś palnę, to raczej nie lecę do niego po pocieszenie. Sama wiem, kiedy przegiełam ;)

2013/05/28 20:40:55
@mamusia: "to tylko dziecko" - to ma być jakiś argument? Ale jaki? Dziecka, które nie potrafi się zachować (wszystko jedno dlaczego) powinni pilnować rodzice. Powinni też zadbać o to, żeby jednak zachować się potrafiło. Ale nie wiedzieć czemu, dzisiejsze mamusie twierdzą, że ich dzieciom wszystko wolno "bo to tylko dziecko" i wszyscy mają to znosić.

Już kiedyś pisałam... nemurineko.blox.pl/2013/01/a-to-Polska-wlasnie-s.html

2013/05/28 20:55:09
>Rozczaruję Cię. Pejcze to nie moje klimaty :))<
A dlaczego miałyby być Twoimi?
Przecież wyraźnie umiejscowiłem go za męskim paskiem do spodni. Na wszelki wypadek dopisze, spodni na męskich 4 literach.
:-)

>@ Sabiat, mój mąż nie wchodzi do damskich łazienek :))) <
No coś Ty, poważnie? Sama wychodzisz, tak jak moja Czarownica?
Respekt, respekt...
:-)
dobrej nocy @fidrygauka!

aha, cholera, rozbawiony przez moment zapomniałem o przypomnieniu o zaległym temacie, to ten z wykafelkowanym kościołem. Pamiętasz jeszcze o nim?
Gość: mamusia, 77-254-21-89.adsl.inetia.pl
2013/05/29 00:17:11
" nie wiedzieć czemu, dzisiejsze mamusie twierdzą, że ich dzieciom wszystko wolno "bo to tylko dziecko" i wszyscy mają to znosić"

rece mi opadly...

2013/05/30 16:20:19
@ Nemuri, voila :) Odpowiadam nowym wpisem.
@ Sabiat, powinnam napisać więc, 'to nie NASZE klimaty :)
Co do kościoła, to ... siadł mi twardy dysk i straciłam parę ostatnich miesięcy nie zbackupowanej pracy w tym parę ładnych wpisów i setki zdjęć do kolejnych, które tak skrzętnie gromadziłam. Fakt, ze to powstało w mojej głowie, więc w tym sensie jest do odtworzenia, ale ... trochę mi opadły skrzydełka :(

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!