Searching...
wtorek, 14 czerwca 2011

biedne polskie dzieci

"O kurcze, nie wzięłam ładowarki do telefonu" - to była pierwsza myśl, która przeszła mi dziś przez głowę, gdy rozpoczęłam pęd w kierunku dworca.

"Eee tam, to bez znaczenia. I tak zapomniałam telefonu" :)

To już u mnie objaw skrajnego zmęczenia. Ale przynajmniej wieczorem nie pykałam, tylko ucięłam sobie prawdziwą pociągową drzemkę.
Taką z 'dzięciołkiem'.
Co było o tyle zbawienne, że zaczynałam już mieć piersze objawy głodu wirtualnego :)


Ale gazetkę zdążyłam przejrzeć. A tam ...
Kolejna łzawa historyjka, podsycająca stereotypy.
Oto mamy Polkę, samotną matkę i .... sprzątaczkę. No, jakże by inaczej!
Bo przecież Polacy w UK to tylko sprzątają i pracują na zmywakach i budowach.

I ta biedna mama jest tak zapracowana i ledwo wiążąca koniec z końcem, że .... dziecko nie ma w domu ani jednej własnej ksiażki. Ma gry, przytulanki, telewizor i darmową biblitekę mijaną codziennie w drodze do szkoły, do której nie może tej matki zaciągnąć (do biblioteki, na szkołę już za późno :)).
A siedmioletnie dziewczę garnie się do wiedzy.

Evening Standard, wieczorna darmowa bulwarówka, opisuje więc tragedię matki i dziecka na swoich łamach. W ramach walki z padającym na mordę czytelnictwem. I w celu udowodnienia sensowności zorganizowanej przez siebie akcji rozbudzania miłości do książek wśród młodzieży (co się oczywiście chwali).

Artykuł się ukazuje, a po tygodniu ...
Dziewczynka przychodzi do domu, gdzie czekaja na nią 4 wielkie paki książek, które ułożone w piramidkę przerastają Aurellę. Dziewczynka skacze z radości, rozpoznając swoje ukochane tytuły i nie może się nadziwić, dlaczego spotkało ją szczęście porównywalne lub przerastające wręcz swoją hojnością Mikołaja. Okazuje się, że rzecznik Argosu, jednej z największych sieciówek prowadzących katalogową i internetową sprzedaż artykułów wszelakich (głównie gospodarstwa domowego), tak się wzruszył historią dziewczynki, że postanowił sprezentować jej owe książki.
Oczywiście nie miało to absolutnie żadnych podtekstów reklamowych.
Nie, skądże.
Czysta troska o zaniedbane dziecko z Polski.







Dziwne tylko, że padło akurat na nią, skoro podobno dziennikarka przeankietowała 18 000 dzieci.

Jak się przeprowadziliśmy na Wyspy, pianę na pysku wywoływał u mnie tekst przypadkowo napotkanych Anglików, na wieść, że jestem Polką:
"Oh!" - krzyczeli odkrywczo.
"I've got a Polish cleanining lady!" dodawali protekcjonalnym tonem, zadowoleni z siebie, że tak gładko udało im się pochwalić swoją znajomością innych kultur (że niby w ogóle znają kogoś z innego kręgu kulturowego).
Jakby ta informacja była niezbędnym przyczynkiem do dalszej konwersacji.
Mój mąż mi radził, żeby odparowywała: "Jak popracuję tu parę lat, to zatrudnię sobie angielską sprzątaczkę", ale jakoś taka riposta nie przechodziła mi przez gardło.


A z Aurelli jestem dumna, bo przynajmniej miała jakieś swoje ulubione tytuły. I, jak widać na zdjęciu, rozentuzjazmowała się należycie, co z pewnością nie przydarzyłoby się wszystkim z pozostałych 17999 dzieci :)


wtorek, 14 czerwca 2011





2011/06/15 06:57:13
Myślę, że na Wyspach już dawno opinie o nas - Polakach, zmieniły się diametralnie. Anglicy doceniają nie tylko wiedzę i wykształcenie Polaków, ale przede wszystkim zdolności i umiejętność szybkiego uczenia się. Kiedyś inżynier z Polski pracował w Anglii na zmywaku u Chińczyków, dziś składa CV w najlepszych firmach. I dostaje dobrą posadę:)
A z tymi dziećmi, to jak zwykle przegięcie. SE poszukają takich u siebie. Jestem pewna, że jest ich całkiem sporo;)

2011/06/15 10:40:17
Brytole zapewne nie mogli znaleźć u siebie dzieci, które znałyby chociaz jeden tytuł książki. Ale problem jest powszechny, nie tylko ich. Ja mam np. w domu analfabetkę, która ma pełen regał książek, a czytane jej było od 9 miesiąca regularnie, dzień w dzień przez niemal 8 lat. Kultura obrazkowa wypiera im mózgi.

2011/06/17 11:54:03
@Semiranno - zmieniły się albo i nie - zależy w jakim środowisku :)
@ Matko Zła - może jeszcze jest dla niej nadzieja? :)) A dla mnie jest nadzieja, że dostanę dostęp do blogu? Co to za zastrzeganie dostępu????!!!!

2012/08/29 14:21:58
ja to samo usłyszałam niedawno w Irlandii (o polskiej sprzątaczce). odpwiedziałam na to, że chyba też wolałabym polską sprzataczkę od irlandzkiej. trochę potem żałowałam, że tak powiedziałam ale satysfakcję z zamurowanej miny przez chwilę miałam... :)

2012/08/30 11:08:07
Hej Kasiu, rzeczywiście miny niektórych są nie do przecenienia, choć śmiem twierdzić, że niektórzy nawet nie pojmują aluzji. Inny poziom abstrakcji :)

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!