Searching...
środa, 5 października 2011

leczenie oziębłości seksualnej

Seks się sprzedaje, seks sprzedają, seks sprzedaje ...

We wszystich konstelacjach i odmianach.

Wie o tym każdy blogger, który choć raz zatytułował swój wpis używając podtekstów.
Ja raz zaszalałam (ale nie miałam wyboru :)) i od tej pory najwięcej ludzi wchodzi na mojego bloga wklepując frazę 'sex college' w różnych kombinacjach ortograficznych. Trochę to przykre, ale jakoś to przeboleję :)
Rozumiem, że ktoś wpisze 'cycki' ale próbuję sobie wyobrazić, co ma na myśli osoba googlająca taki tekst.
Czy naprawdę ludzie myślą, że są koledże uczące seksu?
Nevermind.

I o ile wiem, że czasami użycie nagości w kampaniach społecznych ma konkretne przesłanie, jak np. przy zachęcaniu do badania piersi i wczesnego wykrywania raka, czy nienoszenia futer lub niejedzenia mięsa (nie moja bajka, ale widzę w tym sens), to generalnie rzecz biorąc nagość jest mocno nadużywana lub wręcz zupełnie zbędna.




Prawda jest jednak taka, że nagość (głównie kobiet, bo jakoś tych facetów mniej sie 'społecznie' angażuje :)) po prostu przyciąga publikę.

W jednym tylko numerze Metra przeczytałam (okraszone zdjęciami) artykuły:

- o pani modelce w skąpym bikini będącej niewątpliwą atrakcją na chińskich targach ... nieruchomości ! (fakt siedziała raczej nieruchomo :))


- o idolce nastolatek Rihannie, która zapomniała założyć spodnie i wmawia wszystkim, że ona skupia się tylko na robieniu muzyki, a nie na prowokacjach.




- o wakacjach dla niezdecydowanych co zapakować do walizki i w co się ubrać na wieczorny obiad. Wakacjach ... w resortach dla naturystów, rzecz jasna!

Przy okazji tego artykułu dowiedziałam się, że moja ukochana Helen Mirren została uhonorowana tytułem Naturysty Roku 2004 przez British Naturism, za swoją swobodę i ... częstotliwość rozbierania się na potrzeby ról.
Ale powiedzmy sobie szczerze, w tym wieku mając takie ciało (nawet jeśli kapeńkę podretuszowane photoshopem) to faktycznie nie ma się czego wstydzić.




- oraz - i tu parsknęłam na cały pociąg kierując na siebie skonsternowane spojrzenia bractwa garniturowego - o terapeucie orgazmów.

Otóż niejaki pan Mike Lousada prowadzi negocjacje z NHS (angielską służbą zdrowia), by ta oferowała jego usługi pod swoim szyldem.
Pan, zwany orgazmicznym guru, proponuje w ramach swych terapeutych sesji (bagatela £100 funtów za godzinę) wzniesienie kobiet oziębłych seksualnie na wyżyny rozkoszy seksualnej.

Pan zastrzega się, że nie ma na myśli nic obleśnego. Nie jest też żigolakiem lub 'sex worker'em' - cokolwiek by to miało znaczyć.
On tylko zajmuje się masażem yoni, co w Sanskrycie oznacza żeńskie genitalia lub 'święte miejsce'.
No proszę, jak wszysto można sobie ładnie uduchowić i nadać temu wymiar filozoficzny :)


Swoją nowatorską ponoć metodę opracował czerpiąc inspiracje z różnych źródeł takich jak: psychologia kognitywna, różne metody psychoterapii, bioenergetyka, medytacja czy masaż sensualny.
Metoda ma pomóc głównie kobietom oziębłym seksualnie oraz zablokowanym (np. zgwałconym lub wykorzystywanym seksualnie).

Komentujący nową metodę psycholog kliniczny z NHS kategorycznie sprzeciwia się idei, by dotykanie pacjentek z poważnymi (temu nikt nie zaprzecza) problemami było dozwolone.
Pan Lousada pozwala sobie nie zgodzić się z tą opinią, ma bowiem wiele świadectw od kobiet, którym jego metoda pomogła.

Zresztą orgazm to nie zjawisko fizjologiczne przecież, ale PSYCHOLOGICZNE (czego podobno dowodzą badania nad kobietami po urazach kręgosłupa i po klitoridektomii, które są w stanie osiągnąć orgazm za pomocą myśli.)
Wiem, że poważna sprawa, ale ten argument mnie rozśmieszył totalnie, szczególnie jak przeczytałam o szczegółach 'terapii'.

Sesja składa się z 4 części.
Pierwsza to zrozumienie swoich emocjonalnych i psychicznych zahamowań. Rozmowa pomaga namierzyć pierwotny strach.

W drugiej części zwanej terapią fizycznego rozluźnienia napinanie różnych partii mięśni, naciągnie ścięgien, naciskanie specjalnych punktów układu limfatycznego ma uwolnić nagromadzone w ciele emocje i wspomnienia (hmm, ciekawe jakie wspomnienia zawierają w sobie np. moje łokcie).
Część trzecia to zmysłowe rozbudzenie czyli dotykanie różnych miejsc na ciele w celu otworzenia się na bodźce dotykowe.

Ostatni etap to rozbudzenie seksualne, polegające na ... masażu wewnątrzpochwowym w celu osiągnięcia wspomaganego orgazmu. Ważnym elementem tego etapu jest ... trzymanie drugiej ręki na sercu masowanej (he, he, nie wiedziałam, że to się teraz serce nazywa) lub w ostateczności głaskanie jej po włosach, by czuła się bezpiecznie i nie miała wrażenia, że terapeuta koncentruje się tylko na jej yoni.

Doprawdy, czysto psychologiczne podejście do sprawy.

No i powiedźcie sami, jak tu nie opluć gazetki z rana :)


 

środa, 5 października 2011


2011/10/05 15:04:03
Twoje wpisy czyta się z przyjemnością. Za dawnych dobrych czasów, kiedy Gazeta promowała ciekawe blogi (w minimalnym co prawda zakresie, ale jednak) Twoje wpisy na 100% trafiłyby na główną, bo na prawdę na to zasługują.
Teraz blogi "wpuszczają tam" sporadycznie i to tylko pod warunkiem, że piszesz o gotowaniu, pieczeniu, albo jesteś singielką. Czyli szanse raczej marne... ;-)))

pozdrawiam i gratuluję wyboru interesujących tematów oraz lekkiego pióra :-)

2011/10/05 15:54:05
Jonasz, aż nie wiem co powiedzieć (napisać :))!
Napiszę więc: Dziękuje, bo się mi miło bardzo zrobiło :)
Gotowanie zdecydowanie nie jest moją najmocniejszą stroną, pieczenie w ogóle nie wchodzi w grę, a singielką (z odzysku) na razie nie planuję zostać, mimo że zgubionego iphona jeszcze mojemu ślubnemu nie wybaczyłam!
Także faktycznie szanse marne :))

2011/10/05 16:25:02
Twoje łokcie pamiętają na pewno wiele przypadkowych zderzeń z różnymi sprzętami. Moje na przykład na pewno pamiętają co nie co, bo za każdym razem byłam bliska omdlenia. Czyli, że mesje terapeuta może aż tak do końca nie bredzić. Aczkolwiek niekoniecznie powierzyłabym mu swoje yoni, czy cokolwiek innego.

PS. Zgadzam się z przedmówcą :)

2011/10/05 17:26:41
Hehe dawno się tak nie uśmiałam.
Przecież tego typu usługi dla panów świadczone są przez protytutki! A tu proszę uczony mężczyzna, wie jak zaspokoić kobiety i zaraz nazywa siebie psychologiem. To ja wnioskuje, żeby wszystkie domy publiczne wciągnąc na listę NHS.
Pozdrawiam.
:)

2011/10/05 17:47:37
@veni - Dzięki.
A co do łokci, to ja nie wiem czy one coś pamiętają. Może jednak głowa? Pan mógłby mi ostateczności głowę pomasować.W żadnym wypadku nic poniżej!

@viki - dobry postulat :) W końcu osiąganie orgazmu to (cyt. za panem Lousada, choć tu akurat zbyt oponować nie będę :)) 'one of the body's natural birth rights'. A iluż zblokowanych facetów chodzi po tym ziemskim padole :)

2011/10/05 22:36:32
Zgodzę się, że dla kobiety sex to bardziej psychika, umysł niż ciało. Mężczyznom trudno w to uwierzyć, pewnie dlatego, że nie każdy chciałby się dowiedzieć, co tak naprawdę działo się w naszych umysłach :)

2011/10/06 23:25:42
"Mężczyznom trudno w to uwierzyć"
Ja myślę, że oni się nad tym w ogóle nie zastanawiają.
Też się zgadzam, że psychika odgrywa ważną rolę (na równi z fizycznością, bym powiedziała :)), ale po co wstawiać takie uwznioślone gadki a potem robić masaż yoni za 100 funtów? ;-D

2011/10/07 13:28:08
Jestem pewna, że ten pan ze swoją metodą miał olbrzymie wzięcie u klientek. W końcu - cóż znaczy głupie 100 funtów, gdy się ma porządnie wymasowaną yoni i zero wyrzutów sumienia, że się wynajęło jakiegoś żigolaka czy coś...

2011/10/07 15:57:36
@rest5
Bardzo proszę, pisz swoje komentarze wieczorem, to ja sobie w domowym zaciszu przeczytam. A tak, to mnie szefowa wyleje za nieopanowane kwiczenie w biurze (co z tego, że w czasie lunchu), albo zgarną mnie z ulicy do psychitryka za rechotanie się do komorki ;)
Gość: Caern, 89-78-12-237.dynamic.chello.pl
2011/12/06 16:00:50
Nie wiesz czemu ludzie wstukują Sex College? Chodzi o jedną z kilkudziesięciu kategorii PORNO. Dziękuję.

2011/12/25 23:56:30
Gościu Caern, z kategorii porno znam tylko dwie - porno i hard porno i obie raczej z teorii, więc nie miałam pojęcia, że jest taki podział. Doprawdy, ciekawe są zainteresowania niekórych ... Dziękuję.

2 comments:

  1. Tym razem pocieszę autorkę, gdyż wszedłem na ten blog po wynalezieniu przez googla pod hasłem "polska bajka pies gentleman" zdjęcia, które w moim mniemaniu wiązało się z przeciwdziałaniem raka piersi, trafnie jak się okazało.
    Temat mnie zaciekawił, wypowiedź się spodobała, lecz muszę się nieco nie zgodzić. Szanując siebie jako niezależną jednostkę, musimy mieć świadomość biologii naszego organizmu, mózgu i zależności tychże od naszych myśli jak i sprzężenia zwrotnego, które objawia się choćby pod wpływem zmiany diety. Stąd wniosek jest taki, iż wszystko jest WZGLĘDNE. Terapia zaproponowana przez tego pana jest co najmniej intrygująca, bynajmniej miała już miejsce w czasach przed pojawieniem się wibratorów i uznaniem histerii za wymysł lekarski (nawet zabawny film na ten temat powstał). Nie zmienia to faktu, że może pomóc i nie musi szkodzić, chociażby dlatego, że ów pan szufladkując się w medycznej sferze daje pacjentkom poczucie terapeutycznego sensu zabiegu, likwidując moralne blokady. Moje doświadczenie jako kochanka i partnera potwierdza, iż samo doświadczenie orgazmu może bardzo pomóc w dalszym rozwoju, przełamywaniu barier, a skoro pan się tak bardzo wyszkolił, jest duża szansa na postęp. Zatem dlaczego mielibyśmy odmawiać paniom takiej "przyjemności"? ;) Może i jest to pożywka dla nadużyć, bynajmniej opinie o lekarzach w sieci krążą również, a z tego co mi wiadomo, żaden rozsądny człowiek nie wybiera się na tego typu terapię bez zapoznania się z opiniami (choćby przykładem są opinie o ginekologach tak skrupulatnie sprawdzane przed pierwszą wizytą).
    A tak na marginesie, ktoś bajkę o psie gentlemanie, który wychodząc z domu zakładał melonik, płaszcz, brał walizkę i laskę, pamięta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że dopiero teraz się zebrałam na odpowiedź, ale było mi trochę nie po drodze z blogosferą.
      Tak, zgadzam się, że być może potrzebne jest odblokowanie możliwości przeżywania orgazmu (i zapewne potrzebne jest oddziaływanie fizyczne jak i poukładanie sobie pewnych rzeczy w głowie), ale jam z tej tradycyjno-pruderyjnej frakcji, która wierzy, że do tych zabiegów fizjoterapeutyczno-psychologicznych potrzebna jest też metafizyczna miłość, aby trwale odblokować czyjąś oziębłość.
      Nadal nie jestem przekonana co do intencji pana lekarza. Ale może to moja wyuczona podejrzliwość?

      Bajki o psie gentlemenie zupełnie nie znam, ale postaram się wkrótce nadrobić.
      Pozdrawiam :)

      Usuń

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!