Searching...
czwartek, 3 maja 2012

śmierć na wystawie

Wciągnęli ją za sznurek przewiązany wokół szyi i pchnęli z impetem na ławkę.

Nadszedł czas karmienia.


24-letnia Jacqueline Traide wyglądała na mocno przerażoną.

Musiano ją przytrzymywać, a usta na siłę rozwarto metalowymi hakami, połączonymi gumą ściskającą jej głowę.



Mężczyzna w białym kitlu ciągnął ją za kucyk tak długo, aż posłusznie wygięła głowę do tyłu.
Mdła papka, wpychana do przełyku łyżką wywoływała w Jacqueline odruch wymiotny.
Dziewczyna ksztusiła się i próbowała wyrwać.



Nic z tego.

Skrępowana i obolała musiała ulec.

Po wmuszonym posiłku nadszedł czas na dalsze zabiegi: podrażniające oczy zakraplanie, golenie głowy, raniące skórę zastrzyki, smarowanie przeróżnymi miksturami i podłączenie do parunastu elektrod.



 
Po dziesięciu godzinach umęczona, spłakana, zmarznięta i upokorzona dziewczyna umiera.
Na głowę zakładają jej plastikowy worek, a ciało wyrzucają na stertę kartonów wprost na ulicę.
Na Regent Street jedną z najbardziej ruchliwych ulic Londynu, gdzie przychodzi wyszukana i nadziana klientela.
 

zdjęcia z Daily Mail i skany z YouTube

Tłum gapiów (turystów, zakupoholiczek, poszukiwaczy sensacji i innych przypadkowych przechodniów) powoli wyłącza kamery i chowa smartfony.

Przerażeni widzowie tego niemego (bo oddzielonego grubym oknem wystawy) spektaklu zaczynają rozchodzić się każdy w swoją stronę.

Pracownicy sklepu przystąpują zaś do usuwania elementów osobliwego wystroju.


Na pierwszy rzut w koszu lądują zużute strzykawki i inne medyczne akcesoria. Później sterty drutów, opasek i metalowych klamr.
Na koniec ktoś zrywa z okna baner z napisem ...


Take Animals Out Of Cosmetic Testing

Sklep Lush, sprzedający ekskluzywne, ręcznie robione kosmetyki w taki drastyczny sposób włączył się w kampanię mającą na celu zaprzestanie testów na zwierzętach.

 Przyznaję się, że nie cierpię zapachu ichniejszych sklepów, który jest tak intensywny (i przypominający mi mydło Biały Jeleń oraz tym podobne zapachy socjalistycznych drogerii), że czuć go już w promieniu paru metrów od drzwi lokalu.
Mimo iż odpowiedni zakaz oficjalnie istnieje w prawie Unii Europejskiej, w Wielkiej Brytanii wciąż można legalnie sprzedawać produkty testowane na zwierzętach z innych części świata, włączając w to USA, Kanadę, a także Chiny, w których takie testy są wręcz niezbędnym wymogiem.

Wolontariusze skupieni wokół happeningu zachęcali (bez wątpienia poruszonych tym co widzieli) ludzi do podpisywania petycji do Parlamentu Europejskiego, tłumacząc, że nic nie usprawiedliwia cierpienia zwierząt w imię opracowywania składu chemicznego szminki czy cienia do powiek, a bezpieczeństwo produktu da się przewidzieć z niemalże stuprocemtową pewnością tylko w oparciu o wiedzę na temat jego składników.

Była to pierwsza kampania na skalę światową. Brało w niej udział 800 sklepów w 49 państwach.
Poruszyła nie tylko ‘zwykłych ignorantów’, którzy nabywają kosmetyki kierując się bądź ceną, bądź zachcianką, nie wnikając w etyczny aspekt zakupu.

Dr Chris Flower, dyrektor generalny Stowarzyszenia Producentów Kosmetyków, Artykułów Toaletowych i Perfum (The Cosmetics, Toiletries and Perfumeries Association) poczuł się zniesmaczony faktem, że protesty odbyły się w kraju, gdzie takie praktyki de facto nie mają miejsca.
Uznał też, iż opinia publiczna może przez to mieć nieco sfałszowany obraz Wielkiej Brytanii - kraju, który ma jedno z najbardziej restrykcyjnych legislacji w tej dziedzinie.
Jego zdaniem ‘ostrze miecza osądu’ zostało skierowane w kierunku przemysłu, który w aktywny sposób przyczynił się do rozwoju i propagowania metod alternatywnych.

Nie ukrywam, że nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym zagadnieniem na tyle głęboko, by radykalnie i konsekwentnie śledzić skład kupowanych kosmetyków.
Po części dlatego, że kupuję ich raczej niewiele (co oczywiście nie jest wystarczającym argumentem obronnym; można by bowiem rzec np: tak, okradłem babcię, ale przecież na niewielką sumę :))

Kampania jest drastyczna i niewątpliwie obnażająca istniejący problem.

Zgadzam się z opinią, że za wytwarzaniem co raz to nowych produktów nie stoi nic innego jak ludzka próżność, snobizm i głupia zachłanność ”na życie”.

Jak zwykle w takich sytuacjach, pojawiają się też jednak pytania z drugiej strony barykady:

- Czy nie jest to świetny pomysł na kampanię reklamową?

- Czy Lush ma ‘czyste’ ręce i rzeczywiście na żadnym etapie wytwarzania swoich produktów nie zahacza o nieetyczne praktyki/ nieetycznych dostawców?


- Czy niemalże zupełne nietestowanie produktów (jak to jest w przypadku firmy Lush) nie niesie za sobą równie wysokiego ryzyka?


- Czy kampanie na rzecz zwierząt nie przyćmiewają problemu taniej (i koszmarnie wykorzystywanej) ludzkiej siły roboczej w krajach trzeciego świata?


- Czy etyczne jest angażowanie ludzi w kampanię poprzez bardzo silne oddziaływanie na ich emocje i wywieranie na nich presji, by z marszu zdefiniowali swoje stanowisko?


- Czy widowisko odegrane przez performerkę jest rzeczywiście wiarygodne, a naukowy żargon nie mydli (nomen omen) oczu?


-Czy wszystkie testy na zwierzętach są równie drastyczne i zbędne?


Pytania, na które każdy (w miarę możliwości – a obawiam się, że dostęp do pewnych danych jest limitowany) musi sobie odpowiedzieć sam ...




czwartek, 3 maja 2012




2012/05/03 09:00:35
Ufff! W bardzo zamierzchłych czasach uczestniczyłam w cyklu wykładów z propagandy (to było za PRL, więc nie było wtedy mowy o reklamie czy promocji). Na jednych z zajęć wykładowca pokazał nam różne etapy kampanii antynikotynowej. Zaczyna się od tego, że mówimy, że palenie jest be - coś rodzaju "kochane dzieci, nie palcie". Potem intensyfikujemy działania i zaczynamy przemawiać do rozumy, potem do emocji. Ostatni etap to np. pokazanie konającego palacza i jego przeżartych rakiem płuc. - Co robi nałogowy palacz, gdy ogląda te przeżarte rakiem płuca? - zapytał nagle wykładowca i spojrzał na mnie. - Zapala papierosa - odpowiedziałam żałując, że ja nie mogę w tym momencie zapalić (wówczas byłam palaczem). Usłyszałam, ze odpowiedź jest prawidłowa, gdyż w momencie przekroczenia pewnego etapu emocji umysł odrzuca treści, które go do tego etapu doprowadziły. Prawdopodobnie osoby, które widziały ten happening zrobią wszystko by szybko o tym zapomnieć.
Zwróć uwagę na pytania, które zadałaś. Większość z nich nie podejmuje tego o co autorom kampanii chodziło, a więc problemu męczonych zwierząt.
 
2012/05/03 11:52:54
Jacqueline Traide przeżyła to w końcu, czy nie?
Po pierwsze - nie oglądała bym tego, bo od razu bym uciekła.
Po drugie - gdybym zdołała dotrwać do połowy, to pewnie wezwała bym policję (nie wiem, jak to jest w Anglii, ale prawo chyba nie pozwala na takie praktyki?) Rozumiem, że nie było to udawane, skoro kobieta cierpiała, płakała itd...(chociażby za swoją zgodą).
Po trzecie - już w sensie tej kampanii - jakie są inne możliwości testowania kosmetyków i leków? Na ludziach?
Właściwie nie zgłębiam się w ten problem, ale ja w ogóle nie jestem ani radykalnie ekologiczna, ani przesadnie nieekologiczna. Staram się w stopniu umiarkowanym - myślę. Właśnie: myślę czasami...
A tak w ogóle, to ja się już chyba nie nadaję do tych czasów...
 
2012/05/03 12:39:20
Parę lat temu oglądałam wstrząsający program Earth Link, w którym pokazano w jaki sposób ludzie wykorzystują/ używają zwierzęta do swoich konsumpcyjnych potrzeb i jak bardzo zwierzęta cieprią w tym procesie. Muszę przyznać, że po tym programie ograniczyłam spożywanie mięsa. Z drugiej strony dalej kupowałam, kupuję skórzane buty, leki itd. A wiadomo ze za skórzanymi butami stoi śmierć jakiegoś zwięrzęcia, za lekiem lata experymentów. Co więcej regularnie chodziłam do dentysty, a wiadomo, że wszystkie dentystyczne nowinki muszą być najpierw wypróbowane na ... zwierzętach.
Teraz z perspektywy czasu stwierdzam, że ja mam na to bardzo mały wpływ niestety. Dalej nosze w sobie ten wyrzut sumienia, że tak bezwzględnie wykorzystujemy zwierzęta.
Wiele rozmyślałam nad tym, dlaczego jedni rodzą się ludźmi a inni krowami lub kurami trzymanymi w nieludzkich warunkach. I doszłam do jednego wniosku, że reinkarnacja musi istnieć i my ludzie nie jesteśmy przypisanie do naszych ludzkich powłok na zawsze...tylko po śmierci możemy przejść w ciało nowonarodzonego byczka przeznaczonego do rzeźni....
Jedynie w taki sposób mój umysł może zracjonalizować te wszystkie okrucieństwa.
Kurcze, ale się rozpisałam. Trafiłaś mi tym tematem w czuły punkt.
A co do kampanii Lusha, to ja mam wątpliwości, co do wykorzystywania poważnego tematu "testów na zwierzętach" do kampanii reklamowej.
Pozdrawiam.
 
2012/05/03 20:07:47
@Ilenko, zgadzam się z tym, że nadmiar emocji nie pomaga. Człowiek włącza mechanizm obronny, szczególnie jak w danym momencie nic nie może z tym fantem zrobić.
Myślę jednak, że pewien cel został osiągnięty: część ludzi zada sobie pytanie nad sensownością pewnych poczynań. Może zacznie szperać dalej, może zmieni pewne nawyki.
Przyznam, że naprawdę trudno mi się jasno określić, bo -podbnie jak Viki zastanawiam się, czy aby akcja na pół gwizdka coś przyniesie. Z drugiej strony można niwelować niektóre zachowania.
Mój protest byłby chyba bardziej przeciwko w/w próżności i choremu nienasyceniu, jakie w dzisiejszych czasach cechuje wielu.

@Rest, dziewczyna nie umarła. Jakby umarła, to zrobiłby się z tego ogólnoświatowy skandal.
To był 'tylko' happening i dlatego myślę, że ludzie nie reagowali. Jak zerkniesz na film, to zobaczysz, że nie była ona aż tak brutalnie traktowana i 'współpracowała z oprawcą' :)
Tu w Anglii mają na tym punkcie niezłego fioła. Na pewno dziewczyna cierpiała dla sprawy (bo nie sądzę, żeby np. nie bolały ją szczęki, no i dziękuję bardzo, nie dałabym się tak wygolić nad czołem), ale na tej samej zasadzie cierpią ludzie złączeni kordonem rąk w czasie blokady dróg, podczas 'rozdzierania' ich przez policję. W pewnym sensie sami się na to skazują i godzą.

Nie wiem jak można inaczej testować kosmetyki i czy trzeba je testować. Myślę, że niektóre metody są jednak dużo bardziej humanitarne.

Jeśli chodzi o skrajności, to ... wszystko da się tak przedstawić, by udowodnić swoje racje. i (tak sobie cynicznie myśłę) na wszystkim można zarobić. Na antyglobaliźmie, na globalnym ociepleniu, na szkodliwości szczepionej, na testach na zwierzętach.
Nie mówię, że akturat występujące w filmie panie nie są szczere w swoich intencjach, ale czasami ... jesteśmy częścią większej machiny i kręcimy się w kółko poruszani siłą z zewnątrz, przekonani o tym, jak ważne zadanie mamy do wykonania ...
 
2012/05/03 20:24:06
@Viki, ja mam może trochę inne spojrzenie. Tzn. nie wierzę w reinkarnację i nie stawiam zwierząt na równi z ludźmi (nie mówię, że ty stawiasz, ale chodzi mi o to, że raczej nie mam oporów, by jeść mięso - choć może i tu tkwię w nieświadomości).

Zgadzam się natomiast z tym, że mam na wiele rzeczy bardzo mały wpływ i to mnie często zniechęca do działania.
Niby wiem, że w jedności siła, ale ... myślę, że wiele rzeczy poszło już za daleko. Nie czuję się siłaczką, która będzie 'ponosić śmierć dla idei' narażając np. swoje życie, albo życie swojej rodziny (niektórzy nazywają to konformizmem :))
Nie rozumiem ludzi skrajnych, z donkiszoterskimi zapędami (jako ciekawostkę polecam fajny wpis).

Nie zmienia to faktu, że zwierzęta niewątpliwie są wykorzystywane i cierpią okrutnie i niepotrzebnie, przez nasze nienasycenie i dominację, która przybrała chory kierunek (tu kolejny ciekawy, choć ostry wpis).
 
2012/05/03 21:07:52
Fidrygauko, problem wykorzystywania zwierząt to jednak inny temat. Ja tez jestem wegetarianką i mnie nie są potrzebne podobne kampanie, żeby być przeciwko wykorzystywaniu zwierząt do badań nad kosmetykami - raczej z kosmetyków zrezygnuję niż z choć jednego futrzaka. Nie zmienia to faktu, ze lepiej nie brać się za coś, gdy się nie można przewidzieć skutków. Zbyt agresywna kampania często nastawia ludzi wrogo do tematu kampanii. A przekonanie przekonanych to raczej średni sukces.
 
2012/05/04 12:28:46
@Ilenko, nie rozumiem stwierdzenia, że "problem wykorzystywania zwierząt to jednak inny temat". Inny od czego?

Jeśli zaś chodzi o samą kampanię, to dodałam we wpisie (przeoczoną wcześniej) informację, która zmienia trochę skalę zjawiska, a mianowicie ... akcja odbyła się w 49 krajach w ponad 800 sklepach tej sieci na całym świecie. Nie wiem, czy akurat tak drastyczne happeningi miały miejsce wszędzie, ale celem ich nie było przekonywanie przekonanych, ale zberanie podpisów pod petycją do UE.
Jak wyczytałam, pod samym sklepem na Regent Street zebrano ok. 700 podpisów, a w czasie całej kampanii (od 24 kwietnia 2012) 2000.

Ponadto Lush złączył swoje siły z Human Society International i jak dotąd liczba podpisanych petycji to ponad 200 000.

To jednak przemawia za pewną skutecznością tej kampanii (choć zależy, co będzie punktem odniesienia :))
 
2012/05/04 20:36:26
Ogólnie - uważam kampanię za trafioną. Pewnie rzeczy trzeba uświadamiać w sposób brutalnie prawdziwy, bo po prostu o tym się nie myśli, człowiek nie nad wszystkim zastanawia się głębiej - bo musiałby zwariować.
Nad "letnimi" akcjami przechodzi się szybko do porządku dziennego. A ta wali po głowie.
Takim głupkom prozwierzęcym jak ja - zrobiłoby to krzywdę emocjonalną. Ale na tle zwierząt jestem egzaltowana. Myślę, że kampania ma szansę zwrócić uwagę tych, którzy nie mają zwierzęcego fisia - czyli właściwej grupie.
ilenka50
2012/05/04 21:16:09
Figrygauko, albo rozmawiamy o wykorzystywaniu zwierząt do badań nad kosmetykami, albo rozmawiamy o tej kampanii. Gdy łączymy te dwie rzeczy robi się bałagan.
 
2012/05/04 21:18:54
Nie doczytałam Twojego wpisu do końca. Nie ma znaczenia, ile zebrano podpisów. Ważne jest, ile osób po tej kampanii poszło do sklepu, spojrzało na opakowanie i postawiło produkt na półkę, bo nie miał informacji, ze nie testowano go na zwierzętach. Tak się liczy efektywność kampanii, jakichkolwiek. Złożenie podpisu nic nie kosztuje. Zapłacenie o 2 zł więcej to dla niektórych osób jest spora zapora.
 
2012/05/05 11:50:26
Fidrygauko, opisałaś z literackim kunsztem, wspaniale! Byłem przekonany, że to fragment jakiejś Twej prozy. Gratuluję, ilustracje też przekonujące, brakowało mi tylko jabłka Leopolda.
Ilenko 50 - Do końca życia pozostanę nałogowym palaczem, chociaż od lat tylko akcyjnie, gdy od domu odjadę w Karpaty porozkoszować się naturą. A W DRODZE POWROTNEJ PLAUCHY paluchy, przepraszam za capslocki, ŻÓŁTE TRĘ O ASFALT I OBŻERAM SIĘ SŁODYCZĄ MIĘTOWĄ LICZNYCH PAST DO JESZCZE LICZNYCH ZĘBÓW.
I w domu jestem niewinnym abstynentem, wszelako do chwili, gdy w radio usłyszy się wężowy syk niejakiego prof. Zatońskiego, który mami: papieros jest niezrowy, niezdrowy, niezdrowy, więc zapal, zapal, zapal marcinie, szkoda każdej w życiu zmarnowanej bez papierosa chwili! I naprawdę wielkim wysiłkiem woli powstrzymuję się przed wyskokiem na ulicę, na wieś, by rzucić się na spotkanego palacza, ograbić go z peta jednego, drugiego, paczki całej (jednego zostawię mu na otarcie tchawicy), łazić po domach, gdzie śpią palacze i budzić ich, duszeniem, inną przemocą zmusić do oddania dóbr w tej chwili najcenniejszych.
 
2012/05/05 21:38:20
@Ilenko, kampania jest o wykorzystywaniu zwierząt w przemyśle kosmetycznym, więc chyba to się jakoś łączy :)
Rozumiem, że chodzi ci o skuteczność tak drastycznej formy wyrazu. Mimo różnych wątpliwości myślę jednak podobnie jak Daria :)), że drastyczność ma swoje zalety, bo po obejrzeniu tych zdjęć nawet taki ignorant jak ja zaczyna sobie stawiać pewne pytania.

Ilość podpisów jest jednak jakimś wymiernym efektem tej kampanii, który - w myśl założenia organizatorów - obróci się w całkowity i egzekwowany zakaz sprzedaży takich kosmetyków, co w efekcie końcowym zmniejszy ilość eksperymentów na zwierzętach (bo w zupełne zaniechanie takich praktyk nie wierzę).

I na koniec - żeby ludzie świadomie przekroczyli tę 'zaporę' 2 złotych to muszą tę świadomość mieć.

Normalnie brzmię jak rasowa ekolożka, do której mi daleko :)

Podsumowując - sama wcale nie jestem do końca przekonana co do moralnej strony tej kampanii, ale skuteczności chyba jej odmówić nie mogę.

@Dario, wali po głowie i po emocjach.
Z drugiej jednak strony ... będę tu sama sobie adwokatem diabła: Czy zwolennicy aborcji dają się przekonać jak widzą drastyczne zdjęcia poszarpanych ciałek? Czy one przekonują nieprzekonanych?

@Marcinie, dziękuję za miłe słowa. To nie proza, to proza życia :)
No i mam nadzieję, że prof. Zatoński nie osiągnie swojego niecnego, "wężowego" celu i nie namówi cię jednak na aktywne palenie :)
 
2012/05/06 00:18:27
Nie, ale ONI MAJĄ OPINIĘ, a tu często rzecz w niewiedzy i nieświadomości, o co w tym testowaniu chodzi:P Mało kto marzy nocami o katowaniu biednych zwierzątek... A już marzących o "zbawieniu" wielu.
Tak łatwo mnie nie podejdziesz:P
 
2012/05/06 00:20:36
Aha, byłam w kilku okolicznościach na spotkaniach z Prof. Zatońskim i jakoś go, cholera, nie lubię... Jasne - jestem palaczem, ale nie w tym rzecz. On jest trochę, jak w fanatyk religijny.
 
2012/05/06 11:20:39
O rany! Oto dlaczego nie należy rzucać perły przed wieprza: Fidrygauko, tak sugestywnie opisałaś tortury, opatrzyłaś je smakowitym materiałem ilustracyjnym, że tuż po ostatniej kropli Twej kropki, oszołomiony, niezainteresowany dalszą treścią (za co przepraszam, ale doceń, proszę, odwagę cywilną, z jaką wyznaję nędzę swych zachowań) polazłem do kuchni. Ponieważ był, jak sądzę, dzień, pora poobiednia, wziąłem z talerza zapomnianego po tłustym czwartku pączka, zagłębiłem go w resztce musztardy i, złorzecząc na kundla zza płotu, jąłem ponownie przeliczać niebieskie migdały.
 
2012/05/06 11:23:26
@Daria, opinia opinią, ale też są stosowane ostre środki wyrazu.
To jak wygląda efekt aborcji to też jest fakt, niezależnie od tego, jak ludzie to nazwą: zarodek, zbiór komórek, czy człowiek - ma ręce, nogi, głowę.
Jednak jak ktoś za aborcją, to chyba taki obraz nie podziała na zmianę jego poglądów - i tylko o to mi chodziło (czyli zadawane sobie samej bardziej, po raz kolejny pytanie nad skutecznością pewnych środków), a nie o podchody :))

A i profesor Zatoński używa 'fanatycznych' argumentów, bo jest święcie przekonany o słuszniości swoich poglądów. Pewnie miał objawienie, pracując w Centrum Onkologii.
Swojego czasu bywałam tam często i ... niestety nie dziwię mu się.
Tam się można 'nawrócić'.
 
2012/05/06 11:31:57
Niechże profesor Zatoński walczy o swe racje i o zdrowie powszechne, lecz niech nie czyni tego jak ostatni, za przeproszeniem, mędrzec! Przecież swymi apelami nie skusi do rzucenia palenia osób niepalących ani palących zaprzysięgłych, palących z wizją, jak śp. nasza noblistka poetka czy książę z Maison Lafitte. A walczącym z nałogiem takim jak ja robaczkom tylko wciska w oczy widok cudnego, ćmiącego się peta wraz z zawartą w nim rozkoszą wszelaką. Ponieważ żyjemy w kraju nadprodukcji i niezaspokojonego popytu, należałoby raczej podziałac na wyobraźnię za pomocą prostych równań arytmetycznych. W ostateczności obciążyć producentów tytoniu tą samą przypadłością polityczną, która cechuje rodzimych speców od papryki. Polskiej papryki od roku do ust nie wziąłem i już nie wezmę.
 
2012/05/06 11:32:10
@Marcinie, odwagę cywilną doceniam :)
Faktycznie nieźle na Ciebie ten wpis wpłynął, sądząc po kombinacji pączką z musztardą.
I jeszcze się kundlowi zza płota dostało :)
 
2012/05/06 11:55:44
@Marcinie, na polskiej papryce się nie znam. Coś cię jednak musiało do niej zniechęcić, coś przekonać do jej niekupowania.
I o tym właśnie poniekąd jest ta dyskusja.
Na niektórych oddziałują obrazy, na innych liczby, ale ... w efekcie końcowym sami jesteśmy odpowiedzialni za zmianę naszych poglądów.
Na pewno różne kampanie poruszają taką czy inną strunę. Jedne dają do myślenia, inne zniechęcają.
Ale to 'Nieprzekonani' muszą podjąć decyzję. Tak albo siak.
Z moich obserwacji wynika, że jednak ... najczęściej pozostajemy przy swoich, uformowanych w wieku młodzieńczym, przekonaniach.
Nie mam niestety na poparcie tej tezy żadnych wiarygodnych statystyk. Bazuję na intuicji :)
 
2012/05/06 12:52:59
Na spotkaniach z Psorem sugerowałam podjęcie bardziej drastycznych metod, tłumacząc, ze dla Mojej Grypy Docelowej, na co dzień mającej kontakt z rozwleczonymi malowniczo flakami hasło "papierosy są do dupy" jest banalne. Nie chciał...
 
2012/05/06 13:24:51
A ja widzę efekt kampanii nieparkowania na miejscach dla niepełnosprawnych. Kiedyś się na to nie zwracało uwagi - teraz piętnuje społecznie. Jest różnica. Plus ludzie mają większą odwagę zwrócenia uwagi bucowi, który sobie na to pozwoli. Czyli czasem lampart może zmienić swoje cętki;)
 
2012/05/06 20:25:27
Daria, pisząc o pozostawaniu przy swoich przekonaniach miałam na myśli (czego nie sprecyzowałam :)) bardziej wartości moralne. Na niwie społecznej (miejsca parkingowe dla niepełnosprawnych, recycling, zwierzęta itp.) chyba jesteśmy bardziej reformowalni, choć to oczywiście tylko moje przypuszczenia.

Co do papierosów to nie wiem, bo nie jestem palaczem i nie mam w rodzinie palaczy, więc trudno mi się właściwie do tego odnieść (poza pewną wiedzą teoretyczną :))

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!