Searching...
środa, 12 grudnia 2012

Słonina

Słonina może być bardzo wdzięcznym tematem na lodowate angielskie wieczory.
Oczywiście lodowatość jest pojęciem względnym.
Wyspiarskie gazety trąbią o Potworze ze Wschodu ('The Beast from the East'), snują ponure wizje frontów atmosferycznych nadciągających znad Rosji, lubują się w używaniu przymiotnika 'syberyjski' i wykazują (nie po raz pierwszy) kiepską znajomością geografii, przestrzegając ludzi przed 'arktycznymi temperaturami' (tak gdzieś w okolicach -8°C !!!)
Co nie znaczy, że w Anglii nigdy nie ma zimowej aury.

tak BYWA :)

Choć powiem szczerze, że angielskim nastolatkom nie przeszkadza chodzić z GOŁYMI NOGAMI w samych skarpetkach przez caluśki okrągły rok.
Gdzieś kiedyś czytałam, że nieumiejętność dostosowania ubrań do pory roku (i generalnie nieadekwatność zachowań do sytuacji) jest jednym z objawów niedojrzałości psychicznej.

Hmmm, pozostawię to bez komentarza ...


Uwierzcie mi, że fotografowanie nóg dziewczynek w wieku szkolnym, to nie jest moim hobby, ale nie mogłam się powstrzymać :)
Ja wczoraj wskoczyłam w swoją ruską czapkę, ale kto wie, może mam skłonności do przesady? ;-))


A na zimno, wiadomo, najlepsza jest słonina. Potwierdzi to każda bestia ze wschodu :)
'Sało i wypiwka' rozwiązują niejeden problem.



Ale ja nie o tej słoninie dziś chciałam.
Nawet nie o tej obuwniczej, chociaż ... tu już zbliżamy się powoli do sedna sprawy.
Od butów na słoninie niedaleko już bowiem do tematu podeszw.
A podeszwy mogą być bardzo śliskie.
Dosłownie i w przenośni.

Na swoich własnych podeszwach, całkiem niedawno, ostro przejechał się Peter Tejler, nowo mianowany ambasador Szwecji w Iranie.
Dyplomaci słyną ze swojej delikatności, wrażliwości wobec zagraniczych oficjeli i znajomości lokalnych zwyczajów.
Pan Tejler, jednakże, popełnił jednak ogromne faux pas i znalazł się w centrum afery dyplomatycznej, gdyż w rozmowie z prezydentem Iranu Mahmoudem Ahmadinejadem pokazał mu ... podeszwę swojego prawego buta.
Pokazywanie podeszw jest w niektórych krajach islamskich złamaniem dobrych obyczajów, albowiem podeszwy mają bliski kontakt z ziemią, są bliżej diabła i bardzo daleko od Boga.

Wkurzony Ahmadinejad nie zastanawiając się długo odwdzięczył się tym samym obraźliwym gestem (czy słowo 'gest' może się odnosić do nóg?) i założył nogę na nogę.
Dobrze, że nie zachował się tak, jak inni islamscy protestujący, którzy na znak pogardy i dezaprobaty potrafią butem ... rzucić w interlokutora.


W świetle ostatniego przykrego w skutkach wydarzenia wrażliwość wraca (a przynajmniej powinna wrócić) do łask.
Czasami - szczególnie jeśli chodzi o niektóre kraje muzułmańskie - mam wrażenie, że przeradza się ona w nadwrażliwość.
I to na punkcie rzeczy które mi, pogardy godnemu innowiercy, wydają się mocno niezrozumiałe.
Czy życie nie byłoby prostsze, gdybyśmy dali sobie trochę na luz i nie wyolbrzymiali wszystkiego do niewyobrażalnych rozmiarów?

rysunek politycznie raczej niepoprawny, ale coś w tym jest


Podczas gdy jedni oburzają się na najmniejsze chociażby odstępstwo od tradycji, inni starają się dostosować do ...zmieniającej się rzeczywistości.

Brytyjczycy, jak mało który naród w Europie potrafią się otworzyć na inne kultury i zwyczaje.
Nie wszystkim mieszkańcom Wysp, a szczególnie zapamiętałym royalistom, tradycjonalistom i nacjonalistom przychodzi to z łatwością.
Ostanio mieli twardy orzech do zgryzienia.
Musieli jednak ulec determinacji pewnego Sikha, który oprócz miłości do Królowej i chęci chronienia rodziny królewskiej, kocha też religię swoich przodków.
Jatinderpal Singh Bhullar dostał pozwolenie, by zamiast tradycyjnej czapy z niedźwiedziego futra, noszonej przez gwardzistów (od ponad stu lat), mieć na służbie 'religijne' nakrycie głowy - turban.
Nawet niektórym współtowarzyszom broni koncept się nie spodobał, gdyż ich zdaniem wyróżniający się Scots Guards (żołnierze pełniący m.in. służbę przed pałacem Buckingham) ośmiesza całą kompanię.
Teraz czekamy na arafatkę :)


A powracając jeszcze do tematu słoniny ... to czyż według logiki słowotwórczej słoniną nie powinno nazywać się mięso słonia? :)))

Słonie - abstrahując od polskich anomalii słowotwórczych - to bardzo wdzięczny temat.
Jedni lubią je ukulturalniać, inni wolą z nich czerpać korzyści.
Nadmierna ekspoatacja, szczególnie kości słoniowej (ivory) spowodowała, że słoniom mogło grozić jeśli nie totalnie wyginięcie, to przynajmniej mocne przetrzebienie liczebne.

Znaleźli się więc dobrzy ludzie na tym świecie, którzy postanowili zarabiać na słoniach w mniej inwazyjny sposów.

Ekskluzywny hotel Anantara w Tailandii zaczął serwować swoim klientom nową odmianę kawy.
Kawa ma dobry, pozbawiony goryczki smak.
Uzyskiwana jest, jak to kawa, z nasion kawowca.
Ziarna te wymagają jednak specjalnej obróbki, do której wykorzystywane są słonie.
Chodowane w ośrodku pomocy dla słoni stado 30 olbrzymów karmione jest codziennie przez poganiaczy czerwonymi owocami.
Słonie zajadają je ze smakiem, a po jakimś czasie, tak jak wszystkie nasiona (które z natury swej nie dają się tak łatwo przetrawić - jest wszak jedna z najpopularniejszych metod rozsiewania) radośnie wydalają.
Wtedy do akcji wkraczają poganiacze, którzy muszą 'oddzielić ziarno od plew'.
Potraktowane kwasami ze słoniowych żołądków ziarenka tracą swoją gorycz nadawaną przez zawarte w nich proteiny.



Wyzbierane 'klejnoty', zwane czarną kością słoniową (black ivory - no doprawdy, uroczo!) poddawane są dalej najzwyklejszej obróbce.
W ordynarnie pospolity sposób są suszone, palone i mielone.
A następnie serwowane w kawiarniach dla snobów w cenie - bagatela - 30 dolarów za filiżankę.
Nie myślcie jednak, że na trzydziestu osieroconych słoniach i oryginalnym hotelu w Tajlandii się kończy. Pewna kanadyjska firma jest zainteresowana 'produdukcją' smakowitych ziaren na większą skalę.
Kawa zyskała czułą nazwę 'crappuccino' (crap-gówno) i stała się przemiotem licznych dowcipów.
Mówi się np. że taką kawę trzeba wypić do ostatniej kropelki - to the last dropping (gra słów: drop-kropla, dropping- odchody, bobki).

Wypilibyście?


środa, 12 grudnia 2012




2012/12/13 07:49:36
Mm, tej kawy bym nie wypiła, ale pełen podziw dla odważnych :D A właśnie, idę sobie zrobić kawunię.

2012/12/13 10:33:40
Kawa, którą zawsze piję, też nie ma goryczki. I nie jest najtańsza.
Kurczę, lecę sprawdzić kraj pochodzenia :)

2012/12/13 11:14:55
Słyszałam już o tej kawie:) Mnie bardziej fascynuje, jak ludzie wpadli na pomysł, by przetwarzać tak odzyskane ziarna. Teraz to można racjonalizować, że mniej goryczy i inne sratatata, ale co z pierwszym razem?

Co do gwardzisty w turbanie, to mam bardzo mieszane uczucia.... Rozumiem i nie rozumiem jednocześnie, bo tradycja to bardzo ważna rzecz, ale przecież nawet tradycje podlegają ewolucji... może wolniej, ale jednak.

A przy okazji zapytam... bo w moim skromnym konkursie zostałaś laureatką, o czym poinformowałam na swoim blogu oraz mailem... I cisza... Której nie potrafię zinterpretować. Milczenie może oznaczać albo zgodę, albo obojętność, albo, że moje powiadomienia do Ciebie nie dotarły... albo może jeszcze coś... Wiem, że bardzo cenisz sobie anonimowość w sieci, więc nie chcę naciskać, ale byłoby mi bardzo miło, gdybyś w jakiś sposób ustosunkowała się do wyróżnienia.

2012/12/13 11:31:35
Jak dobrze, że nie pijam kawy. A gołe angielskie łydki, no cóż, na Wyspie przeziębienie to nie choroba. A pan w brązowym na zdjęciu obok Ahmadinejada, wygląda na nader znudzonego tą wojną podeszew.

p.s. interlokutor - fajne słowo :)

2012/12/13 11:37:06
Ren-ya!
Kochana, przepraszam, ale ostatnio (co widać po częstotliwości wpisów) biegam po blogosferze, a poza tym odpowiedziałam na pytanie nie w celach nagrodowych, więc nawet nie zauważyłam.
Dziękuję bardzo!!!! Oczywiście, że się ustosunkuję i nagrodę jak najbardziej przyjmę, szczególnie od takie Zdolnej Filozofki :))
Tak mi głupio!
Jejku i tak się cieszę. Jak głupia :)))
(sprawdziłam pocztę gazetową - bo wiesz, ja tam za często nie bywam :))))

A co do kawy i pierwszego razu, to może było tak, że jakiś biedny tajwański chłop miał tylko jeden krzak kawowca, przyszedł słoń, wyżarł mu nasiona z całego krzaka, biedak się załamał, ale po paru dniach zobaczył wydalone ziarenka, stwierdził, że co mu tam i tak mieli się tylko wysuszone nasiona bez otoczki. Wysuszył, wyłuskał ziarna, zmielił, zaparzył i stwierdził, że całkiem całkiem.
To taka bajeczka.
W ramach akcji 'Blogerzy bajki piszą' spróbuję wymyślić coś bardziej wyrafinowanego.

Jeśli chodzi o niedźwiedzią czapę, to przyznam Ci, że też mam mieszane uczucia, bo tolerancja, tolerancją, otwarcie na inne kultury jak najbardziej, ale czy koniecznie kosztem własnej???
To jednak jest parę ładnych lat tradycji.
A jeden precedens pociąga za sobą kolejny ...

2012/12/13 11:49:41
Co do (braku) czapy - skoro musi nosić turban, to niech nosi. Ale czemu nie nosi go pod czapą? Liczy się tylko, jak jest to robione na pokaz? To chłam nie tradycja czy tam religia....

Co do kawy - żadnych oporów. Jemy i pijemy o wiele większe "świństwa", nie bulwersując się tylko dlatego, że nie wiemy, co i jak przetworzone sobie serwujemy.
Swoją drogą jest jeszcze droższa wersja, kopi luwak, co to przechodzi przez cywety a nie słonie (pewnie masa przerobowa mnniejsza to i cena droższa no i cywety te ponoć żyją dziko).

No a słonina... czy do jedzenia czy na bucie - tak samo obrzydliwa!

2012/12/13 12:46:39
@ Bebe, o chorowaniu na Wyspie to można by kolejną książkę (może popełnię kiedyś, ale najpierw wypadałoby jakąś pierwszą napisać :)))

Pan tłumacz wygląda mi raczej na zestresowanego. Nie wiadomo, co też ten cham Tejler wygadywał, może równie haniebne i obraźliwe teorie, a pan się dwoił i troił, żeby jakoś to składnie przełożyć? :)

Interlokutor też mi się podoba :))

@ Nemuri, fakt pewnie często nie jesteśmy świadomi, co sobie sami serwujemy (niektórzy np. zjadają gluty lub poobrgryzane paznokcie, pod którymi nie wiadomo co siedzi :))
Co do cywet (przeczytałam; nie że taka mądra jestem), to podobno crappuccino ma tę przewagę - zdaniem niektórych - że nie ma w sobie 'nutki mięsnej', która ponoć przewija się gdzieś w tle kopi luwak. Ponadto słoniowy 'slow-cooker' jest dużo bardziej efektywny, ze względu na rozmiary.
15-30 godzin mieszania się smaków: bananowego, bambusowego, trzcinowego i kawowego daje podobno zachwycające efekty.
Hmmm, ja jednak się raczej nie skuszę ...

Co do turbana, to zgadzam się - czasami tzw. uczucia religijne są demonstowane zbyt nachalnie.
A grzeczni Anglicy się godzą na kolejne ustępstwa, często zupełnie niekonieczne lub wręcz powodujące kłopoty. Swojego czasu było tu głośno o muzułmance, która została naczelnikiem komisariatu policji i nie chciała podać ręki głównemu szefowi policji.
To ja się pytam, jak ona się będzie obchodzić z przestępcami płci męskiej, skoro religia zabrania jej dotykać facetów????

2012/12/13 13:56:55
Ja na szczęście nie piję kawy:) nie mam się czego obawiać...
Jak byłam mała to zawsze mówiłam, że słonina to mięso ze słonia. To było dla mnie wtedy logiczne :)

2012/12/13 16:01:20
Mila, ale moze tiramisu jadasz ;-P

2012/12/16 10:44:52
Co do tego Sikha to nie rozumiem czemu nie mógł czapy nałożyć na turban - bo co, mózg by mu się przegrzał? Albo choć łańcuch złoty doczepić, no chyba że Sikhowie nie mogą mieć złota na brodzie, bo to fospas jakiś ichni.
Idiotyczne.
Dofinansowuje się szkoły koraniczne, pozwala każdemu na swoją własną czapkę, a potem płacz, że nie ma asymilacji. Paradne.

2012/12/16 12:40:14
IK, z tą asymilacją to temat na poemat.
Ja sama nie rozumiem wielu rzeczy. Z jednej strony owszem integracja, asymilacja, ułatwienie dostępu, równe szanse, ale dlaczego kosztem własnej kultury i zwyczajów?
Wydaje mi się, że częściowo wynika to z ... postkolonialnego poczucia winy.
A przypadki finansowania z pieniędzy podatników najbardziej ekstremistycznych wyznawców islamu, nawołujących do zagłady 'niewiernych' są w Anglii powszechnie znane.

2012/12/16 12:56:26
Wietnamczycy robia podobna kawe. Tzn ich przechodzi przez uklad pokarmowy fretki, fasicy czy innego malego futrzaka. Pilam, nie jest mozno palona, ma nawet lekko czekoladowy smak:) ale do moich ulubionych nie zalicza sie.

2012/12/16 13:24:58
Duo, do odważnych świat należy! :)


0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!