Searching...
czwartek, 26 maja 2011

zegarek

Nic, (no chyba nic) nie jest w stanie tak mnie wytrącić z równowagi i wybić z rytmu jak brak zegarka.
 

Nie, nie jest to żaden amulet, przedmiot magiczny, pamiątka, prezent od ukochanego.
 

Ale MUSI być.
 

A go nie ma. 
Mam już oczywiście gotowe setki teorii spiskowych. Jak ktoś oglądał 'Dzieciństwo Muppetów' i zna problem zaginionej kurki Camilli niejakiego Gonza, to wie, o czym mówię.
 

Najprawdopodobniej, nieeee, na 100% ktoś z domowników wziął. No bo jakże by inaczej? Ja ZAWSZE kładę go w to samo miejsce: w kuchni na blacie, albo w łazience na parapecie, albo w sypialni na regale, albo na komodzie, na stole w salonie, na mikrofalówce, albo po prostu chowam do kosmetyczki, żeby ktoś nie wziął. I w dzikim amoku sprawdziłam dziś wszystkie te miejsca i NIE MA. 

Więc na pewno ktoś wziął!!!
No naprawdę, chyba tylko po to, by mnie zestresować :). Miało być dziś z rana o Królu Lwie, ale niestety złodziej zegarka pokrzyżował mi plany. Najśmieszniejsze jest to, że w domu zegarek mi przeszkadza. Jak tylko przekraczam próg, chowam klucze do torebki i nigdy ich nie gubię (Ludzie, no jak można zgubić KLUCZE? :))
Ale zegarek to insza inszość - w ciągu dnia muszę zegarek czuć na łapce. W domu jednak mnie drażni i przez to ląduje w różnych ciekawych miejscach. 


Czytalam kiedyś taki zabawny utwór Katarzyny Lengren o bałaganiarzach (zwanych eufemistycznie ludźmi południa ;)) i stwierdzam, że podoba mi się to określenie. Jakoś brzmi lepiej ;))
Drugą, w dzisiejszym rankingu porannych 'dobijaczy' była pani kupujaca bilet na jutrzejszą podróż i omawiająca cały rozkład jazdy z kasjerem. Tylko dlaczego w godzinie szczytu? Czy ona nie wiedziała, że ja zegarka nie mam, czy co? Choć w sumie mała przebieżka do pociągu poprawiła mi ciśnienie w ten lodowaty, mżysty poranek.
Trzeci na liście był Blox, który otwierał się w slimaczym tempie (chyba się nie dawał rady wyłapać sygnał w gnającym pociągu dalekobieżnym) i kasował wpisy bez pytania.
Ale normę wyrobiłam.
Właśnie otwieram drzwi z napisem 'praca'.

Jakoś muszę dać sobie radę bez zegarka ;) 
A i Król Lew poczeka.

Ps. Na szybko udało mi się w necie znaleźć ten fragment - ależ jest piękny! Polecam wszystkim całą książeczkę.

Katarzyna Lengren
Oni


Pedantów nie kochamy. Może
dlatego, że oni, kiedy się tak
wyczyszczą, napną, odprasują - to
"normalnemu" człowiekowi zaraz
robi się jakoś przykro. Poezja mu
więdnie, fantazja opada - a ręce
z poobgryzanymi paznokciami
chowają się same do kieszeni. No,
ale tych stukniętych bałaganiarzy
też nie można kochać bez
zastrzeżeń. Przecież oni list miłosny
zawsze zgubią, herbatę naleją do
brudnej szklanki i w ogóle wyjść
z takim rozczochrańcem na ulicę
jakoś wstyd. W PORZĄDKU jestem
JA - bo zawsze myślę o sobie,
że w sam raz. Jaki pedant...?
Po prostu człowiek dobrze
zorganizowany. Bałaganiarz...?
Ależ skąd! Odrobina artystycznego
nieładu i tyle. To oni, inni są
niemożliwi.

z tomiku: "Keks albo seks", 1993r.

Ps. Zegarek się oczywiście znalazł. Zostawiłam go u koleżanki poprzedniego dnia :)



środa, 26 maja 2011

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!