Otóż reformator ów wpadł na pomysł, jak rozwiązać problemy tysięcy rodziców z klasy pracującej.
W przebłysku geniuszu wymyślił, że by ułatwić życie wszystkim zasuwającym od rana do nocy 'trybikom', państwo powinno otworzyć szkoły alternatywne do tych finansowanych przez gminy.
Różnica między szkołami lokalnym a 'free schools' (bo taką oryginalną nazwę wymyślił), polegałaby na tym, że te drugie byłyby otwarte przez ... 51 tygodni w roku, 6 dni w tygodniu, od 8-20 (!)
Byłoby to rozwiązanie w stylu 3 w 1 (wot maładjec): nie dość, że szkoły takie miałyby być zlokalizowane w centrach dużych miast, by ułatwić pracownikom fizyczno-fabrycznym odbieranie potomstwa po pracy, to jeszcze byłyby atrakcyjne rownież dla intelektualistów niezamożnych (co to ich na opiekunkę nie stać) oraz dla rodzin patologicznych (eufemistycznie nazwanych "chaotycznymi" :))
Szkoły byłyby finansowane przez państwo, miałyby własne założenia programowe, kryteria przyjęć i regulamin wewnętrzny.
I miałyby 'odwagę by być inne niż wszystkie'. No, ba!
Na szczęście jednak zdrowy rozsądek w narodzie nie zaginął i środowiska nauczycielskie ostro zaprotestowały, mimo, iż pan mnister otrzymał już podobno 281 podań o otwarcie takich szkół.
Aż chciałoby się zanucić: Ale to już było. I nie wróci wiecej (dalej już się nie zgadza ;))
wtorek, 21 czerwca 2011
2011/06/21 15:51:30
A ja coś nie rozumiem, Fidrygauko...
Weź no mi wytłumacz łopatologicznie, co jest złego w tego typu szkołach? Nie znam struktury szkolnictwa w Anglii i nie umiem zrobić porównania.
Tłumacz babinie;)
Weź no mi wytłumacz łopatologicznie, co jest złego w tego typu szkołach? Nie znam struktury szkolnictwa w Anglii i nie umiem zrobić porównania.
Tłumacz babinie;)
2011/06/21 18:11:37
Semiranno, wytłumaczę, pod warunkiem,
że przestaniesz mówić na siebie babina i że masz z górki (no chyba że
masz na myśli "łatwo" ;))
Wydaje mi się, że dziecko w szkole od poniedziałku do soboty, od 8 do 20-tej, przez cały rok bez tygodnia (o jakichś feriach tam wprawdzie przebąkiwali), to trochę jednak przydługawo. To już bliska droga do całotygodniowych przedszkoli w stylu Wielkiego Brata Mao. Myslę, że patrząc długoterminowo to dzieciom przydałoby się wiecej czasu z rodzicami. Nie wierzę w wychowanie zinstytucjonalizowane. Choć opieka nad dzieckiem jest na Wyspach HORRENDALNIE droga, to fakt. I dojazdy dluuuugie. Wiem coś o tym :))
Wydaje mi się, że dziecko w szkole od poniedziałku do soboty, od 8 do 20-tej, przez cały rok bez tygodnia (o jakichś feriach tam wprawdzie przebąkiwali), to trochę jednak przydługawo. To już bliska droga do całotygodniowych przedszkoli w stylu Wielkiego Brata Mao. Myslę, że patrząc długoterminowo to dzieciom przydałoby się wiecej czasu z rodzicami. Nie wierzę w wychowanie zinstytucjonalizowane. Choć opieka nad dzieckiem jest na Wyspach HORRENDALNIE droga, to fakt. I dojazdy dluuuugie. Wiem coś o tym :))
2011/06/21 18:21:33
Aaaa, widzisz... teraz do mnie
dotarło. Nie wiedziałam, że dziecko ma przebywać w tym miejscu prawie
całą dobę. Jeszcze trudniej jest mi uwierzyć, że nie miałoby prawa do
wakacji i ferii spędzanych choćby w domu. Zaraz mi się Japonia jawi
przed oczyma.
Nienienie, takiej formie kształcenia i wychowania dzieci mówimy kategoryczne NIE! Tym bardziej, że ta ustawa dotyczyłaby przecież ogromnej rzeszy polskich dzieci.
Dzięki za wyjaśnienie:)
Nienienie, takiej formie kształcenia i wychowania dzieci mówimy kategoryczne NIE! Tym bardziej, że ta ustawa dotyczyłaby przecież ogromnej rzeszy polskich dzieci.
Dzięki za wyjaśnienie:)
Gość: hophopskip, host86-160-14-246.range86-160.btcentralplus.com
2011/06/22 09:05:37
Czy, nie jest to forma wyboru? Chcesz
to posylasz, nie odpowiada Ci forma takiej edukacji nie robisz tego.
Jest to typ "boarding" school dla ubogich z noclegiem w domu. Wydaje mi
sie ,ze lepiej jak dziecko jest w szkole do 20-tej niz na ulicy w zlym
towarzystwie. Zawsze sa dobre strony i zle stony nie ma wyjscia
idealnego. Takie idealne to my musimy znalezsc sami i nikt nam w tym nie
pomoze.
Edukacje, przeszlam i sie nie wroci. Cos zawsze bylo za pozno wprowadzne dla mnie!
np. kluby po szkole, gdzie dziecko moglo zostawac dluzej w szkole ,a takze otwieranie szkoly od 8 rano. Wszystko to stalo sie faktem tylko z dwuletnim opznieniem.
Edukacje, przeszlam i sie nie wroci. Cos zawsze bylo za pozno wprowadzne dla mnie!
np. kluby po szkole, gdzie dziecko moglo zostawac dluzej w szkole ,a takze otwieranie szkoly od 8 rano. Wszystko to stalo sie faktem tylko z dwuletnim opznieniem.
2011/06/22 13:32:40
Wcześniejsze otwieranie szkół, jak
najbardziej. Jak dla mnie to mgliste by nawet otwierać o 7:30, bo przy
moich długaśnych dojazdach poranki to zawsze żonglerka, czy ktoś z nas
odprowadza dzieci, bo akurat danego dnia ma pewien margines, czy bulimy
za opiekunkę (a one często mają tzw. fixed rates - za cały dzień).
Szkołom z inernatem jestem całkowicie przeciwna. Wolę sama wychowywać
swoje dzieci, przytulać je na dobranoc, rozmawiać w drodze do domu. Nie
zmienia to faktu, że boarding schools mają swój etos i (najczęściej)
wysoki poziom nauczania. W przypadku opisanego modelu szkół była by
potworna selekcja negatywna. Byłyby to zwykle przechwalnie, w których
dzieci jadłyby na przemian spaghetti bolognese z tostami unużanymi w
baked beans. W kreatywne zabawy o godz. 18 w sobotę nie wierzę. Byłaby
telewizja i gry komputerowe. Patrząc długodystansowo miałoby to raczej
zgubne skutki dla społeczeństwa. A patologia w rodzinach być może by się
nasilała, bo "gdy dzieci nie ma w domu to jesteśmy niegrzeczni" ;)
2011/06/24 10:13:08
Kiedyś wszystko było prostsze
(przynajmniej u nas). Pracowałam od 7 do 15, miałam czwórkę dzieci,
które przed pracą zawoziłam do przedszkola i szkoły. Po pracy odwoziłam
do domu. Bez problemu (przedszkole do 17, szkoła/świetlica także).
Teraz godziny pracy są takie, że bez wódki nie rozbieriosz. A jak na dodatek jest się np. pracującą samotną matką - to już tylko się pochlastać. Gdybym dzisiaj miała tę swoją czwórkę, to nie wiem, jak bym sobie poradziła. Zwłaszcza przy szkole dwuzmianowej nierzadko...
Dlatego, w szczególnych wypadkach, dobry byłby system dłuższej opieki nad młodym człowiekiem, który aktualnie może tylko brykać po zajęciach niewiadomogdzie z kluczem na szyi. Powtarzam: w szczególnych przypadkach.
Wszystko jest dla ludzi. Chodzi tylko o to, żeby mieli możliwości i wybór. Nie nakaz.
Teraz godziny pracy są takie, że bez wódki nie rozbieriosz. A jak na dodatek jest się np. pracującą samotną matką - to już tylko się pochlastać. Gdybym dzisiaj miała tę swoją czwórkę, to nie wiem, jak bym sobie poradziła. Zwłaszcza przy szkole dwuzmianowej nierzadko...
Dlatego, w szczególnych wypadkach, dobry byłby system dłuższej opieki nad młodym człowiekiem, który aktualnie może tylko brykać po zajęciach niewiadomogdzie z kluczem na szyi. Powtarzam: w szczególnych przypadkach.
Wszystko jest dla ludzi. Chodzi tylko o to, żeby mieli możliwości i wybór. Nie nakaz.
2011/06/27 22:31:48
Tak, zgadzam się, że dobrze jak
ludzie mają wybór, ale czasem właśnie nie mają i muszą posłać dzieci do
takich instytucji, bo muszą harować długie godziny. Szkoda, że rząd nie
myśli w tym kierunku, jak dofinansować opiekunki, jak ułatwić rodzicom
opiekę nad dziećmi, a nie instytucjonalizować wychowanie jeszcze
bardziej. To nie jest łatwy temat. Wielowątkowy. W Anglii szkoły są
jednozmianowe i wszystkie lekcje kończą się o tej samej godzinie - 15:30
(lub w okolicach jak się ma dzieci np. w różnych budynkach, żeby był
czas na dojście). Generalnie życie rodziców pracujących nie jest proste
:)
0 comments:
Prześlij komentarz
Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)