Searching...
piątek, 24 czerwca 2011

Sweet Shop

W piątki się 'traktujemy'.
Tak mówią moje dzieci.
Bo mimo nacisków i nakazów, żeby język polski szkolić i w domu pod żadnym pozorem nie 'spikać', zaczynają jednak trochę kaleczyć.
Niestety.
Wiele nowych słów poznają po raz pierwszy w szkole, w telewizji (u niani), od kolegów.
I jak zaczynają to przekładać na polski, to wychodzą śmiesznostki, które, jak uda mi się spisać jakąś sensowną listę, też tu kiedyś wkleję.
 

Krótko mówiąc nie mają już takiego naturalnego wyczucia językowego, szczególnie przy wyrazach wieloznacznych. Dlatego też do skrzynki wrzucają nam 'litery' (letter = list / litera), a w piątki się 'traktujemy' (treat = traktować / niespodzianka lub smakołyk).
 

A 'traktujemy' się bardzo dobrze, bo w jednym z lokalnych sweet shops - takich prawdziwych sklepów z cukierkami. Miejsce jest baśniowe i nie wiem, kto się nim bardziej ekscytuje, ja czy oni. 
Bo ja się oczywiście też nagradzam - po całym tygodniu ciężkiej pracy należy mi się!
 

Na progu przypomina mi się zawsze wiersz "Osiołkowi w żłobie dano" ...  
Co prawda z niedostatku słodyczy nikt jeszcze nie umarł (choć kto go tam wie), ale wybór naprawdę jest zabójczy. Zresztą zobaczcie sami:





 a i to zaledwie część ekspozycji :)


a to mój ulubiony zestaw: żelki Jelly Babies, mandorlato z migdałami, słodko-kwaśnie żelki o smaku brzoskwiniowym, orzechy brazylijskie w czekoladzie,  oraz turkish delight o smaku różanym i wanilowym :)
 

Przemiła pani bierze te słoje z półek i odważa na starodawnej wadze paczuszki po 100 g dodając do każdej 50 g uśmiechu gratis. 
Przy parunastu dzieciach z okolicznych szkół (wiecej rodziców nie ma cierpliwości, a i ja wolę czasem iść do pobliskiego Tesco ;)) to trwa wieki, ale wydaje mi się, że na tym polega cały urok tego miejsca.

Trochę jak za czasów Wokulskiego.
 

piątek, 24 czerwca 2011




2011/06/25 09:39:55
Ze słodyczy najbardziej lubię schabowego, ale na tak słodki widok i ja wymiękłabym:))
Ten sklepik przypomniał mi moje marzenia o własnej, maleńkiej herbaciarni z olbrzymimi słojami dziesiątek gatunków herbat z całego świata:) I moją szarlotką;))



2011/06/26 14:38:08
Pamiętam takie słoiki w sklepach z dzieciństwa.



2011/06/27 13:01:20
O sweet dzizas, gdyby to coś było w mojej okolicy to złozylabym pozew o pokrycie rachunków za dentystę Mlodej ;-)


2011/06/27 22:38:05
mother - ja tak miałam z moim rodzicami. Mówiłam, że jak chcą przynosić takie tony słodyczy, to tylko z datkami na fundusz dentystyczny :) A teraz (wydaje mi się), że mam to pod kontrolą. I słodycze i zęby. I na szczęście moje dzieci się nie boją dentysty!


2011/06/27 22:45:22
semiranno - wszystko jeszcze przed tobą :)
r.lisiecka - ja takich nie pamiętam z dzieciństwa - był za to ocet na półkach, może dlatego tak go dziś nie lubię, choć dobry korniszonek lub marynowana cebulka nie są złe :)


2 comments:

  1. Piękny sklep. Chyba moda jest, bo w moim mieście też otworzyli, ale nie byłam jeszcze. Boję się ;-) Chyba wyszlibyśmy objuczeni, jak osiołki!

    U nas też pełno takich kwiatków językowych. Z ostatniego weekendu (jako że pogoda super): "tubka lodów" - tub of ice cream.

    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też mam więcej takich perełek, ale też nie edukuję moich dzieci z takim oddaniem, jak Ty :)
      Pozdrawiam

      Usuń

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!