Searching...
poniedziałek, 11 lipca 2011

I kto to czyta?

I kto to czyta?

Przejrzałam dzisiejsze Metro i ... nie było naprawdę na czym oka zawiesić.

Nudy na pudy.

Dobrze, ze chociaż o śmierci znów nie piszą.
Choć mała wzmianka jednak jest - miliony ton ryb rocznie ponosi śmierć. No cóż, taki los ogniwa łańcucha pokarmowego. Te wspomniane miliony, jednakże ... nie giną w naszych brzuchach, ale z powrotem ląduja w oceanach, bo rybeńki albo są za małe (za krzywe, za duże, za grube - co tam sobie szanowna Unia wyduma i w przepisy ubierze), albo po prostu jest ich za wiele, więc trzeba je - myk - wrzucić do wody.
W koncu limity to limity!
Rybacy wywalają więc niekiedy aż do 80% swoich połowów (tak napisali, choć przecież może to znaczyć, że wywalają np. tylko 10% :))


Inne newsy dotyczyły pana Murdocha, który przyleciał pocieszać byłą redaktorkę The News of the World, która była zamieszana w aferę podsłuchową (włamywanie się do telefonów komórkowych m.in. celebrytów, choć zasłynęła z przesłuchania poczty glosowej dziewczyny, która już dawno nie żyła, co dało rodzinie fałszywą nadzieję).
Nagle się okazuje, że nic się nie stało, że pani była niewinna, śle uśmiechy, ściska się z Murdochem.
Nie tylko w Polsce ręka rękę myje (choć co my tam, małe trybiki, możemy wiedzieć).


Victoria Beckham urodzila córkę – głosi następny nagłowek. To żadan news, bo od poczęcia było wiadomo, kiedy urodzi (planowana cesarka) i że dziewczynkę (tu już pewności w kwestii ingerencji nie mam :)) (w tym momencie się przesiadłam do innego pociągu i przerzuciłam się na Evening Standard, który w przeciwieństwie do Metra znał już imię.
Ha, ha, ha, ale się obrechtałam. Nazwali dziewczę Harper Seven, czyli Harfiarka nr Siedem.
Złośliwe małpy z gazety natychmiast przechrzcily ją na "Harper Bizarre" czyli Dziwaczna Harfiarka (biedne dziecko), parodiując tytuł jednego z ulubionych magazynów modowych Spicetki Harper's Bazaar.


Tak więc ogólnie bzdety nad bzdetami. Wiem, ze caly ten blog jest o bzdetach - sama się zadeklarowałam na poczatku :)), ale dzisiaj to juz naprawdę sezon ogórkowy - ani straszno, ani smieszno.

Ale cóż, Metro musi się ukazać codziennie.

Podejrzewam, że tak samo jest z blogowiczami - jak już mają te blogi, to czują nieodpartą potrzebę, by coś napisać :)


Ja tam rozumiem nieodpartą potrzebę tworzenia, choć - jak pisze kadaz - czasami to ręce opadają, jakież to dyrdymały wydostają się spod klawiatury. Ale jak ktoś ma parcie, to trudno.

Zaintrygowana jej wpisem przeleciałam się trochę po najpopularniejszych blogach Bloxa, by zaobserwować, co fascynuje innych (czyli czymże są te mniej oczywiste oczywistości :)) i naprawdę zdumiały mnie dwie tendencje:

Pierwsza, to zadziwiająca, jak dla mnie, popularność blogów o gotowaniu




Naprawdę ludzie tak dużo gotują?
I takie 'wymyślności'??!!
Czy to tylko nieliczni zapaleńcy, a reszta wchodzi, slini się (jak np. ja :)) i nabija licznik?
I te wypieki!
Matko, nie chciałoby mi się.

Ale to zjawisko jestem jeszcze w stanie zrozumieć.

Niech ktoś mi jednak wytłumaczy ponadnaturalny fenomen popularności blogów o ... stanikach.


Normalne tarłam gały ze zdziwienia, jak co i rusz wyskakiwały mi jakieś stanikowe perypetie, lobby biuściastych, stanikomania itp. Zajrzalam do paru, po podejrzliwie zaczęłam przypuszczać, ze staniki to tylko pretekst. Ale nie! Normalnie piszą kobity o tych stanikach, pieją z zachwytu nad koroneczkami, haftkami, ozdóbkami, rekomendują szerokie ramionka, recenzują co raz to inne sklepy z biustonoszami.
Znudziło mnie po pięciu minutach.

Ale mnie dręczy, co leży u podstaw tego zjawiska?

Ktoś wie? To uprzejmie proszę o oświecenie. 


poniedziałek, 11 lipca 2011




2011/07/11 22:47:59
chmm studentki to głównie biorą metro tylko dla horoskopu(tak mówią mi badania przeze mnie przeprowadzone ;) blogów o gotowaniu strasznie dużo jest, natomiast osobiście nie zauważyłem popularności stanikoblogów. pozdrawiam(i chyba przeczytam wcześniejsze notki)

2011/07/12 07:16:47
Ja też nie mogę się nadziwić jak można codziennie piec ciasta, ciasteczka itp. sama mam blog o kucharzeniu i wpisuję wtedy kiedy mam ochotę jakiś przypomniany przepis. Ale to co widzę , wygląda mi na jakieś wyścigi. Która lepiej, piękne zdjęcia. Do blogów o stanikach, modzie nie zaglądam, bo mnie to nie interesuje. Ubieram się jak chcę, żebym jakoś wyglądała i było mi wygodnie.

2011/07/12 08:52:24
@de-fence - horoskopów nie czytam, ale statystycznie wydaje mi się to prawdopodbne (choć czy tylko studentki?)
Jeśli chodzi o stanikoblogi to proszę - tylko z pierszych 4 stron (fakt, że z działu 'Kobiety'):
stanikomania.blox.pl/html
kataloglb.blox.pl/html
lobby.blox.pl/html
smallcup.blox.pl/html
noszebiustonosze.blox.pl/html
stanikarnia.blox.pl/html
stanikowamapa.blox.pl/html

2011/07/12 08:55:25
'pierwszych' miało być, ale co tam :)
@danasoch - ja lubię te blogi o gotowaniu (i podziwiam autorów) - czasami sobie coś tam zapamiętam (musi być prosto i szybko :)), ale dziwi mnie aż tak wielka popularność tych blogów. Zastanawiam się tylko, kto to wszystko zjada :))

2011/07/18 15:11:46
Z piersich stron... ;) Masz rację, popularność blogów o gotowaniu jest zadziwiająca. Co do staników, to nie zauważyłem, ale może dlatego, że ich nie noszę. ;) Przyznam jednak, że chcąc zweryfikować Twoje spostrzeżenie zajrzałem na nie i mogę tylko powiedzieć, że Wam współczuję, Wam- kobietom. Tyle różnych rozmiarów, miseczek i innych takich, że aż piersi... znaczy głowa boli. ;) Danasoch, zgadzam się z Tobą, że właściciele kulinarnych blogów ostro rywalizują, ale to właśnie dzięki temu mają tyle wejść. Każdy zagląda, co tam u konkurencji, i stąd potem wysokie miejsca w Top 1000. ;)



5 comments:

  1. stanikomania (nie blog, ale staniko-mania) była moim hobby od nastego roku życia, czy zaraz tam musi człowiek mieć problem? niektórych kręcą motory, innych wypieki, jeszcze innych wędkowanie czy szydełkowanie, a mnie np.bielizna. widać nie tylko mnie skoro jest o tym tyle blogów. jakoś nikt nie pyta ile można o gotowaniu czy o samochodach tyle pisać:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóz, jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o kasę...dla dystrybutorów, sklepikarek i wszystkich, którzy na tym zarabiają. Przecież fora i blogi tworzy się dla mamony. Płaci się ludziom, żeby rozkręcali, a potem już baby same się nakręcają....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, niektóre blogi zarabiają na siebie, ale większość to zwykłe blogi hobbystyczne, więc nie sądzę, żeby chodziło tu o pieniądze.
      Na pewno część osób stosuje tricki 'nakręcające' dyskusję, w postaci chodliwych/kontrowersyjnych tematów, przekleństw, polityki, religii, itp.
      A chłopy to się dopiero potrafią nakręcać! ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. no tak bo o pasję i fizia na punkcie danym to już nie może chodzić:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vicky, ten wpis ma dwa lata. Teraz już nieco łaskawszym okiem patrzę na różnych pasjonatów, co nie zmienia faktu, że akurat biustonosze i szum wokół nich mnie wciąż dziwią.
      Choć nie dziwi mnie pasja do noszenia/kupowania ładnej bielizny :)

      No i masz rację, widocznie kogoś to kręci, skoro te blogi mają taką popularność.

      Pozdrawiam

      Usuń

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!