Miało być 'na wczoraj', więc siedziałam po nocach, by wygrzebać z netu i publikacji bardziej tradycyjnych wszystkie potrzebne informacje.
Raport był na zamówienie pewnej instytucji, ale dotyczył konkretnej kobiety - miał pomóc jej w rozwiązaniu jakiejś tam sprawy formalno-prawnej.
Po jakimś czasie spotkałam się z nią, w celu dogadania różnych szczegółów. Trochę pogadałyśmy, przedyskutowałyśmy detale.
Na koniec, niby od niechcenia, spytałam się, czy czytała raport.
Z jednej strony nie chciałam jej traktować protekcjonalnie (cóż to ja, nauczycielka jakaś wypytująca ucznia o pracę domową?).
Z drugiej zaś, nie chciało mi się powtarzać wszystkiego w kółko i na okrągło.
Babka trajkoce coś jak nakręcona. Na pytanie o raport zastyga na chwilę.
Taaak, oczywiście! Dziękuję bardzo, ale chciałam się jeszcze zapytać ... kontynuuje słowotok.
Po rozmowie udaję się jeszcze do jej przełożonej, by dowiedzieć się, czy proponowane przez nasz serwis rozwiąznia okazały się pomocne.
Tak, dziękuję bardzo. Przepraszam, ale bardzo się spieszę na następne spotkanie...
Po paru dniach otrzymuję maila od mojej sekretarki:
Z powodu wewnętrznego błędu serwera nie mogłam otworzyć, a co za tym idzie, wysłać przygotowanych przez państwa raportów.
Wszystkie raporty zostaną nadane w najbliższą środę.
Wszystkie raporty zostaną nadane w najbliższą środę.
Tralalalala ...
Wrzuciłeś Grzesiu list do skrzynki?
Wrzuciłem, ciociu miła :)
Kurtyna
poniedziałek, 19 września 2011
0 comments:
Prześlij komentarz
Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)