Searching...
poniedziałek, 7 listopada 2011

Bardzo mi miło, panie Donaldzie

Zamontowałam sobie tydzień temu takie ustrojstwo*:




No fajne te flagi.
Lubię sobie popatrzeć z jakich stron świata wchodzą ludziska na moją stronę i pozachwycać się nad potęgą internetu.
Na przykład kogoś z Wenezueli zagnało!
Szwajcaria, Holandia, Finlandia, Szwecja i Niemcy to jednak Europa, ale taka Wenezuela? Kto by pomyślał?!


Serdecznie pozdrawiam czytelnika z Wenezueli :))

Wcześniej miałam tylko licznik, ale tam tylko ostatnie 20 wejść. Łeeee... cieniutko.

A ja jestem wścibska, popatrzeć sobie lubię zza firanki, kto do wśi zawitał. I nie muszę gasić światła - w internecie podglądactwo jest anonimowe.
Anonimowe ...
Czyżby?


Chyba nie tak bardzo, jak się nam wydaje.
Wirtualna Poczta wciąż wyskakuje mi z kartą kredytową z moim imieniem i nazwiskiem (Nasza Klasa dodaje jeszcze do niej zdjęcie), a Photobucket przy ładowaniu kolejnych zdjęć w panelu bocznym wyświetla mi reklamy produktów z branż, o które w ostatnim tygodniu zahaczyłam. Jak koleżanka przysłała mi link do dwóch domów, nad których kupnem się zastanawia - Photobucket już zalewał mnie ofertami lokalnych (!) posesji. Jak rozglądaliśmy się za sofą - Photubucket już się napraszał ze swoimi promocjami.


Pomijam już fakt, że jak wpiszę w google swoje imię i nazwisko, to pokazują się wszystkie moje dotychczasowe adresy - z rejestru wyborców. I kto tu mówi o ochronie danych osobowych?

Ale, ale ... miało być o panie Donaldzie.

Otóż wzięło mnie dzisiaj na eksplorowanie tego Countmatu.
Ajajaj, czego tam nie ma. Ludzie kochane!


Użytkownicy unikalni, powracający (nie bójcie się, jak wchodzicie z własnych blogów na bloxie to mi się miasto nie wyświetla :)), miasta, kraje, najlepsze słowa kluczowe - cuda wianki.

Tak namiętnie tego nie analizowałam, bo wykresiki wykresikami, ale raporty się same nie napiszą. Zresztą ta analiza danych to się w moim przypadku tylko na zaspokojeniu ciekawości skończy. Użytku medialnego z tego nie zrobię.

Ale coś mnie dzisiaj podkusiło, by kliknąć sobie na Organizacje.
I o mało co z krzesła nie spadłam ... bo na pierwszym miejscu z sześcioma unikalnymi wejściami uplasowała się ... ni mniej ni więcej, tylko Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (w razie czego zamazałam IP, bo wiadomo, może to tajemnica państwowa, hi, hi).


Noooo, panie Donaldzie, bardzo mi miło! Witam w moich skromnych progach :)

Ach wiem, wiem, że pewnie pan Prezes sam mojego bloga nie czytał, bo jest człowiekiem zajętym. A poza tym mam koleżankę, która pracuje w Urzędzie Rady Ministrów i kilka razy ją odwiedzałam w Alejach Ujazdowskich, zatem dobrze wiem, że pan Premier wbrew pozorom w swojej kancelarii nie bywa raczej. Ale wiecie, tak ładniej mi to wyglądało w tytule.

Ktoś tam jednak z wysokich urzędników sobie popatrzył, jak to Anglicy nas postrzegają, bo oczywiście oglądali mój poprzedni wpis :)

Jak to się ma przyczynić do poprawy naszego wizerunku za granicą, to już nawet słowa krytyki nie pisnę o tym, że państwowi urzędnicy sobie po jakichś blogaskach buszują w godzinach pracy ... :)
Pozdrawiam serdecznie Państwa z Kancelarii.
Bucio! Bucio!

* Teraz już 'świętej pamięci'. Countomat został przejęty przez jakieś coś, które mi się w ogóle nie podoba, więc teraz jest Statcounter.

  


poniedziałek, 7 listopada 2011

 
2011/11/08 22:54:31
ożeszty!!! Ale masz znamienitych czytelników. Zaraz staniesz się celebrytką!!!!! No ale no co, no, należy Ci się za publicystykę! :)

2011/11/09 00:58:14
No ba!
Gdyby nie to, że nikt z moich znajmych nie wie, że piszę tego bloga (trzymam to w tajemnicy nawet przed mężem), to bym pomyślała, że to moja przyjaciółka z URM czyta moje wywody.
Celebrytką nie zostanę, bo ujawniać się nie zamierzam (obejrzałam sobie relację z konferencji Blog Forum Gdańsk i ... aaa, może kiedyś opiszę wrażenia :))
No chyba, że mnie ktoś wyśledzi ... po IP :)


0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!