Searching...
czwartek, 23 czerwca 2011

śniadanie do łóżka

Czy ktoś jest mi w stanie wytłumaczyć, jak można czerpać JAKĄKOLWIEK przyjemność z jedzenia śniadania w łóżku?

Pytam jak najbardziej poważnie. Nie pierwszy raz natykam się na pękajcą z dumy bloggerkę, która rozpływa się nad ukochanym serwujacym jej śniadanie do łóżka, w jej, dajmy na to*, urodziny.

 
Śniadanie w łóżku jadam raz do roku.
Zimna kawa, za czarna i za słodka, sok pomarańczowy nieproporcjonalnie zmieszany z wodą, w szklance ozdobionej plasterkiem cytryny i słomką, kanapki grubo posmarowane masłem nie tylko na wierzchu, ale też po bokach, a bywa że i pod spodem, dwucentymetrowe plaserki pomidorów.
Wędliny, sera lub innych składników kanapki brak.
Do tego fikuśnie złożona serwetka i równie fikuśna kartka z okazji ... Dnia Matki.

 

Well, well, well .... Jeden raz w roku mogę poudawać zachwyt i wyrazić dozgonną wdzięczność za dopieszczanie mnie (w sposób adekwatny do wieku pieszczących, więc zbytnią hipokrytką się nie czuję ;))
Ale żebym sama z siebie tego pragnęła czy ekscytowała się tym faktem, szczególnie publicznie (lub pół-publicznie, jak kto woli, w odniesieniu do blogosfery), to już zdecydowanie nie.

Argumenty przeciw? Proszę bardzo:


- materac ortopedyczny, tzw. memory foam, który dostosowuje się do kształtów ciała, przy dłuższym siedzeniu zaczyna się podejrzanie zapadać w jednym miejscu,


- nie umiem jeść przez sen, a żeby się z niego wyrwać, potrzebuję solidnego chluśnięcia lodowatej wody na twarz i łagodzącego terapię szokową delikatnym, świeżym zapachem toniku i kremu,


-lubię widzieć, to co jem; patrzenie na świat zapyziałymi oczami nie sprawia mi przyjemności,


- lubię czuć smak tego co jem, a nie porannego 'kapcia'


- no i te okruchy w pościeli !!!

Dlatego też pytam: Cóż to za czar kryje się w śniadaniach podanych do łóżka, że tak wiele kobiet się tym podnieca?
A może to jedyny objaw uczucia jaki raz do roku demonstruje ukochany?

Inspiracja do dzisiejszego wpisu jest bardzo przewrotna: koszmarnie zaspałam, co bardzo rzadko mi się zdarza. Wyleciałam wiec z domu bez śniadania :) Ale nawet w tych okolicznościach wolę małe 'conieco' kupuje na stacji, niż bym się miała kokosić w pieleszach, z tacą na kolanach, drżąc by się nie oblać kawą :)


Ps. Hi, hi, szukając ilustracji do tego wpisu znalazłam wpis osoby myślącej podobnie do mnie - tak więc zapożyczam zdjęcie:





autorka: avaragebetty



czwartek, 23 czerwca 2013

  
2011/06/23 10:33:30
Ech... no przecież to nie tak...
2011/06/23 10:45:52
No ale własnie jak? Szczerze proszę o wyjaśnienie osoby, które to lubią. Chętnie poznam argumenty na tak ;)

2011/06/24 10:03:13
Mogę podać tylko na nie! :)))

2 comments:

  1. No! Wreszcie jakaś dorzeczna ocena tej łóżkowej sielanki:-)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jestem mało romantyczna, ale tak właśnie to widzę :)

      Usuń

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!