Searching...
wtorek, 8 kwietnia 2014

Sen blogera

Sen o potędze, o zarabianiu na blogu, o milionach czytelników, o byciu guru piątej władzy, o wydaniu własnej książki, o ...
 

Nic z tych rzeczy!
Otóż dzisiaj, bladym świtem, gdy tylko na malutką chwilkę przytuliłam się do poduszki po oporządzeniu całego towarzystwa (a mam dziś wolne, więc czułam się w pełni rozgrzeszona; zresztą to słońce, ten rześki wietrzyk i koncert ptaków za oknem, wszystkie szeptały do mnie: Śśśśśpiiiij) przyśniły mi się ... Kaczka, Bebe i Ania z Aniukowego Pisadła!


Nie wiem, czy to była reakcja na wczorajsze przegrzanie zwojów w wyniku gorącej dyskusji na temat przyszłości 'finki', czy jakieś zupełnie niezbadane pokłady mojej podświadomości zrobiły mi psikusa.
Stwierdzam jednak nieodkrywczo, że mózg człowieka jest nad wyraz nieobliczalnym i nieprzewidywalnym urządzeniem.
I że chyba za dużo czasu spędzam w blogosferze :)


Bo skąd nagle Bebe?!
Może chciała mnie upomnieć, że dawno nie komentowałam jej postów, he, he, he?

I do tego wystylizowana na hipiskę!
Biegała po domu w porwanych dżinsach o zawiniętych nogawkach, z długimi blond włosami przepasanymi charakterystyczną dla dzieci-kwiatów opaską.




Bebe! Nasza piękna, elegancko przycięta kasztanowa brunetka w turkusowych rajstopkach!


A jednak wiem, że to była Bebe, bo sobie cały czas zadawałam pytanie, jak to jest możliwe, że ona taka młoda, a już zrobiła doktorat?!

Bebe cały czas coś załatwiała i latała po domu jak fryga (po dużym, niemieckim domu z drewnianą podłogą i oknami z zazdrostkami - w końcu, nie wiem, czy zauważyliście, było to frakcja niemiecka), podczas gdy ja z Anką gadałam, choć jako żywo, nie pamiętam o czym.
Pamiętam, że co chwila ją zatrzymywałam i kazałam potwierdzać, że Ania wygląda tak samo jak ja.
- No zobacz, Bebe, mamy takie same włosy! Takie same oczy i nosy ...
- Włosy tak*, - mówiła na odczepkę Bebe - ale nic poza tym. Widzę, że bardzo chcesz być do niej podobna ...
 

I tak się z nią nie zgdzałam. Czułam, że Ania i ja to wirtualne bliźniaczki :))

W pokoju obok budził się ze snu, spowity w różowe tiule i koronki kaczkowy Biskwit, który na mój widok rozpłakał się tak rozpaczliwie, że nawet Kaczka nie mogła go utulić (chyba jednak nie jestem podobna do łagodnej Ani :))

W pewnym momencie Biskwit się jednak zdematerializował (jak to w snach - zero konsekwencji i błędy w scenariuszu są na porządku dziennym nocnym).
Miałam więc Kaczkę tylko dla siebie.
A chciałam jej zadać bardzo ważne pytanie: Jak ona to zrobiła, że dała radę się przeprowadzić do Niemiec, rzucając już w miarę ustabilizowane życie na Wyspach Brrr (tu znowu bebeluszkowe nazewnictwo się ukłoniło).


Krótkowłosa Kaczka (tu sugestie Mery Selery zdały się odegrać swoją rolę), odziana w granatowy kardigan z białą lamówką, ze złotym łańcuszkiem typu herringbone i zegarkiem do kompletu (Boże, jak ona to robi, że jest taka elegancka!) przysiadła na krzesełku, wzięła oddech i ...





... w tym momencie zadzwoniła sąsiadka, która chciała przed pracą odebrać paczkę pozostawioną poprzedniego dnia przez listonosza.

Byłam na nią okropnie zła, że przerwała mi sen w tak ciekawym momencie.
Z drugiej zaś strony się ucieszyłam.
Cały czas bowiem towarzyszyła mi męcząca myśl, że przecież ja miałam nikomu nie zdradzać, jak wyglądam :)

Czy ktoś może ma jakąś wykładnię mojego snu?






________________________________________

* w rzeczywistości nawet włosy mamy inne :))

Ps. Przepraszam wszystkich pozostałych, że nie zagościli w moim śnie. Uwierzcie - nie miałam na to wpływu :))








wtorek, 8 kwietnia 2014

21 comments:

  1. Na pewno zainspirowałaś się moim ostatnim wpisem! ;)
    No cóż. Bebe i Kaczka zarobią krocie na książce, a Ty i Aniukowe na czymś swoim! Ot co!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My też coś wymyślimy - np. syntetczną cierpliwość w ampułkach, albo zastrzyki z gramatyką języka polskiego dla dzieci wielojęzycznych.

      Nie wiem, czy to był akurat Twój wpis, ale niewątpliwie potwierdza on jedno - sny w jakiś tam sposób odzwierciedlają (choć czasami pokrętnie) to, co nasz mózg przerabia na jawie.

      Usuń
  2. Nie no...Mi tez się Ania śniła, jak piłysmy sobie coś (?) , nie wiem gdzie... Jak ona się pcha w te sny...???!!! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pcha się w cudze sny, gada, pije... Rety! Ciekawa jestem, czy mąż wie, co z niej za ziółko? :)

      Usuń
  3. Czuję się okropnie pominięta. Strasznie chciałabym zagościć w śnie. Może jak najesz się przed snem mielonych? Sennik internetowy mówi "Ogólna interpretacja snu o koleżance jest taka, że sen ten należy odczytywać jako znak, że powinno się nieco odpocząć i zrelaksować.". Przegrzałaś się finką. Poleż sobie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mielone zrobię w czwartek. Dam Ci znać, jaki będzie efekt.
      Właśnie chciałam poleżeć, a tu przyszła sąsiadka po paczkę :)

      Usuń
    2. A tak poza tym to pewnie dlatego, że nie pracujesz za Odrą, tylko w UK :)

      Usuń
  4. Ojacie! To nie od gimnastyki postnatalnej te zakwasy. To do tego, ze biegam po twoich snach :-) I oficjalnie oswiadczam, nie mam granatowego z lamowka, ani zlotego lancuszka, a zegarek tez nie jest zloty. Plastikowy jest. Swatch Double Strap. To na wypadek gdybym znow ci sie snila i gdybys chciala sprawdzic tozsamosc :-)))
    Natomiast na pytanie ze snu odpowiedz jest z jednej strony krotka: oszalalam, a Norweski to wykorzystal. Z drugiej zas cholernie skomplikowana. To moze wpadne w ten sen znowu i wyjasnie? A Bebe dziecko-kwiat wykorzystaj, niech nagotuje zupy cytrynowej! W sumie w taki sen z zupa cytrynowa to i ja chetnie wpadne :-) Kiedy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaczko, a bo ja wiem, czy Ty się znowu nie przebierzesz? Ale wyglądałaś naprawdę super elegancko, więc wstydu nie ma. Ale dobrze, w razie czego będę analizować zegarki przybyłych.
      Wpadnij koniecznie, może w nocy z czwartku na piątek, bo będę wtedy eksperymentować z zapraszaniem Pieprza (po zjedzeniu mielonych :)))
      A jak się jeszcze uda namówić Bebe na tę cytrynówkę, to w ogóle będzie piknie!

      Usuń
    2. No to super! Skrecamy senna impreze! Cytrynowa, mielone, to moze ja piwo przyniose?

      Usuń
    3. Piwo możesz przynieść dla gości, bo ja pijam tylko Bailays'a :)
      To trzeba by o deserze pomyśleć. Tylko nie Victoria cake, błagam (tak mi się przypomniało w związku z zeszłoroczną szaradą z metra - w tym roku jakoś mi się jeszcze nie udało zabrać :)
      Może jakiś szwedzki akcencik dla odmiany?

      Usuń
    4. Piszę się! Cytrynową z kurzym biustem biorę na biust własny!
      Bailays to jest dobry deser ;)

      Usuń
  5. Och, żeby w takim momencie się obudzić! Ci angielscy sąsiedzi nie mają za grosz wyczucia czasu, doprawdy! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie nie była Angielka. Angielka by czekała (chyba) aż jej sama tę paczkę przyniosę w dogodnym dla mnie czasie.
      A co gorsza, ta paczka nie była wcale dla niej, tylko dla landlorda (który bywa tylko w weekendy) - czytać awizo nie umie, czy co?

      Usuń
    2. O żesz! Toż to się sama finka w kieszeni otwiera!

      Usuń
  6. Kłania się stała bywalczyni cudzych snów...Ela, to podejrzane, że my tylko pijemy, nie? Fidrygauko, jestem zaszczycona tak zacny sennym towarzystwem...żeby to z Kaczką, Bebe i z TOBĄ...matko jedyna! Mam nadzieję, że się jakoś prezentowałam, uczesana byłam i jakiś tusz do rzęs chociaż...A jak mówisz, że my bliźniaczki...jak mi dobrze...Niestety głosu takiego jak ty nie mam, ani tak pięknie wypielęgnowanych paznokci (post, w których wygrałam zakładki :-)!)...ale nadrobię, przysięgam! Czuję się jakoś tak bardziej ośmielona i zapraszam znakomite koleżanki pisarki w moje skromne, senne progi...dzisiaj, ewentualnie w sobotę to coś upiekę :-)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ANIUUU!!! Nie wiem jaki głos ma fidrygauka (gdzies można podsłuchać?) ale TY masz cudowny!! Taki, ze się myśli, że się zna od zawsze!!
      I róbcie tę imprezę....

      Usuń
    2. Aniu prezentowałaś się bardzo ładnie. No przecież mówię, że bardzo chciałam być Tobą! A ja tam się w byle kogo wcielać nie lubię :)
      Głos mój od ponad tygodnia zachrypnięty. Pewnie się za mocno darłam na dzieci - nie dziwne, że i Biskwit mnie nie polubił :)
      Deser przynieś - jak najbardziej! Domowe ciasto, mniam, palce lizać!

      @Elu, mój 'sławny' głos możesz posłuchać tutaj, aczkolwiek od razu uprzedzam: sprawa jest mocno przereklamowana!
      http://szeptywmetrze.blogspot.co.uk/2013/10/losowanie-tadam.html

      Usuń
  7. Niewątpliwie przyśniło ci się moje wewnętrzne alter ego, te co mieszkało w hipisowskiej komunie w Stumilowym Lesie. I taka szczupła byłam???? O rany! :) Zaczycona czuję się silnie. W głównej roli u samej Fidrygauki? Hiperwentyluję się w torebkę.

    Już wyjaśniam, żeby Cię już nie męczyło w nocnych marach: Doktorat w moim wieku robi się dzięki kryzysowi finansowemu, który zapewnia brak miejsc pracy dla świeżo upieczonych magistrów, oraz dzięki przychylności Brrrrrtyjskiego rządu rozdającego hojnie stypendia naukowe, a potrzebującego wypełnić tabele "Ethnic equality". Zapewniam jednak: Bywają młodsi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja jestem zaszczycona!
      Chyba będę musiała zweryfikować zdanie na temat spotkań w realu, bo te senne najwyraźniej nie przebiegają wg zaplanowanego scenariusza.
      Mimo mielonych Pieprz się nie pojawił, a i zupy cytrynowej wciąż jeszcze mi się nie udało posmakować :)

      Usuń

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!