Searching...
środa, 5 października 2022

Mów mi szaleńcze!

 


Ten cytat ...
Ach! Ten cytat ...
Obecny od początku istnienia mego bloga na Bloggerze, ale chyba żył sobie we mnie gdzieś dawno. Przynajmniej od początków emigracji.
Wcześniej nigdy nie pisałam pamiętników.
Choć, nie, przepraszam, pisałam.
Ale spaliłam w ognisku na jakimś obozie wędrownym, jak się zorientowałam, że czytywała go moja mama.
A miejscami - przyznaję - nie była to lektura przyjemna.
Pamiętnik, a później blog miał zawsze dla mnie oprócz kronikarskiej, rolę terapeutyczną. Wyrzucałam z siebie negatywną energię, ale też notowałam opowiastki i dykteryjki z życia mojej rodziny, a także opowiastki z Metra wzięte.

Dlaczego zatem przestałam?

Trudno znaleźć odpowiedź, ale chyba są dwa główne powody.
Jeden to taki, że bloga odkrył mój znajomy, twierdząc że go przez przypadek znalazł w sieci i od razu się zorientował, że to ja piszę. Ja mam swoją teorię (Tomku, jak czytasz, to trudno, ale tak myślę :))) - że będąc u nas z wizytą przyuważył otwartą stronę bloga, którego kiedyś namiętnie prowadziłam.
I jakoś tak mi to stanęło na mój odcisk prywatności.
Drugą przyczyną była moja praca, która w pewnym momencie tak mi się dała we znaki, że odechciewało mi się nie tylko do niej chodzić, ale w ogóle cokolwiek robić, a na samą myśl o poniedziałku dostawałam wysypki już w sobotę.
A że częścią tej pracy było pisanie, to na blogowe wypociny brakowało mi już fantazji i zapału. Proza życia zabiła pisarza ...

A potem było już coraz trudniej wrócić, tym bardziej, że brać blogerska została rozpędzona na cztery wiatry. Brakiem czytelników? Brakiem weny? Brakiem platform do blogowania? Bo ileż się można przenosić.
Blog.pl i Blox.pl zamnkęły swoje podwoje, pokasowały blogi i pozamykały konta.
Ani się obejrzałam, a nie mogłam już wejść na gazetową skrzynkę ani zalogować się na Facebooka.
To zresztą był chyba znak czasu, że ... era blogów się kończy.

Umarł król blog, niech żyje król Instagram!

Ba! Nawet sam samozwańczy guru Blogosfery, niejaki Kominek, po przefrancowaniu się na Jasona Hunta i po napisaniu paru przynudzających wpisów z Zanzibaru czy innego Nowego Jorku, mamiąc innych 'hajlajfem' i ułudą bogactwa uzyskanego z autopromocji - znikł z sieci.
Kamień w wodę.
Ktokolwiek widział? Ktokolwiek wie?
A ja do tej pory nie opublikowałam długo obiecywanej recenzji jego pierwszej książki. Eh! Ta prokrastynacja ...

Bardzo ciekawą analizę zmierzchu ery blogera przeprowadził Michał R. Wiśniewski.


Na przekór jednak temu wszystkiemu, na przekór temu, że Facebook pożarł blogi, a Instagram wciąnął blogerów w świat kultury obrazkowej, o Tik-Tokach i Snapchatach nie wspomnę, bo nie ograrniam, na przekór, a właściwie to dlatego że wszelkie konkursy na najlepszego bloga, wszelkie wyzwania międzyblogowe, cała ta blogowa sraczka w poszukiwaniu coraz to nowszych rozwiązań na promocję bloga i niekończące się dyskusje na temat odeszły w niepamięć szybciej nawet, niż się wcześniej rozprzestrzeniały, dlatego właśnie zachciało mi się pisać na nowo. 

Co nie znaczy, że nie założyłam sobie konta na Instagramie ... o czym się szerzej rozpiszę w następnym wpisie.

Przegapiłam Brexit, przegapiłam Covid i przegapiłam śmierć królowej.
Mów mi szaleńcze!

A może nie?


środa, 5 października 2022

2 comments:

  1. Szalej, szalej I pisz. Nie uaktywniam sie na mediach, tylko bloguje. rzeczywiscie uszczuplila sie sfera blogowa, ale na szczescie dla wielu blogowanie ma terapeutyczne korzysci :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czy piszesz tylko dla siebie, czy wybrańcom można wchodzić na twój blog?
      Co do korzyści terapeutycznych to zdecydowanie się zgadzam :)

      Usuń

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!