Obiekt: lalka płci żeńskiej, rasy azjatyckiej (obok akcesoriów do zabawy w sklep; aż się dziwię, że jakiś inkwizytor poprawności politycznej nie zaprotestował, że to promowanie handlu żywym towarem).
Kolor rozumiem, że niby przynależność etniczna.
Narządy płciowe - też niby wszystko jasne: identyfikacja z płcią / płci.
Jakoś nie mam jednak przekonania, czy zabawki muszą być aż tak dosłowne ...
wtorek, 7 czerwca 2011
2011/06/08 10:46:27
Może lepiej żeby dzieci uczyły się na lalkach, niż odkrywały różnice płci w krzakach?
Mam bardzo ambiwalentne odczucia, Fidrygauko.
Mam bardzo ambiwalentne odczucia, Fidrygauko.
2011/06/08 15:30:54
A ja też nie lubie dosłowności.
Dzieci mogą się zamiast w krzakach uczyć w domu. W normalnej rodzinie,
szczególnie kiedy są dzieciaki różnej płci, na ogół doskonale wiedzą
czym się różni chłopiec od dziewczynki. Poza tym teraz są strasznie
sprytne i mądre książki, które tłumaczą zagadnienia płci i rozmnażania.
2011/06/09 18:53:22
Ja też jednak myślę, że lalki
ciekawości poznawczej nie zaspokoją. W Anglii krzaki nie potrzebne. Tu
szkoła edukuje dość wcześnie i dość obrazowo :)
0 comments:
Prześlij komentarz
Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)