Searching...
środa, 6 lipca 2011

Płacząca Panna Młoda

Cały plotkarski świat trąbi od paru dni o ślubie byłej pływaczki (Charlene Wittstock) i podstarzalego playboya (prince Albert II de Monaco), spekulując czy panna młoda chciała uciec z przed ołtarza czy nie.

Śmiem twierdzić, że mielą temat dłużej niż ślub Williama i Kate.
W każdym razie na tyle długo, że po parodniowym omiataniu wzrokiem nagłówków, zdecydowałam się przeczytać do końca notkę wyjaśniającą prawdziwe przyczyny szlochów pani, uwiecznionych na co drugim zdjęciu.


A zatem miał być ślub. Narzeczona miała już najwidoczniej dość wybryków seksualnych księcia, niejednego z dynastii Gimaldich, który ostro namącił w swoim życiu, i stwierdziła, że chyba wolałaby nie dzielić (jawnie lub nie) swojego czasu z rozlicznymi nałożnicami błękitnokrwistego kochanka i ich wspólnym (już tylko na pół "szlachetnym") potomstwem.


I chciała zwiać zawczasu gdzie pieprz rośnie (bo i owszem, zwiać chciała i to trzy razy, zanim w ogóle do ołtarza dotarła). Uniknęłaby późniejszych komentarzy na forach dyskusyjnych typu :Po coś za niego wyszła? Widziały gały, co brały itp. :))

Chciała być rozsądna i się nie ładować w problemy, ale ... ślub był już zaplanowany, ze wszystkimi tymi osobistościami świata polityki i finansiery, więc jak by to wyglądało.


W przypływie desperacji Charlene próbowała uciec za granicę (co w późniejszym oficjalnym oświadczeniu zostało przedstawione jako niewinny wyjazd na zakupy). Książe kazał jednak wybrankę zatrzymać na granicy, a urzędnikom pałacowym zarekwirować paszport.

Inna księżna doradzila jej od serca, że jak się powiedziało A, to trzeba teraz powiedzieć B. Argument nieskuteczny raczej, gdyż Uciekająca Panna Młoda próbowała później starać się o azyl w ambasadzie Republiki Południowej Afryki (skąd pochodzi) podczas wizyty w Paryżu.
Odmówiono jej jednak, gdyż - i tu sorry Gregory ale parsknęłam śmiechem na tak absurdalny argument - byli zmęczeni napływem kobiet faktycznie lub nie wykorzystanych przez uwikłanego w seks aferę niedoszłego prezydenta Francji, pana Dominique Strauss-Kahn, że postanowili nie przyjmować już żadnych skarg o podłożu personalnym.


Także ślub się odbył.
Ach, co to był za ślub!
33-letnia panna młoda roniła łzy goryczy i porażki, 53 letni pan młody (he,he) pomylił obrączki, na co większość gości weselnych (ha, ha po raz drugi) zamarła z przerażenia, węsząc złą wróżbę (tak jakby same okoliczności przedślubne nie zapowiadały tragedii).


Państwo młodzi i szczęśliwi pojechali w podróż poślubną do (sic!) RPA, oczekując na ... wyniki badań DNA potwierdzające (lub zaprzeczące, ale bądźmy relistami ;)) ojcostwo trzeciego nieślubnego dziecka księcia.

No po prostu bajka!!



środa, 6 lipca 2011


2011/07/06 09:47:47
Szczena mi opadła podczas czytania:)))) Wiedziałam, ze to niebieski ptaszek (bynajmniej nie z racji krwi;), ale nie sądziłam, że aż takie hece towarzyszyły temu wydarzeniu:)))
O rany... a myślałam, że czasy Henryka VIII są już za nami:D

2011/07/07 19:57:42
Też mnie ciekawią motywy, dla których ta (ładna w końcu i nie taka ostatnia) kobieta wyszła jednak za księcia. Myślę, że podpisała intercyzę, więc nie dla dużej kasy. Dla sławy i tytułów? Nieodgadnione są nieraz dla mnie decyzje niektórych ludzi...

2011/07/07 23:22:18
Może się zakochała :-P
Zaprawdę niezbadane są meandry duszy kobiecej :)

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!