Bo ja co chwilę widzę kogoś z Polski i w pierwszym przebłysku zachodzę w głowę co oni tu robią! W drugim ruszam by rzucić im się na szyję. Najczęściej jednak przytomnieję, przed zrobieniem pierwszego kroku.
Zdarzyło mi się jednak parę razy posłać - więdnący na widok zupełnie obcej twarzy - uśmiech :)
I wydaje mi się, że wszyscy wokół po polsku gadają (a w Polce, dziwnym trafem gadali dla odmiany po angielsku :)).
Przez pierwsze 3-4 dni mam takie nasilone skojarzenia lub raczej zaburzenia postrzegania o podłożu autosugestywnym.
Potem już tylko z raz na miesiąc zobaczę jakiegoś polskiego polityka lub aktorkę na plakacie, w reklamie, w sklepie :).
Ostatnio przez parę miesiący na wszystkich stacjach uśmiechała się do mnie Ewa Błaszczyk - chciałam dzisiaj zrobić zdjęcie, żeby wkleić na bloga i się spytać, czy to ja mam schizę, czy naprawdę jest podobna - ale akurat zmieli wystawkę :))
Przekonuję więc samą siebie, że podobieństwo jest i basta.
Nie wiem czy niedługo w skojarzeniach (czy może w ignorancji) nie pobiję mojego męża, który dla odmiany twierdzi, że nie jest w stanie odróżnić Miecugowa od Sianeckiego :)
Choć on zawsze był w tej kwestii przypadkiem beznadziejnym ("No wiesz, ten aktor Linda czy jakoś tak...", "Lubaszenko!!!", " Aaaaaa, no faktycznie Lubaszenko. Olgierd, tak?")
Zdjęcie dla odmiany nic mi nie mówiło, nikogo mi nie przypominało.
A jak zobaczyłam podpis, to się mocno zdziwiłam.
Toooooooon? W życiu bym nie poznała!
Zdjęcie przedstawia ... no właśnie.
Kogo? Kto zgadnie?
A tak poza tym to ja w ogóle byłam na jakichś wakacjach?
Kieracik czas zacząć.
Już pierwsze szkolenie mam za sobą, już piewszą nieprzespaną noc zaliczoną (góra papierów darła się: "Weź mnie, wybierz właśnie mnie!").
O tonach listów przy drzwiach wejściowych, uniemożliających niemalże wejście nie wspomnę. (Podobno rozbudowana biurokracja świadczy o poziomie rozwoju kraju. Hmmmm ... bo ja wiem?)
Już rozpoczęłam moje podróże małe i duże, to moje tłuczenie się godzinami po szynach, dudniąc, stuktając, łomocząc i pędząc, tak to to, tak to to, tak to to ...
Już mnie zdążyło tak dziś zlać, że z nogawek mi ciekły strużki wody, a laptop w plecaku przeżył tylko dzięki egzemplarzowi Metra i Evening Standard, które wchłonęły całą wodę.
I mimo miodu, cytryny i aspiryny telepie mną nieźle.
Welcome to England!
A za chwilę jeszcze mnie czeka (odciągałam, jak się da, ale niestety ...) prasowanie koszul, przyszywanie naszywek z imionami, pastowanie butów, przyszywanie logo do marynarki czyli ... angielski rok szkolny czas zacząć.
środa, 7 września 2011
2011/09/09 10:54:35
Taaak! Wygrywa Pani kubek :) Odbiór osobisty, pod London Eye - data do uzgodnienia :)
Ale przyznasz, że nie jest podbny do niedostępnego ekscentryka jakiego najczęściej gra. Jakoś odmłodniał z tym uśmiechem :)
Ale przyznasz, że nie jest podbny do niedostępnego ekscentryka jakiego najczęściej gra. Jakoś odmłodniał z tym uśmiechem :)
0 comments:
Prześlij komentarz
Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)