Trochę, a nawet bardzo różny w charakterze, ale pokazujący, że metro może inspirować :)
Będę podcztywać. Na pewno.
Niestety okazało się, że wcale taka oryginalna nie jestem, z tym opisywaniem życia przez pryzmat podróżującego metrem.
No ale cóż, nie poddaję się.
Nie liczę oczywiście na to, że The Guardian napisze o mnie:
"The magic, mystery & sometimes maddening shortcomings of London's Tube are documented with love, enthusiasm & sometimes despair by its unofficial social historian."* tak jak napisał o blogu tej babeczki :)))))
Do tytułu nieoficjalnego historyka społecznego nie pretenduję.
Dokumentuję swoje myśli i chwile ulotne, lekko trywialne, czasami z lekceważeniem (trivia, irreverent - to epitety ściągnięte z tamtej strony - czyli fidrygałki, nie? ).
Ale jakby ktoś tak kiedyś napisał:
"On some mornings it can feel like the only reason to be grateful that the Tube exists"**
to byłoby mi miło (no co będę kokietować, że nie :))
* sensacyjne, tajemnicze, czasami wkurzające niedociągnięcia londyńskiego metra, opisane z miłością, entuzjazmem, często desperacją przez własnego, nieoficjalnego (samozwańczego?) historyka społecznego.
** są takie poranki, że jest to (czytanie tego bloga) jedyny powód, by być wdzięcznymi za to, że metro w ogóle istnieje :)))
środa, 29 czerwca 2011
0 comments:
Prześlij komentarz
Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)