Searching...
czwartek, 1 grudnia 2011

wigilia szkolenia

Wieczorem, w okolicach 21 nie miałam jeszcze za wiele. Ale miałam już przynajmniej koncepcję i całe tony przeczytanych materiałów. Niestety mój młody zaczął niepokojąco rzęzić. Właściwie sprawa rozegrała się w ciagu następnej godziny: przekrwione oczy, dzika gorączka, koszmarny ból gardła i strata głosu. Także noc upłynęła mi na szlifowaniu szkolenia na przemian z okładaniem młodego silnymi okładami ( on z tych co paracetamolowi się tak łatwo nie dają). O czwartej w nocy zaczął już tak się dusić, że mąż wziął go na ostry dyżur, gdzie po dwóch godzinach czekania (to nic nasz rekord to 5 godzin ;)) dostał antybiotyk w celu pokonania potężnej anginy. W tym czasi ja chciałam przygotować handouty. Przed zapisaniem gotowej, pieknej i wypracowanej prezentacji, postanowiłam, že zmienię kolejność i przeniosę ponad połowę slajdów na koniec. Skopiowałam, wyciełam, wkleiłam. Zobaczyłam, że skopiował się tylko jeden slajd, więc nacisnęłam Ctrl+z (cofnij). Tak mi się wydawało. A jednak wcisnęłam ... Ctrl+s zapisując zmiany czyli kasując sobie trzy czwarte prezentacji. Miałam do wyboru: rzucić się z okna (trochę trudno z parteru), odwołać szkolenie (szefowa by mnie udusiła) lub pojechać, głupio się tłumaczyć i improwizować. To, że pociąg się spóźnił 20 min. i że w południe muszę pędzić na zbity pysk wymienić męża, to już jakby mało istotne. Nieeee, w ogóle nie jestem wk....a. To chyba kara, że obsmarowalam wczoraj szefową na blogu! ;-P

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!