Searching...
czwartek, 5 stycznia 2012

w obronie Józka

Mimo moich uczuć gorących do przedstawicieli sztuki, mimo kochania się w Jacku Wójcickim (nie mój typ, ale jak śpiewa!) i miłości do paru innych aktorów (też nie moje typy, nie wiem, co mnie naszło), mimo iż ogólnie rzecz ujmując byłam wielce egzaltowaną nastolatką, uwielbiałam teart Rampa i musical Metro, nigdy nie kochałam się w Januszu Józefowiczu.
Nie mój typ po prostu :)
Przede wszystkim nie lubię brody, a już brody w stylu ni-to-ni-sio w szczególności.
Nie lubię też mrocznych typów, którzy się rzadko uśmiechają.
I niech ktoś mi powie, co ta Urbańska w nim widziała?!
Podobno, Józefowicz, jako reżyser jest nie do zniesienia. Drze się na aktorów i ich terroryzuje.
Zresztą ta Urbańska! Wszędzie jej pełno. Mężuś ją promuje. Wiadomo.
A ostatno słyszałam też, że ...
***
I jeśli myślicie, że zebrało mi się na plotki, to jesteście w błędzie.
Ale zacznijmy od początku.
Przez okres świąteczny ponadrabiałam trochę zaległości w czytaniu książek, oglądaniu filmów i telewizji. Nadrabiałam oczywiście na tyle na ile mi youtube, bbciplayer i ddtvn pozwoliły, utwierdzając się jednocześnie w przekonaniu, że dobrze robię, nie mając telewizora, albowiem dla mnie to byłaby szklana pułapka :)
Nie mam, oj nie mam ci ja silnej woli.
Błądząc tak po sieci natknęłam się na wywiad z Nataszą Urbańską, która gra Polę Negri w najnowszym musicalu Polita.
Musical w technologi 3D.
Pierwszy na świecie!!!
Pierwszy musical w technice stereoskopowej.
Jak słuchałam 'opisu technicznego', to pomyślałam sobie: "Kosmos!".
Aktorzy na pustej scenie grają stojąc wśród setek 'wyświetlonych' ludzi.
Oprócz roli muszą się nauczyć gdzie stanąć, jak wyciągnąć rękę, ile kroków zrobić, żeby ... zgrać się z obrazem wyświetlanym z kamery.
Do tego zamiast kameralnej, ukrytej w ciemnościach widowni mają widok na siedzący tłum okularników, błyskający w ich kierunku tysiącem odbijanych w szkłach światełek.

I żywe konie.
Słuchałam wywiadu Węglarczyka z Urbańską, widziałam błysk zachwytu w jego oku i ... zazdrościłam mu.
Bo ja też bym chciała się spotkać z Nataszą Urbańską.

Powiedziałabym jej wtedy, że jest piękna, mądra i zdolna.
Tak, powiedziałabym jej to!
Kurcze blade, bo ja czegoś tu nie rozumiem!
Wiem, że są gusta i guściki. Wiem, że można jakąś formę muzyki/sztuki lubić lub nie.
Wiem, że można też ulec pierwszemu wrażeniu, sile plotki, zasugerowanej ocenie i tak zupełnie bezinteresownie kogoś nie lubić.
Ale wiem też, że taka osoba, jak Natasza Urbańska na zachodzie byłby po prostu rozchwytywaną gwiazdą.
A w Polsce jest tylko bohaterką plotkarskich magazynów i dyskusji na forach internetowych występującą w następujących rolach: małolaty, która odbiła ojca dzieciom i męża żonie, karierowiczki promowanej przez swojego męża, Wielkiej Przegranej, zimnej i nielubianej przez publiczność osoby, pragnącej się za wszelką cenę wybić.
Taki przynajmniej wrażenie można odnieść czytając notatki prasowe w internecie.
Że za wcześnie wróciła po porodzie do pracy, że w Bitwie Warszawskiej beznadziejna, że napuszona, że do Bollywoodu jej się zachciało, że nie ma charyzmy i inne bzety, których aż szkoda powtarzać.
I przyznam, że naprawdę tego nie pojmuję, bo widziałam parę jej występów i w Tańcu z Gwiazdami i w Jak oni śpiewają i w musicalach i przyznam, że zawsze mnie zachwycała.

Zachodzę w głowę, dlaczego w Polsce, osoba, która ma klasę i autentyczny talent (o umiejętności wysławiania się nie wspomnę) musi tracić energię na wieczne odpieranie zarzutów tłumaczenie się z rzekomych porażek?
Dlaczego nikt nie jest zainteresowany, żeby wypromować coś (jeśli już nie kogoś), co jest tego warte?
Ale miałam bronić Józka.
Więc od Nataszy przejdę w sposób naturalny do Janusza, który - jeśli chodzi o ilość sączonego jadu i gorzkiej krytyki wylewanej pod jego adresem - dorównuje, lub wręcz bije na głowę swoją żonę.
Od wielu lat śledzę poczytania Józefowicza, nawet jeśli mi miłość do Metra zelżała mi nieco, i na równi z podziwem dla jego talentu towarzyszy mi nieustanne zdziwienie, że TAKI FACET nie został jeszcze okrzyknięty naszym dobrem narodowym.
Nie, no dobra, bez patosu.
Ale to wizjoner.
Człowiek z pasją, facet, który ma niesamowite, nowatorskie pomysły i sukcesywnie je realizuje.
Człowiek, od którego parę ładnych gwiazd odbiło się wysoko w górę i do dziś świeci na artystycznym firmamencie.
Chciał być na Broadway'u? Był (Tak, wiem. Międzynarodowej kariery nie zrobił. No i ...? ).
Chciał mieć własny teatr? Ma.
Chciał robić to, co kocha najbardziej? Robi.
Krzyczy?
No pewnie krzyczy. Ktoś musi brać aktorską w ryzach trzymać.
Rozwiódł się z żoną?
Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień.
Jest zazdrosny o Nataszę i steruje jej karierą?
Nie wiem. Nie siedzę w jego głowie.
Nie uśmiecha się?
Guzik prawda! Zobaczcie:
Więcej argumentów nie mam.
Nie wiem, czy kogoś w ogóle przekonałam.
Musiałam jednak dać upust swoje frustracji.
Mam nadzieję, że Józek się jednak lepiej wybroni sam, czego mu serdecznie życzę.
O oczywiście pozdrowienia dla Nataszy :).

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!