Searching...
piątek, 23 marca 2012

Diagnozę proszę!

A więc tak:
Objawy są następujące: nadciśnienie tętnicze, nadwrażliwe jelito, zaburznia snu, migrena, pokrzywka, nadmierna potliwość, duszności, stany lękowe, drganie powieki, uporczywe bóle żołądka, szczękościsk, bóle szyi, trzęsienie rąk.
Ponadto huśtawka nastrojów, agresja, płaczliwość, problemy z koncentracją, pogorszenie koordynacji i wzrost masy ciała.
Okazjonalnie stupor katatoniczny lub napady histerii (w niewielkich odstępach czasu :)).
Oraz potworne skoki emocjonalne kończące się dzikimi atakami (na razie tylko werbalnymi, ale bez przebierania w środkach) na męża i (rzadziej) dzieci, dającymi w efekcie koszmarne poczucie winy.
Powyższym objawom towarzyszą: nadmierne i wyjątkowo głośne trzaskanie szafkami w kuchni, darcie mordy, awersja do ludzi i w ogóle niechęć do całego świata (nawet do blogowania!!!) oraz niepohamowana chęć ucieczki i zaszycia się w mysią dziurę.
I nie, nie jest to PMS - jak wiecie, nie zanudzałabym was wpisami o moich funkcjach fizjologicznych :)
Ciekawam, czy ktoś rozszyfruje, jaka to jednostka chorobowa?
___________________________________________________________________________
Obiecana odpowiedź:
Otóż cierpię na pewną dolegliwość, na którą cierpią miliony ludzi (choć w różnym nasileniu).
Opisana została przez wielu wybitnych znawców zagadnienia, a także przez domorosłych 'naukowców'.
Na temat tej jednostki chorobowej narosło wiele mitów.
Niektórzy piszą nawet blogi poświęcone owej dolegliwości tudzież całemu spektrum zagadnień z nią związanych ;-P
Śmiem twierdzić, że znana jest ona ludzkości od zarania dziejów, a w każdym razie od bardzo, bardzo dawna.
Ja tylko pozwoliłam sobie nadać jej autorską nazwę: NIETAKT czyli
Niechciany
I
E
widentnie
T
raumatogenny
A
rcynajazd
K
apryśnej
T
eściowej
Najazd, bo niechciany (a niejako wproszony). Arcy, bo to arcydzieło nietaktu - żeby oznajmić komuś, że się przyjeżdża aż na 3 tygodnie (tak, tak, całe trzy tygodnie, no dobra, bez 2 dni, czyli na 456 godzin, czyli na 27360 minut czyli na 1641600 cennych sekund mojej bytności na tym ziemskim padole), WIEDZĄC że w tym samym czasie będą już u nas dużo wcześniej zapowiedziani goście (moi rodzice) i nie zastanawiając się chociażby nad drobnym faktem, gdzie ja to całe towarzystwo usadzę i położę!!!
Użycia słowa 'kapryśna' nie muszę chyba uzasadniać.
Ale jak przeżyję pierwszą falę uderzeniową (godzina W - niedziela, o 17-tej, czasu Greenwich :)), to podam może parę przykładów.
Teraz już wiecie o co chodziło i z tłumem, i z przedawkowaniem i ze moją nagłą miłością do pracy :)

0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!