Zeszłoroczna konferencja, na którą natknęłam się przypadkiem na youtube, natchnęła mnie do głębszego przeczesania tematu i zaoowocowało Ilustrowanym Słownikiem Blogera oraz rozprawką naukAwą o piątej władzy.
W tym roku nie mogłam więc sobie odmówić przyjemności i miast zająć się obowiązkami Matki Polki (na obczyźnie), zasiadłam na mojej ulubionej sofie i udając - dla niepoznaki - że sortuję papiery, oglądałam relację na żywo :))
Nie ukrywam, że moją główną motywacją nie było zobaczenie Kominka czy Segritty (ceWEBrytów będących potwierdzeniem tezy że w dzisiejszej blogosferze autokreacja i autosprzedaż stanowią 99% sukcesu, zostawiając skromny procencik na talent, osobowość i umiejętność powiedzenie czegoś istotnego; tzn. talentu można mieć i dużo więcej, ale energię należy kierować raczej w rozwijanie dwóch aspektów na 'a'), lecz Veni23 i Milexicy, moich dwóch blogowych kumpelek (dziewczyny, wybaczcie poufałość :))
Niestety nagłe zaproszenie do znajomych na obiad przerwało mi przyjemność oglądania transmisji tuż po wystąpieniach pana KO i pani SE.
Dziewczyn nie udało mi się namierzyć, ale mam skrytą nadzieję, że wyrażą zgodę na prezentowanie ich facjat na youtubie i co za tym idzie, nadrobię to wkrótce.
Dzisiaj ... eh, miałam 'pracującą' niedzielę, więc niestety też nic nie zobaczyłam.
Muszę przyznać, że (sądząc jedynie po 3 obejrzanych modułach: Tkaczyk, Budzich, Kominek-Hatalska-Tymański) poziom tegorocznej dyskusji zaskoczył mnie.
Było profesjonalnie i bez zadęcia.
Mniej napuszenia, mniej 'bloglenłydżu', przepływu swobodnego bredzenia, gadek o ego blogerów i piątej władzy.
Nawet Kominek mnie kupił stwierdzając (O bogowie, świat staje na głowie!), że Z BLOGA NIE DA SIĘ ŻYĆ!!! To znaczy da się, ale hello, obudźmy się, milionerem też każdy może zostać, ale dziwnym trafem niewielu się to udaje.
Jednak, jednak, jednak ...
Mimo wielu ciekawych wniosków i porad, mimo fascynacji internetem, blogosferą, przepływem informacji, nowymi mediami, stwierdzam, że to nie moja bajka.
Przyznam się, że w pierwszym porywie, jak tylko pojawiła się informacja o forum, miałam ochotę zgłosić swoje uczestnictwo. Nie z Szeptami, ale z moim drugim blogiem tematycznym.
Pomyślałam sobie, że to fajna promocja, że skoro wkładam w niego sporo wysiłku, to dlaczego nie zaprezentować go światu (choć już raz próbowałam w konkursie Blog Roku, z kiepskim raczej skutkiem ;)).
Już sprawdzałam ceny biletów na przelot do Gdańska. Już myślałam, że się wyrwę na weekend do Polski z małą walizeczką podręczną. Już witałam się z gąską ...
Ale jednak nie!
Stwierdziłam bowiem - w czym całkowicie utwierdziło mnie oglądanie forumowych dyskusji - że nie jestem z tamtego świata.
Nie pasuję tam i basta.
A próby wejścia jedną nogą mogą mnie co najwyżej sfrustrować.
Do 'króliczej nory' trzeba wejść całemu.
Wypić eliksir, sięgnąć po kluczyk i wskoczyć ...
*****
Alicja jest wrażliwa, ma swój świat, bujną wyobraźnię i brak zahamowań.
Jest wyzwolona ze schematów, lekko szalona, niezależna i odważna.
Nieco przemądrzała.
Dziecięco naiwna i żądna emocji.
Ładując się do króliczej nory może i ma jakieśtam opory, ale też chce przeżyć przygodę swojego życia.
Alicja jest sama sobie sterem, żeglarzem, okrętem.
Decydując się na 'gonienie króliczka' nie myśli o tym, co powie mama ani zastęp ciotek.
Alicja nie ma pracy domowej do odrobienia, pokoju do posprzątania, chorej babci do odwiedzenia.
Alicja to nie odpowiedzialny Czerwony Kapturek czy zabiedzona Dziewczynka z Zapałkami.
To nie uległa Calineczka ani nieśmiały Kopciuszek.
Alicja nie czeka na księcia z bajki, a smoki omija szerokim łukiem.
Bo Alicja nie zajmuje się problemami.
Ona żyje w SWOIM świecie, dla niej jak najbardziej realnym.
I tylko ten świat się liczy.
Już prawdopodobnie lecąc w dół króliczej nory Alicja przechodzi transformację, łapie bakcyla, uzależnia się, wchodzi w inny stan świadomości.
Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że ani Szalony Kapelusznik, ani Kot z Cheshire, ani Marcowy Zając jej nie dziwią?
Ona natychmiast wchodzi w baśniową konwencję.
Jeże zamiast kul do krykieta? Flamingi zamiast rakietek? Gadające kwiaty i eleganckie Jajo?
Proszę bardzo! Dlaczego nie?
Czyż Kraina Czarów nie wydaje się Wam być piękną ilustracją blogosfery?
W roli Szalonego Kapelusznika - Kominek, jako Królowa Kier - Segritta, Maciej Budzich idealnie pasuje mi na Kota z Cheshire (choć uśmiech nie schodzi mu z ust i nie chowa się po kątach), a Królikiem może być np. Włodek z Lekkostronniczego (po raz drugi przepraszam za poufałość; nie jesteśmy na 'ty' :)).
Są w niej i szafiarki (no ktoś ten kapelusz dla Kominka wyszukał w second handzie, nie?) i kulinarki (przepieprzająca kucharka) i sfrustrowane mamy (księżna z niemowlęciem- prosiakiem), a Pan Gąsiennica, palący nargilę i doradzający Alicji jak 'zmaleć' przy pomocy grzybka od biedy może służyć za prototyp blogerek lifestylowych.
Są nawet i hejterzy (proces Waleta :)))
A do tego w każdym zakątku zaczarowanej krainy można spotkać to, bez czego blogosfera obejść się nie może: szokowanie, oryginalność, dziwactwa, nieoczekiwane zwroty akcji i obfitość indywiduów, którym nie warto nadeptywać na odcisk.
Eklektyzm w bajce mogę przełknąć, ale absurdu i surrealizmu jest za dużo, jak na moje wykształcenie ;).
*****
Wczorajsze wykłady uświadomiły mi jasno i wyraźnie, że wszystko, z czego się do tej pory nabijałam, całe to wirtualne zadęcie, slang, lans, a przede wszystkim podział blogosfery, jest faktem.
I nawet jestem skłonna zmienić nazewnictwo i z szyderczej 'elyty' i 'szaraków' przerzucić się na 'blogerów' i 'pamiętnikarzy'.
Dychotomia ta staje się jednak nad wyraz widoczna.
Pamiętnikarstwo, zapiski takie czy siakie, blogi hobbistyczne, recenzje, blogi z duszą czy katuszą na skalę mikro - do jednego wora.
Blogowanie natomiast wyodrębnia się jako dość zhermetyzowana grupa, co raz mocniej kojarzona z ... zarabianiem.
I wokół tego też kręciła się cała gdańska konferencja.
Bo czy warsztaty o stylu pisania, czy dywagacje o wulgaryzmach, stawanie się wirtualnym celebrytą, kręcenie wlogów i robienie artystycznych zdjęć, wszystko to miało na celu pomóc ludziom, którzy chcą odnieść SUKCES.
A sukces mierzy się najczęściej w pieniądzach.
Do dużych pieniędzy jest jednak 'długa droga daleka przed nami'.
Najpierw trzeba stworzyć coś, co ludzi odpowiednio zaszokuje, potem zbudować swoją markę przyciągać czytelników osobowością, aż wreszcie stać się mini-celebrytą.
Stamtąd już rzut beretem do zostania ekspertem.
Jeśli o mnie chodzi, to za wysoki próg zaczyna się już na poziomie szokowania.
Nie z moją mentalnością 'skrzypka na dachu', roztrząsacza, analizatora, korektora czytającego swoje wpisy milion razy i cenzurującego 'za ostre' fragmenty.
Z przyciąganiem osobowością jeszcze mogłabym dać sobie radę (w końcu paru z Was przyciągnęłam :))), ale już bycie celebrytą, nawet w wersji mini jest dla mnie nie do przełknięcia.
Próbowałam wyobrazić sobie siebie stojącą przed na wpół pustą salą i produkować się na temat tego, co mi się w główie roi i na samą myśl myślałam, że się zapadnę pod wirualną (czy wyimaginowaną) ziemię.
Mój wewnętrzny cenzor udusiłby gołymi rękami mojego (jeszcze w zarodku, właściwie) celebrytę.
O byciu ekspertem nie wspomnę.
Może dlatego, że w pracy jestem tzw. 'specjalistą', z wiecznym poczuciem niedouczenia, z ciągłą świadomością odpowiedzialności za to co mówię i piszę, z widmem rozliczanie mnie za każdy najmniejsze potknięcie, zmęczyłam się tymi gdańskimi konferencjami.
Jakby mnie jakiś leśniczy wyrwał z brzucha wilka, jakby mnie odnalazł książe z pasującym bucikiem, albo król elfów uznał za godną przyprawienia skrzydeł, to może i bym chciała zostać w takiej bajce.
Do króliczej nory mnie jednak nie ciągnie.
Mam nadzieję, że nie skończę jednak tak smutno jak Dziewczynka z Zapałkami.
Może, może zostanę ...
Tak wiem!
Zostanę dziwującym się światu Guliwerem.
Będę opisywać swoje przygody w przedziwnych miejscach, w skrytości swojej komnaty, za jedyny dowód ich prawdziwości mając ... mikrusową owieczkę z krainy Liliputów, która zaplątała się w zakamarku kieszeni mojego surduta...
Ps. Na koniec podam Wam prosty test mojego autorstwa (Oklaski? Dziękuję nie trzeba; test nie jest jeszcze zweryfikowany :))
Jeśli wchodzicie na statystyki bloga (właściwie powinnam napisać 'kiedy', a nie 'jeśli', bo wydaje mi się że gadki o 'ego blogera' nie są aż takie znów bezpodstawne :))) i patrzycie się na UU (liczbę unikalnych użytkowników, czyli jakichkolwiek wejść na bloga czy to przez 'gimbusy', 'dzieci neostrady' czy poszukiwaczy obrazków) - jesteście Blogującą Alicją.
Jeśli zaś cieszycie się z każdego powracającego użytkownika - prawdopodobnie jesteście Guliwerem Pamiętnikarzem.
Ja zawsze patrzę na PU.
niedziela, 14 października 2012
2012/10/14 23:13:06
Dzięki za linkę :)
Na temat własnych przemyśleń nt. BKG2012 postaram się jutro coś wrzucić.
Natentomiast. Byznesowe, zarobkowe, finansowe, lansujące się podejście dużej grupy uczestników ... dla mnie, grafomana z zamiłowania, trudne. Jeszcze nie wiem, jak to ponazywać, ale dziwne to to.
Na temat własnych przemyśleń nt. BKG2012 postaram się jutro coś wrzucić.
Natentomiast. Byznesowe, zarobkowe, finansowe, lansujące się podejście dużej grupy uczestników ... dla mnie, grafomana z zamiłowania, trudne. Jeszcze nie wiem, jak to ponazywać, ale dziwne to to.
2012/10/14 23:19:22
P.S. Tu - TUTAJ ładnie wyszłam :) Czarne ciuchy, arafatka, blond łeb. Na oko piąta z prawej w swoim rzędzie, rząd czwarty. Nie mam jak się otagować, bo ciasno tam :)
Dzińdobry ;)
Dzińdobry ;)
Gość: chillax, 199.127.179.20*
2012/10/15 05:35:17
Fascynuje mnie fascynacja blogosfera...Jest dla mnie rownie niezrozumiala jak Alicja i jej przygody :-) Nie moje klimaty, ale wciagaja jak ruchome piaski.
Podgladam od paru lat kilka blogow - nacisk na "podgladam". Jak wtedy, gdy spacerujesz z psem wieczorem, a ludzie nie zaslaniaja okien. Niby nie chcesz zagladac, ale widzisz jak sobie salon urzadzili. Nastepnego dnia wracasz "przypadkiem" , i tak ci sie wpisuje w zwyczaj to co wieczorne zagladanie. Czasem nawet pomachasz dlonia gospodarzom lub pomozesz fotel przestawic.
Fajnych gopodarzy w ten sposob poznalam !
Gdy jednak slysze : Blogowi celebryci, Zjazdy, Narady, Porady, Parady...itd - to po angielsku sie ulatniam. Nie rozumiem i tyle.
Podgladam od paru lat kilka blogow - nacisk na "podgladam". Jak wtedy, gdy spacerujesz z psem wieczorem, a ludzie nie zaslaniaja okien. Niby nie chcesz zagladac, ale widzisz jak sobie salon urzadzili. Nastepnego dnia wracasz "przypadkiem" , i tak ci sie wpisuje w zwyczaj to co wieczorne zagladanie. Czasem nawet pomachasz dlonia gospodarzom lub pomozesz fotel przestawic.
Fajnych gopodarzy w ten sposob poznalam !
Gdy jednak slysze : Blogowi celebryci, Zjazdy, Narady, Porady, Parady...itd - to po angielsku sie ulatniam. Nie rozumiem i tyle.
2012/10/15 06:56:35
@ Veni, pisz szybciutko, bo umieram z ciekawości :))
A faktycznie, fotogeniczna jesteś :)) Teraz jeszcze chcę zobaczyć, czy medialna :))
Będzie wideo czy nie?
@ Chillax, bardzo ładna analogia. Ja nie mam psa, ale mieszkając w Szwecji uwielbiałam wieczorne przejażdżki rowerem. I tam nie da się nie zaglądać do domów, bo wszystko jest poodsłaniane na przestrzał.
Tylko że jak tak zaglądasz, to czasami masz ochotę wejść do środka, a potem kupić sobie taki dom i urządzać go po swojemu. A jak już urządzisz, to ... chcesz się pochwalić światu, a kto wiem, może i zostać naczelnym projektantem IKEA :))
Pragnienia są różne.
Jedni kończą na zaglądaniu, inni na 'dizajnie'.
I wg mnie nie ma w tym nic złego dopóki ... ci projektujący mają coś ciekawego i istotnego do powiedzenia, a nie przyciągają uwagę tym, że ... staną goli w oknie :)))
A faktycznie, fotogeniczna jesteś :)) Teraz jeszcze chcę zobaczyć, czy medialna :))
Będzie wideo czy nie?
@ Chillax, bardzo ładna analogia. Ja nie mam psa, ale mieszkając w Szwecji uwielbiałam wieczorne przejażdżki rowerem. I tam nie da się nie zaglądać do domów, bo wszystko jest poodsłaniane na przestrzał.
Tylko że jak tak zaglądasz, to czasami masz ochotę wejść do środka, a potem kupić sobie taki dom i urządzać go po swojemu. A jak już urządzisz, to ... chcesz się pochwalić światu, a kto wiem, może i zostać naczelnym projektantem IKEA :))
Pragnienia są różne.
Jedni kończą na zaglądaniu, inni na 'dizajnie'.
I wg mnie nie ma w tym nic złego dopóki ... ci projektujący mają coś ciekawego i istotnego do powiedzenia, a nie przyciągają uwagę tym, że ... staną goli w oknie :)))
2012/10/15 07:20:23
Heh, dużo było mówione o tych celebrytach i zarabianiu, ale ja się temu wcale nie dziwię. Nic a nic. Po pierwsze: za granicą zarabianie na blogach to norma, więc to musiało do nas przyjść. Po drugie: marzeniem wielu ludzi jest przekucie własnej pasji w płatne zajęcie. Po trzecie - na rynku pracy jest teraz taka masakra, że tonący się brzytwy chwyta.
Abstrahując od tych słów ja sama nie chciałabym jeszcze na blogu zarabiać. Nie jestem na to gotowa, nie chcę tego "skalać" pieniędzmi. Inna sprawa, że nasza niszowa blogosfera książkowa nie ma na to co liczyć.
A co do Kominka - nie wierz mu, proszę. On zarabia na blogu takie pieniądze, że może spokojnie się utrzymać. A gdyby tylko chciał i wpuścił małe reklamy, to pewnie jeszcze więcej by wyciągnął. Tak, ja wiem, że to nie są pieniądze rzędu 10 000 zł miesięcznie. Ale zakładam, że pewnie z 3000 zł to spokojnie ma i powiem ci, że ja bym tyle chciała za siedzenie w domu i pisanie bloga. Więc wszystko zależy kto i co uważa za pieniądze godne do przeżycia... Ale to wszystko jest kwestią umowną i dyskusyjną:):)
Abstrahując od tych słów ja sama nie chciałabym jeszcze na blogu zarabiać. Nie jestem na to gotowa, nie chcę tego "skalać" pieniędzmi. Inna sprawa, że nasza niszowa blogosfera książkowa nie ma na to co liczyć.
A co do Kominka - nie wierz mu, proszę. On zarabia na blogu takie pieniądze, że może spokojnie się utrzymać. A gdyby tylko chciał i wpuścił małe reklamy, to pewnie jeszcze więcej by wyciągnął. Tak, ja wiem, że to nie są pieniądze rzędu 10 000 zł miesięcznie. Ale zakładam, że pewnie z 3000 zł to spokojnie ma i powiem ci, że ja bym tyle chciała za siedzenie w domu i pisanie bloga. Więc wszystko zależy kto i co uważa za pieniądze godne do przeżycia... Ale to wszystko jest kwestią umowną i dyskusyjną:):)
2012/10/15 08:02:06
Oglądałam całe dwa dni. Kominek i Segrita średnio mnie interesowali, bo znam ich wypowiedzi, głównie z YT. Z pozostałymi miałam problem, bo nie było dokładnych rozkładów jazdy i były poślizgi. Poza tym - jak tu się rozczworzyć na 4 sale? Techniczne i prawne wykłady były zapewne ciekawe, ale nie na mój rozum. Wczoraj zainteresowałam się M.Jaruzelską (o celebrytach), p.Zawadzką (o blogach dzieciowych) i z największą radością obejrzałam panią Marię Czubaszek (kocham kobietę!).
Jak widać - potraktowałam Blog Forum rozrywkowo, bo do innego traktowania jeszcze - myślę - nie dorosłam. I mam nadzieję, że w tej dziedzinie pozostanę już dużym dzieckiem.
Mam tylko nadzieję, że ci wszyscy "pisarze" blogowi pozwolą mi dalej pisać bzdury na swoim poletku i nie będę musiała przynosić platformie blogowej konkretnych dochodów. Chociaż - jeżeli dojdzie do wyrzuceń, to będę pierwsza, bo u mnie nie ma i nie będzie żadnych reklam. Nie interesuje mnie także liczba jakichkolwiek wejść na bloga i w ogóle nie interesuje mnie ilość czytaczy czy komentujących.
Jasne, że mogła bym pozamykać, ale tylko przy blogu otwartym mam szansę na poznanie nowych ludzi (a na tym mi zależy, bo czemu nie?).
Jednym słowem - Blog Forum jest tworem dla lansowania się tych, którzy chcą z tego, co inni naiwnie uważali kiedyś za przyjemność, wyciągnąć jak najwięcej korzyści - zwłaszcza materialnych.
A każdy wybiera co mu pasuje.
Jak widać - potraktowałam Blog Forum rozrywkowo, bo do innego traktowania jeszcze - myślę - nie dorosłam. I mam nadzieję, że w tej dziedzinie pozostanę już dużym dzieckiem.
Mam tylko nadzieję, że ci wszyscy "pisarze" blogowi pozwolą mi dalej pisać bzdury na swoim poletku i nie będę musiała przynosić platformie blogowej konkretnych dochodów. Chociaż - jeżeli dojdzie do wyrzuceń, to będę pierwsza, bo u mnie nie ma i nie będzie żadnych reklam. Nie interesuje mnie także liczba jakichkolwiek wejść na bloga i w ogóle nie interesuje mnie ilość czytaczy czy komentujących.
Jasne, że mogła bym pozamykać, ale tylko przy blogu otwartym mam szansę na poznanie nowych ludzi (a na tym mi zależy, bo czemu nie?).
Jednym słowem - Blog Forum jest tworem dla lansowania się tych, którzy chcą z tego, co inni naiwnie uważali kiedyś za przyjemność, wyciągnąć jak najwięcej korzyści - zwłaszcza materialnych.
A każdy wybiera co mu pasuje.
2012/10/15 08:14:39
Rest5 - ja się właśnie głowię, czy blox wpadnie na to, aby nam reklamy dać:( Postanowiłam, że wtedy najprawdopodobniej przejdę na własną domenę, chociaż się na tym totalnie nie znam...
Gość: chillax, 199.127.179.20*
2012/10/15 08:26:22
Fidrygauko,
Podgladam Cie, gdyz Twoj "salon" jest urzadzony z duzym gustem.
Niech tam sobie inni stoja w oknach na golasa !
:-)
Podgladam Cie, gdyz Twoj "salon" jest urzadzony z duzym gustem.
Niech tam sobie inni stoja w oknach na golasa !
:-)
2012/10/15 09:00:32
A ja jakoś nie śledzę żadnych blogowych ujawnień, debat na ten temat itd.. Piszę bloga czasem ze zwykłej samotności w tłumie, a czasem po to by wypluć co mnie dręczy...
Dlatego ani Guliwer ani Alice :)
Ale w życiu to ja się czuję trochę Alicją.. może nie wpadłam do króliczej nory ale obraz Tima Burtona (czyli Twoje fotki :)) to tak troszkę odzwierciedla moją głowę..
Niby kobieta dorosła, ale króliki, dziki Kapelusznik i te sprawy jak najbardziej!
Dlatego ani Guliwer ani Alice :)
Ale w życiu to ja się czuję trochę Alicją.. może nie wpadłam do króliczej nory ale obraz Tima Burtona (czyli Twoje fotki :)) to tak troszkę odzwierciedla moją głowę..
Niby kobieta dorosła, ale króliki, dziki Kapelusznik i te sprawy jak najbardziej!
2012/10/15 09:18:07
Ze wsi jestem. Z blogowej wioski na skraju lasu. Ani telewizji tu nie ma, ani gazet. Największy nawet celebryta, zapytany będzie o imię i nazwisko. Ja pana po prostu nie znam - Tak to było w ten weekend.
A poza tym ten język: "risercz", "randomalny", "kejs", "kontent" - nie mieszkam na Wisłą dopiero kilka lat, a moje słownictwo zdaje się przeszło do lamusa bez mojej wiedzy. Czy to jest nowoczesna polszczyzna?
A poza tym ten język: "risercz", "randomalny", "kejs", "kontent" - nie mieszkam na Wisłą dopiero kilka lat, a moje słownictwo zdaje się przeszło do lamusa bez mojej wiedzy. Czy to jest nowoczesna polszczyzna?
2012/10/15 11:22:16
No więc.. Na BGF pojechałam w sobotę rano na ostatnich nogach i ze stoperanem w torebce mając nadzieję, że wysiedzę. Wysiedziałam do 15 pierwszego dnia. Choroba nie wybiera:( więc mnie namierzyć będzie trudno.
Co do poziomu, masz rację. Rzeczowe prezentacje, żadnego "moja racja jest mojsza:) Tym bardziej mi szkoda, że nie byłam na całości.
Co do poziomu, masz rację. Rzeczowe prezentacje, żadnego "moja racja jest mojsza:) Tym bardziej mi szkoda, że nie byłam na całości.
2012/10/15 16:12:28
Całkiem mi odpowiadasz jako taki Guliwer :) Ale myślę, że potrafiłabyś stać się Alicją - gdybyś tylko chciała.
Czytając Twoje podsumowanie doszłam do wniosku że cierpię na rozdwojenie jaźni. O ile w blogu dotyczącym mojego prywatnego życia jestem w 100% takim własnie Guliwerem, tak już w przypadku bloga nr 2 cieszą mnie zarówno użytkownicy powracający, jak i tacy, którzy docierają przez przypadek. Choć najbardziej lubię tych, którzy po swojej bytności zostawiają ślad.
Czytając Twoje podsumowanie doszłam do wniosku że cierpię na rozdwojenie jaźni. O ile w blogu dotyczącym mojego prywatnego życia jestem w 100% takim własnie Guliwerem, tak już w przypadku bloga nr 2 cieszą mnie zarówno użytkownicy powracający, jak i tacy, którzy docierają przez przypadek. Choć najbardziej lubię tych, którzy po swojej bytności zostawiają ślad.
2012/10/15 18:46:53
Przecież jak dobrze poszperać w wywiadach to tej i tamtej wyrwie się, że wyciągają z bloga nawet około 10 tys. miesięcznie. Ale wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc może to nie wystarcza. Z reklam klikanych jest drobnica, wydaje mi się że sensowny przypływ gotówki zaczyna się wraz z banerami reklamowymi kupowanymi przez określone firmy, do tego dochodzą posty sponsorowane, konkursy. Ładując się w to, człowiek pewnie skazuje się na bywanie tu i tam, nie każdemu to odpowiada. Mam wrażenie, że im bardziej osobisty, płynący z serca blog, tym mniejsza szansa na zarobek. Wszystko musi być obliczone na sensację, musi być wyidealizowane, nadmuchane, jak na dzisiejsze czasy przystało.
Gość: sukienka_w_kropki, host-46-186-54-63.dynamic.mm.pl
2012/10/15 21:31:33
Ja nie mam problemu, z moim blogiem pewnie bym na papierosy nie zarobiła ale na szczęście nie palę, więc mi nie żal!
2012/10/15 23:16:12
Kurcze, ja się nigdy nie zastanawiałam nad tym jak promować bloga, a w sumie powinnam. Muszę przyznać się do jednej słabości, statystyki bloga to mój czuły punkt, więc powinnam się uczyć tej trudnej sztuki, aby zaspokić swoją próżność.
Teraz sobie tak myślę, że ten mój blog to ma taką osobowość jak ja, niby mi nie zależy, ale jednak zależy...
Pozdrawiam :)
Teraz sobie tak myślę, że ten mój blog to ma taką osobowość jak ja, niby mi nie zależy, ale jednak zależy...
Pozdrawiam :)
2012/10/16 00:57:15
@ Avo, nie mam absolutnie NIC przeciwko zarabianiu na blogach. Szczerze powiedziawszy, wolałabym milion razy walić w klawiaturę w domowym zaciszu niż rozbijać się metrem, pisać co mi ślina na język przyniesie i jeszcze zarabiać na tym pieniądze.
Ale ... i tu właśnie jest pies pogrzebany. Jeśli ten zarobek ma być okupiony takimi metodami, walką o czytelnika, szokowaniemi i ciągłym zaskakiwaniem, to ja się po prostu do tego nie nadaję.
Nie mam osobowości Alicji, ani jej sposobu potrzegania świata.
Ale przecież sama Alicja nie jest bohaterem negatywnym :)))
Branża książkowa, moim zdaniem, ma akurat wiele możliwości sprzedawania czegość ciekawego i zarabiania na tym, tylko że ... konkurencja jest wielka.
Na moim drugim blogu miałam kilka propozycji by napisać np. artykuł sponsorowany, ale ... no nie mogłam i tyle. Bo było to wbrew linii programowej :)))
Mogłam też reklamować pewne produkty w zamian za 'wymianki' np. audiobooki itp. ale też się wahałam, bo jednak firmowałabym je swoim imieniem, a nie miałam pewności, co do ich jakości.
Co do zarobków Kominka, to (abstrahując od tego, że mało mnie obchodzą) nie chodzi mi o to, czy on żyje z bloga czy nie, ale że wreszcie przyznał, że to nie jest dla każdego - bo do tej pory robił młodym naiwnym wodę z mózgu, że jak się zrobi parę sztuczek, to świat stanie przed toba otworem, a pieniądze same popłyną do kabzy.
A by źyć z bloga, trzeba ... no właśnie i tu wracamy do punktu wyjścia.
Z argumentami o modzie z zachodu i o braku pracy się jak najbardziej zgadzam.
@ Rest, nie sądzę, żeby ktoś kogoś wywalał z jakiejś platformy. Ze zmuszaniem do reklam już może nie być tak różowo.
Moim zdaniem polaryzacja się będzie jeszcze bardziej zaznaczać.
Mam wrażenie, że to trochę tak jak otwieraniem nowych fabryk. Kiedyś rzemieślnicy, mistrzowie w swoim fachu najpierw nie mogli się nadziwić, że w ogóle ktoś chce kupować masówkę z fabryk. Liczyli na to, że ich kunszt będzie ich wieczną wizytówką.
Niestety później przyszła następna 'fala uderzeniowa', gdy produkty z fabryk, produkowane masowo nie tylko się przyjęły, ale też niemalże 'wykosiły' z rynku tych, którzy owszem, robili rzeczy piękne, solidne, niepowtarzalne i wspaniałe gatunkowo, ale za drogie lub nienowoczesne.
Bo nastało zapotrzebowanie na coś innego.
Tak samo z blogami.
Teraz jest zapotrzebowanie na robienie czegoś głośnego, nietypowego, dziwacznego i w tym kierunku zmierza blogosfera.
Ja jestem chyba takim właśnie 'zegarmistrzem' czy innym 'szewcem', który oczy przeciera ze zdumnienia, że 'chińska masówka' wygrywa, ale ... nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zauważyć ten fakt i się z nim pogodzić :))
@ Chillax, ufff, dzięki!
Ale to nie ja, to Kate Mac (autorka szablonu ;-P )
@ Pani M., Guliwer też pisze, to go męczy, co przeżył. Chce to uchronić od zapomnienia, bo na stare lata sam sobie nie będzie wierzył, że był w tych wszystkich miejscach :)))
Alicja też w sumie da się lubić :))
Tylko że ja nią nie jestem.
@ Bebe, zapomnij o ceWEBrytach, rozpoznawalnych czy nie. Ty masz się sama kreować na celebrytę (choćby w wersji mini :))
Co do języka, to myślę, że jednak jest to slang, charakterystyczny dla pewnego wąskiego kręgu osób, a nie rewolucja językowa. Po prostu jest łatwiej i szybciej 'kalkować' z angielskiego, choć niestety w zbyt dużym stężeniu wychodzi bełkot.
Ale ... i tu właśnie jest pies pogrzebany. Jeśli ten zarobek ma być okupiony takimi metodami, walką o czytelnika, szokowaniemi i ciągłym zaskakiwaniem, to ja się po prostu do tego nie nadaję.
Nie mam osobowości Alicji, ani jej sposobu potrzegania świata.
Ale przecież sama Alicja nie jest bohaterem negatywnym :)))
Branża książkowa, moim zdaniem, ma akurat wiele możliwości sprzedawania czegość ciekawego i zarabiania na tym, tylko że ... konkurencja jest wielka.
Na moim drugim blogu miałam kilka propozycji by napisać np. artykuł sponsorowany, ale ... no nie mogłam i tyle. Bo było to wbrew linii programowej :)))
Mogłam też reklamować pewne produkty w zamian za 'wymianki' np. audiobooki itp. ale też się wahałam, bo jednak firmowałabym je swoim imieniem, a nie miałam pewności, co do ich jakości.
Co do zarobków Kominka, to (abstrahując od tego, że mało mnie obchodzą) nie chodzi mi o to, czy on żyje z bloga czy nie, ale że wreszcie przyznał, że to nie jest dla każdego - bo do tej pory robił młodym naiwnym wodę z mózgu, że jak się zrobi parę sztuczek, to świat stanie przed toba otworem, a pieniądze same popłyną do kabzy.
A by źyć z bloga, trzeba ... no właśnie i tu wracamy do punktu wyjścia.
Z argumentami o modzie z zachodu i o braku pracy się jak najbardziej zgadzam.
@ Rest, nie sądzę, żeby ktoś kogoś wywalał z jakiejś platformy. Ze zmuszaniem do reklam już może nie być tak różowo.
Moim zdaniem polaryzacja się będzie jeszcze bardziej zaznaczać.
Mam wrażenie, że to trochę tak jak otwieraniem nowych fabryk. Kiedyś rzemieślnicy, mistrzowie w swoim fachu najpierw nie mogli się nadziwić, że w ogóle ktoś chce kupować masówkę z fabryk. Liczyli na to, że ich kunszt będzie ich wieczną wizytówką.
Niestety później przyszła następna 'fala uderzeniowa', gdy produkty z fabryk, produkowane masowo nie tylko się przyjęły, ale też niemalże 'wykosiły' z rynku tych, którzy owszem, robili rzeczy piękne, solidne, niepowtarzalne i wspaniałe gatunkowo, ale za drogie lub nienowoczesne.
Bo nastało zapotrzebowanie na coś innego.
Tak samo z blogami.
Teraz jest zapotrzebowanie na robienie czegoś głośnego, nietypowego, dziwacznego i w tym kierunku zmierza blogosfera.
Ja jestem chyba takim właśnie 'zegarmistrzem' czy innym 'szewcem', który oczy przeciera ze zdumnienia, że 'chińska masówka' wygrywa, ale ... nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zauważyć ten fakt i się z nim pogodzić :))
@ Chillax, ufff, dzięki!
Ale to nie ja, to Kate Mac (autorka szablonu ;-P )
@ Pani M., Guliwer też pisze, to go męczy, co przeżył. Chce to uchronić od zapomnienia, bo na stare lata sam sobie nie będzie wierzył, że był w tych wszystkich miejscach :)))
Alicja też w sumie da się lubić :))
Tylko że ja nią nie jestem.
@ Bebe, zapomnij o ceWEBrytach, rozpoznawalnych czy nie. Ty masz się sama kreować na celebrytę (choćby w wersji mini :))
Co do języka, to myślę, że jednak jest to slang, charakterystyczny dla pewnego wąskiego kręgu osób, a nie rewolucja językowa. Po prostu jest łatwiej i szybciej 'kalkować' z angielskiego, choć niestety w zbyt dużym stężeniu wychodzi bełkot.
2012/10/16 01:38:23
@ Milexica, bidulko - tyle wysiłku i choróbsko cię złożyło. Za rok będzie lepiej. Pojedziesz już jako właścicielka swojej platformy :)))
Mam nadzieję, że już Ci lepiej.
@ Fristerinne, "Ale myślę, że potrafiłabyś stać się Alicją - gdybyś tylko chciała."
Myślisz, że włosy na niebiesko, parę kontrowersyjnych tematów i dałabym radę? :)))
Dwa blogi mogą faktycznie nieźle namieszać :))))
Twój blog 'nieosobisty' to inna bajka, bo tam ludzie przychodzą w konkretnym celu.
Na mój blog - i wiem to bardzo dobrze ze statystyk - przychodzi mnóstwo przypadkowych osób szukających obrazów. Ci nigdy nie wracają. Dlatego też miło mi z powodu każdego, kto zostaje choć na chwilę.
@ Amebowo, na pewno niektórzy zarabiają na blogach sporo pieniędzy, ale to co mnie zdumiewa najbardziej, to nie ile potrafią wyciągnąć, ale dlaczego.
To jest moje nieustające pytanie i z niego wynika fascynacja blogosferą. Z chęci zrozumienia, że nawet nie prezentując sobą niczego ciekawego, wklejając głupawe filmiki i jeszcze głupsze zdjęcia można wyperswadować poważnym firmom, by ci za to płaciły.
Tego napawdę nie pojmuję.
I mierzi mnie wciskanie wszystkim kitów, że to takie proste i banalne, ot tak sobie się wziąć i wybić. I jeszcze na tym zarabiać.
Ale masz rację, jak się już wsiąknie w pewne środowisko, w pewien układ, to już trzeba iść za ciosem.
I tu się pojawia odwieczny problem ... sprzedajności.
Gdzie jest granica?
@ Sukienko, dobrze że nie masz problemów z blogiem. Mam wrażenie, że duża część z tego, to bicie piany.
Niektórzy chcą i będą zarabiali na pisaniu.
Jednak każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie, co i jak chce osiągnąć.
I jaką za to zapłacić cenę.
Ja lubię jasne zasady gry.
Biznes na blogach tak, ale nie mydlmy ludziom oczu, że to jest proste i dla każdego.
@ Viki, moim zdaniem każdy, kto dzieli się czymś swoim z innymi (twórczością, spostrzeżeniami, emocjami) pragnie odzewu.
Może nie jest zainteresowany od razu wielkim sukcesem, zarabianiem na blogu, ale zwykłą wymianą poglądów.
W końcu po to blogujemy na publicznych platformach, po to się wysilamy, po to spędzamy na czymś czas, żeby uzyskać jakąś reakcję (nie wierzę, że jest inaczej, kto mówi że mu nie zależy, to udaje :)))
Jest przecież wiele blogów, na których ludzie opisują swoje zwykłe życie, dzień po dniu.
Nie jest to żadna kreacja czy twórczość obliczona na zarabianie, ale jednak ... robią to publicznie (a przecież mogliby do szuflady :)))
A oglądanie statystyk to moim zdaniem nie próżność, a ciekawość poznawcza :)))
Tak samo nie widzę nic złego w przyznawaniu się, że nam zależy.
Mi zależy (choć nie za wszelką cenę).
A jedną z najwspanialszych rzeczy, dla której między innymi chce mi się pisać są ... Wasze wypowiedzi/dyskusje pod wpisami, które co raz częściej są dłuże niż moja pisaninia.
I za to Wam dziękuję.
Mam nadzieję, że już Ci lepiej.
@ Fristerinne, "Ale myślę, że potrafiłabyś stać się Alicją - gdybyś tylko chciała."
Myślisz, że włosy na niebiesko, parę kontrowersyjnych tematów i dałabym radę? :)))
Dwa blogi mogą faktycznie nieźle namieszać :))))
Twój blog 'nieosobisty' to inna bajka, bo tam ludzie przychodzą w konkretnym celu.
Na mój blog - i wiem to bardzo dobrze ze statystyk - przychodzi mnóstwo przypadkowych osób szukających obrazów. Ci nigdy nie wracają. Dlatego też miło mi z powodu każdego, kto zostaje choć na chwilę.
@ Amebowo, na pewno niektórzy zarabiają na blogach sporo pieniędzy, ale to co mnie zdumiewa najbardziej, to nie ile potrafią wyciągnąć, ale dlaczego.
To jest moje nieustające pytanie i z niego wynika fascynacja blogosferą. Z chęci zrozumienia, że nawet nie prezentując sobą niczego ciekawego, wklejając głupawe filmiki i jeszcze głupsze zdjęcia można wyperswadować poważnym firmom, by ci za to płaciły.
Tego napawdę nie pojmuję.
I mierzi mnie wciskanie wszystkim kitów, że to takie proste i banalne, ot tak sobie się wziąć i wybić. I jeszcze na tym zarabiać.
Ale masz rację, jak się już wsiąknie w pewne środowisko, w pewien układ, to już trzeba iść za ciosem.
I tu się pojawia odwieczny problem ... sprzedajności.
Gdzie jest granica?
@ Sukienko, dobrze że nie masz problemów z blogiem. Mam wrażenie, że duża część z tego, to bicie piany.
Niektórzy chcą i będą zarabiali na pisaniu.
Jednak każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie, co i jak chce osiągnąć.
I jaką za to zapłacić cenę.
Ja lubię jasne zasady gry.
Biznes na blogach tak, ale nie mydlmy ludziom oczu, że to jest proste i dla każdego.
@ Viki, moim zdaniem każdy, kto dzieli się czymś swoim z innymi (twórczością, spostrzeżeniami, emocjami) pragnie odzewu.
Może nie jest zainteresowany od razu wielkim sukcesem, zarabianiem na blogu, ale zwykłą wymianą poglądów.
W końcu po to blogujemy na publicznych platformach, po to się wysilamy, po to spędzamy na czymś czas, żeby uzyskać jakąś reakcję (nie wierzę, że jest inaczej, kto mówi że mu nie zależy, to udaje :)))
Jest przecież wiele blogów, na których ludzie opisują swoje zwykłe życie, dzień po dniu.
Nie jest to żadna kreacja czy twórczość obliczona na zarabianie, ale jednak ... robią to publicznie (a przecież mogliby do szuflady :)))
A oglądanie statystyk to moim zdaniem nie próżność, a ciekawość poznawcza :)))
Tak samo nie widzę nic złego w przyznawaniu się, że nam zależy.
Mi zależy (choć nie za wszelką cenę).
A jedną z najwspanialszych rzeczy, dla której między innymi chce mi się pisać są ... Wasze wypowiedzi/dyskusje pod wpisami, które co raz częściej są dłuże niż moja pisaninia.
I za to Wam dziękuję.
2012/10/16 09:11:50
Ja powierzchnię komentarzowo-odezwową zacznę ci uobszerniać jak mi przejdzie foch z powodu, że ciągle mi się twoje wpisy spóźniają na moim paseczku newsowym.
Foch jak groch - musi dojrzeć by przejrzeć.
A w międzyczasie mogłabyś wrzucić linka do tego swojego drugiego bloga, o którym ciągle wspominasz tak?
Foch jak groch - musi dojrzeć by przejrzeć.
A w międzyczasie mogłabyś wrzucić linka do tego swojego drugiego bloga, o którym ciągle wspominasz tak?
2012/10/16 09:32:44
Wszystkimi czterema łapkami także jestem za wrzuceniem tego linka... Plisssss...
2012/10/16 10:32:55
@IK, focha możesz mieć li jedynie na Blogspot, więc proszę mnie nie karać za wirtualne błędy i wypaczenia jakiejś platformy :))
@ IK, Rest, co do drugiego bloga, to obiecuję, że ... już nie będę o nim mówić (choć czasami stamtąd właśnie pochodzą często fajne przykłady :)
Linka nie podam, bo ... tamtego bloga zna czytała moja rodzina (nawet mąż się CZASAMI skusi ;)))), wszyscy znanymi bliżsi i dalsi, itp.
A tutaj jestem sobie anonimową panią F. piszę sobie co chcę, nie zastanawiając się, co pomyśli sobie ciocia Alinka.
Piszę tu prawdę, samą prawdę i tylko prawdę, co nie znaczy, że od razu moja mama musi wiedzieć, co myślę na temat naszej wakacyjnej kłótni, a przyjaciółka, że mnie rozczarowała.
Zresztą sami wiecie Jak to jest, bo niektórzy swoje pierwotne blogi ocenzurowali.
Internet, to bardzo pamiętliwe miejsce ...
A ja lubię tę odrobinę tajemniczości, mimo co raz szerzej zakrojonego comingout'u :)))
@ IK, Rest, co do drugiego bloga, to obiecuję, że ... już nie będę o nim mówić (choć czasami stamtąd właśnie pochodzą często fajne przykłady :)
Linka nie podam, bo ... tamtego bloga zna czytała moja rodzina (nawet mąż się CZASAMI skusi ;)))), wszyscy znanymi bliżsi i dalsi, itp.
A tutaj jestem sobie anonimową panią F. piszę sobie co chcę, nie zastanawiając się, co pomyśli sobie ciocia Alinka.
Piszę tu prawdę, samą prawdę i tylko prawdę, co nie znaczy, że od razu moja mama musi wiedzieć, co myślę na temat naszej wakacyjnej kłótni, a przyjaciółka, że mnie rozczarowała.
Zresztą sami wiecie Jak to jest, bo niektórzy swoje pierwotne blogi ocenzurowali.
Internet, to bardzo pamiętliwe miejsce ...
A ja lubię tę odrobinę tajemniczości, mimo co raz szerzej zakrojonego comingout'u :)))
Gość: chillax, 199.127.179.20*
2012/10/16 21:12:21
A tak z czystej, babskiej ciekawosci: czy istnieje poradnik dla zwyklych czytaczy blogow?
Czy kazdym kliknieciem generuje pare groszy? Nawet tym, ktorych nie lubie , a i tak zagladam...bo baba jestem - innego wytlumaczenia nie mam:-) . Lub tez - co czesto mi sie zdarza - nie wyloguje sie z czyjegos bloga przez kilkanascie godzin.
Jak klikac swiadomie:-) :-) :-) :-)
Czy kazdym kliknieciem generuje pare groszy? Nawet tym, ktorych nie lubie , a i tak zagladam...bo baba jestem - innego wytlumaczenia nie mam:-) . Lub tez - co czesto mi sie zdarza - nie wyloguje sie z czyjegos bloga przez kilkanascie godzin.
Jak klikac swiadomie:-) :-) :-) :-)
2012/10/17 00:10:14
Chillax, nie sądzę, żeby samo wchodzenie na blogi generowało przychód (no chyba, że platformom hostingowym, ale też nie sądzę). Niektórzy zarabiają na banerach reklamowych, ale dopiero jak ktoś na nie kliknie (jeden raz z danego komputera, więc w razie wielokrotnego klikania nie nabijesz komuś kabzy :)))
Możesz spokojnie wchodzić na blogi i się nie wylogowywać :)))
Możesz spokojnie wchodzić na blogi i się nie wylogowywać :)))
2012/10/18 08:47:17
Alicja w Krainie Czarów nigdy mi się nie podobała i choć Guliwer też jakoś wyobraźnią nie zawładnął, to w tym przypadku chętnie się do niego porównam:)
Mój blog od początku miał charakter pamiętnikarski, natomiast skutkiem ubocznym, zupełnie nieprzewidzianym, a obecnie będącym źródłem szczerej radości i satysfakcji, jest nawiązanie bardzo sympatycznych i bliskich relacji, z których część przeniosła się ze świata wirtualnego do całkiem realnej rzeczywistości. I dla mnie to właśnie stanowi największą wartość blogowania.
Ktoś powie, że blogowe grupki, to kółeczka wzajemnej adoracji... Dla mnie to grupy wsparcia, z których dobroczynności już nie raz skorzystałam (mam też nadzieję, ze w drugą stronę również udało mi się podziałać). Takiego efektu nie da się uzyskać koncentrując się na liczniku. I choć to bardzo miłe, gdy nas odwiedzają, to jeszcze milej, gdy wracają:)
Mój blog od początku miał charakter pamiętnikarski, natomiast skutkiem ubocznym, zupełnie nieprzewidzianym, a obecnie będącym źródłem szczerej radości i satysfakcji, jest nawiązanie bardzo sympatycznych i bliskich relacji, z których część przeniosła się ze świata wirtualnego do całkiem realnej rzeczywistości. I dla mnie to właśnie stanowi największą wartość blogowania.
Ktoś powie, że blogowe grupki, to kółeczka wzajemnej adoracji... Dla mnie to grupy wsparcia, z których dobroczynności już nie raz skorzystałam (mam też nadzieję, ze w drugą stronę również udało mi się podziałać). Takiego efektu nie da się uzyskać koncentrując się na liczniku. I choć to bardzo miłe, gdy nas odwiedzają, to jeszcze milej, gdy wracają:)
2012/10/20 13:24:49
Ren-ya, witaj w Klubie Guliwerów :))
Ja (przynajmniej na razie nie przenoszę właściwie kontaktów do świata realnego), ale jak najbardziej zgadzam się z teorią o 'grupach wsparcia'.
To jest dla mnie najfajniesza część blogowania - czyjeś reakcje, możliwość pogadania sobie z osobami, które myślą podobnie, ewentualnie wysłuchania kogoś, kto ma zdanie zgoła przeciwne.
Z drugiej strony rozumiem zjawisko profesjonalizowania się blogosfery - rodzenia się (tak bym to nazwała, mimo wszystko) nowej formy dziennikarstwa. Część ludzi zaczyna swoje pasje, zdolności, ekspertyzję przelewać na ekran :)), dzielić się z innymi i jeszcze na tym zarabiać.
Ten aspekt jest dla mnie zrozumiały i nieunikniony.
Niezrozumiałe jest dla mnie natomiast zjawisko zarabiania na 'niczym' na pisaniu o czym mało istotnym, niewiele wnoszącym przy użyciu bajkowych tricków.
I w tym sensie świat Alicji nie jest moim światem.
Ja (przynajmniej na razie nie przenoszę właściwie kontaktów do świata realnego), ale jak najbardziej zgadzam się z teorią o 'grupach wsparcia'.
To jest dla mnie najfajniesza część blogowania - czyjeś reakcje, możliwość pogadania sobie z osobami, które myślą podobnie, ewentualnie wysłuchania kogoś, kto ma zdanie zgoła przeciwne.
Z drugiej strony rozumiem zjawisko profesjonalizowania się blogosfery - rodzenia się (tak bym to nazwała, mimo wszystko) nowej formy dziennikarstwa. Część ludzi zaczyna swoje pasje, zdolności, ekspertyzję przelewać na ekran :)), dzielić się z innymi i jeszcze na tym zarabiać.
Ten aspekt jest dla mnie zrozumiały i nieunikniony.
Niezrozumiałe jest dla mnie natomiast zjawisko zarabiania na 'niczym' na pisaniu o czym mało istotnym, niewiele wnoszącym przy użyciu bajkowych tricków.
I w tym sensie świat Alicji nie jest moim światem.
0 comments:
Prześlij komentarz
Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)