Searching...
czwartek, 19 kwietnia 2012

siła nawyku

Boli mnie łapa.
Prawa.
Przygrzmociłam nią dziś z całej siły parę razy.
O plastikową obudowę na drzwiach samochodu.
Skrzyni biegów szukałam w desperacji.
By na jedynkę wrzucić, bo mi samochód gasł pod górę.
A tu jakiś idiota skrzynię zamontował po lewej.
No jak można zmieniać biegi lewą ręką? Powiedzcie mi, proszę, JAK???



***
Mój mąż powiedział że dość, że koniec lenistwa, że czas najwyższy się usamodzielnić, a nie go codziennie 'zbaczać' z drogi, bo się ziemniaków zapomniało przytachać i trzeba by do sklepu podjechać, albo suszyć mu głowę, że nie ma kto dzieci zawieść na urodziny koleżanki i ... kupił mi samochód.

To znaczy nieeee. Nie jest tak jak myślicie.

Nie czekała na mnie przed domem pewnego dnia limuzyna z wielką kokardą, a kluczyki nie leżały na spodeczku przy porannej kawie.

Mój mąż aż tak spontaniczny, ani głupi nie jest, żeby taką decyzję podjąć beze mnie :)

Bo co, jakby zły kolor wybrał?


Samochód musi przecież spełniać dwie funkcje: jeździć (jakkolwiek, byle bez żadnych zbędnych interwencji) oraz komponować się z garderobą.

Mam rację, nie?

Model więc jest wiekowy, parę rys ma (by nie było szkoda dodać paru), kupiony za moją zgodą (tak, tak kochanie, bardzo ładny kolor), jakiejś znanej marki (logo mercedesa od renaulta odróżnię, inne szczegóły mi umykają).

Na szczęście otwiera się bagażnik (nie tak jak w naszym starym gracie) więc można normalnie włożyć zakupy.
Na nieszczęście nie otwiera się okno od strony kierowcy (jak w naszym starym gracie) - więc za każdym razem jak się chce wziąć bilet na parking, to trzeba otwierać drzwiczki).

O takie szczegóły jednak na razie nie muszę się martwić.


Na razie to ja się martwię o to, by w ogóle się odważyć nim jeździć.


Bo co prawda w Warszawie to ja byłam głównym eksploatatorem naszego pojazdu, ale Warszawę to ja, panie, znałam od dziecka, więc jeżdżenie na pamięć przychodziło mi relatywnie łatwo :)


I tak zajęło mi to ze dwa lata, by jako tako opanować tę strasznie trudną i skomplikowaną sztukę kierowania pojazdem mechanicznym (przykro mi dziewczyny, ale niestety jestem jedną z tych osobniczek, przez które mężczyźni przeklinają kobiety-kierowców, ale o tym może w następnym wpisie).


Poza tym w Warszawie nie ma gór.

A tu, cholera jasna, żeby w ogóle wyjechać z parkingu przed domem, muszę pokonać górę jak słoń. I to jeszcze ruszając do tyłu.

Ręczny, sprzęgło, gaz, lusterko i samochody sąsiadów.

Jak dla mnie zbyt wiele rzeczy do skoordynowania.
Nie ogarniam.
I tak, jedyne o czym myślę, to by się nie stoczyć i nie przywalić w drzwi garażu.

Opcją alternatywną jest rozp**przenie silnika siłą nacisku na pedał gazu przy jednoczesnym zaciąganiu hamulca ręcznego (tak wiem, wiem, że powinnam go poluzowywać, ale powiedzcie, jak można manewrować przy ręcznym LEWĄ ręką???)


Do tego mój "nowy" samochód jest ... siedmioosobowy i naprawdę nie wiem, jak ja taką kobyłą będę jeździć.

Parkowanie 'na kopertę' jest poza wszelką dyskusją.
Nie zdołam tego opanować.
Nie zdołam.
Chyba prędzej pojmę fizykę kwantową. Albo się odważę wyjechać na autostradę.

Samochód stał pod domem już ładne parę tygodni.

Ponieważ do tej pory nie zrobiłam sobie zdjęcia do prawa jazdy (muszę wymienić na angielskie), ani nie wykupiłam sobie jazd doszkalających (spycham do podświadomości i nie chciałam dodawać sobie stresu w czasie wizyty teściowej), mąż mnie dziś w końcu wyciągnął za fraki i kazał się przejechać po bocznych uliczkach wokół domu.

Zasiadłam więc za kółkiem pierwszy raz od ośmiu lat.


Bilans po 15 minutach przejażdżki był następujący: poobijana łapa (po poszukiwaniu skrzyni biegów po złej stronie), rozkraczenie się 3 razy pod górę (oblałam na tym egzamin; za drugim podejściem - a nie mówiłam, że siła nawyku :)), stan przedzawałowy męża (siedział od strony pasażera i widział, ile milimetrów dzieliło mnie od mijanych samochodów - tu na Wyspach te drogi jakieś wąskie są).

Jechanie po prostej, skręt w lewo i zawracanie na trzy (na pustej ulicy) poszło mi nawet sprawnie.

A tak poza tym, to wciąż odreagowuję po świątecznej wizycie.

Nic mi się nie chce. Jestem przywalona toną zaległych raportów i mam ogólny 'pisaniowstręt'. Popełniłam co prawda aż 2 wpisy, których jednak jeszcze nie skończyłam, co w moim przypadku oznacza stan ciężki ...

Ale może się jakoś otrząsnę z czasem.


Do miłego ...



 czwartek, 19 kwietnia 2012





2012/04/19 07:29:45
boszszsz siedzę na kanapie, czytam, a ciśnienie mi sie podnosi... też się zdenerwowałam, trzymaj się dziewczyno. Tu niestety tylko praktyka czyni mistrza... ale co Ty zrobisz z ta lewą ręką to ja nie wiem, nie przyzwyczaiłabym się


2012/04/19 08:12:52
Moim zdaniem skrzyni po lewej stronie nie da się opanować. Pocieszeniem może być tylko to, ze wreszcie w lewo skręca się bez problemów. Co do reszty to nie panikuj. Zacznij po prostu już teraz składać na nowe sprzęgło. Olej parkowanie na kopertę. Najwyżej zaparkujesz dalej, dłużej będziesz na nogach, czyli za darmochę lepsza figura.
I na marginesie. Wszystkie badania dowodzą, że to nie kobiety a mężczyźni przy kupnie auta kierują się wyglądem:))) Gdyby się zastanowić, to logiczne. Auto nic kobiecie nie przedłuża jest po prostu jednym z wielu sprzętów:)))


2012/04/19 08:21:45
O mamo, ale siły musi kosztować jeżdżenie rondem w drugą stronę... Trzymam kciuki. A może jakieś jazdy doszkalające? Jest coś takiego w Anglii?


2012/04/19 10:00:01
I oto dlaczego ja nadal nie mam prawa jazdy :D Za dużo machania rękami w różnych kierunkach przy jednoczesnej konieczności unikania nagłych zbliżeń do innych uczestników ruchu, takich jak samochody, słupy, płoty i traktory, czasem motocykliści i rowerzyści.

Współczuję szczerze i mam nadzieję, że niedługo będziesz piać z zachwytu jak to się super jeździ drugą stroną jezdni.


2012/04/19 10:02:16
@Berberysie, będę ćwiczyć, obiecuję. Mam tylko nadzieję, że będę miała na czym ;))

@Ilenko, niestety tu, z wyjątkiem parkingów w supermarketach, parkuje się li i jedynie na kopertę. Mogę zawsze próbować na końcu lub na początku rzędu samochodów, tyko że tam jest najcześciej żółta, podwójna linia czyli bezwzględny zakaz parkowania ;)
A poza tym tu większość ludzi mieszka w domach, co chwilę więc jest wyjazd z posesji.
Skręcanie w lewo jest dziecinnie proste. Niestety po moim miasteczku nie da się jeździć w kółko i niestety będę muszona czasami też skrecić w prawo. I do tego jednoczesnie ruszając pod górę. Eh, życie ...
Co do 'przedluzania', to może coś w tym jest, choć ja mam w domu klasyczny wyjątek od reguły ;))

@Zono, ronda jeszcze nie próbowałam, ale myślę, jednak ruszenie pod górę będzie dla mnie większym wyzwaniem.
Jazdy doszkalające są w planie, ale wiesz jak jest: trzeba znaleźć instruktora, umówić się, wydać pieniądze ... Każdy pretekst jest dobry, by nie złapać byka za rogi ;)


2012/04/19 10:08:07
Prawie jakbym czytala o sobie :) z tym, ze ja poki co opanowuje 'zwykle' jezdzenie znaczy prawostronne... Dasz rade - ponoc do wszystkiego da sie przyzwyczaic :)


2012/04/19 15:38:10
dlatego ja kazdego dnia dziekuje za najlepszy wynalazek- automatyczna skrzynie biegow :)


2012/04/19 15:51:21
Kobieto, jak Ty dałaś radę w Warszawie, to w Anglii pójdzie Ci lekko. A lewą stronę trochę demonizujesz...
Powodzenia!


2012/04/19 16:05:08
jezzu, moja matka zawsze mówi: "trochę demonizujesz... " ... aż zębami zgrzytam, jak to widzę -.-


2012/04/19 20:42:30
yy, mimo powagi tematu, bo przeca prowadzić pojazd ze skrzynią po lewej ręce toż to dramat, uśmiałam się z opisu! :))
powodzenia.


2012/04/20 09:11:23
@Veni, w sumie to ja lubię jeździć samochodem (najlepiej po prostej, po bocznych uliczkach i bez skręcania - w wersji angielskiej - w prawo). Umiejętność się przydaje, ale ile mnie to nerwów kosztuje, to tylko ja wiem.
Może się też kiedyś odważysz?

@Art-deco
Automatycznej skrzyni biegów nie chciałam. Mieliśmy w poprzednim gracie i wady są takie, że jak już się popsuje (co w moim przypadku mogłoby się zdarzyć z dużym prawdopodobieństwem :)) to naprawa jest tak droga, że się raczej opłaca kupić inny samochód a po drugie samochód pali jak smok :)

@Fristerinne, faktycznie się zgrałyśmy z tymi przejażdżkami :)

@Viki - ale ja się z Warszawą zmagałam przez dobre 2 lata, zanim zaczęłam jeździć w miarę swobodnie :) A tu nie dość że 'wrong side of the road' to jeszcze te góry (moje miasteczko to góra na górze, górą pogania).

@Pusta literatko - w obliczu dramatyzmu sytuacji mi też pozostaje już tylko śmiech :)


2012/04/20 09:42:27
Heh, to nie brak odwagi powoduje moje niemanie prawka. Nawet po kursie jestem :) Ino egzamin oblałam. Trzy razy. A potem już nie było okazji.
A poza tym, nie mam samochodu. Nie odczuwam potrzeby posiadania samochodu. (na razie)
A robienie prawka i niejeżdżenie? Bez sensu :)


2012/04/21 15:24:07
Fidry trzymam kciuki. Jedyna rada to jezdzic codziennie i jestem pewna, ze po pewnym czasie zupelnie sie przyzwyczaisz. Szczegolnie, ze od tak dawna nie prowadzisz.
Ja mialam 10 lat prawojazdy. Mialam swoj samochod, pracowalam w centrum Wroclawia i bylam bardzo dobrym kierowca. Po przeprowadzce na poludnie Wloch przez pare miesiecy nie mialam odwagi usiasc tu za kierownica. Tu panuje wolna amerykanka bez trzymanki Tzn. przepisy nie obowiazuja. Teraz juz sie przyzwyczailam na dobre... Powiem Ci tylko, ze moj maz dla odmiany karze mi prowadzic jak przyjezdzamy do Polski, bo on sila nawyku na znaki nie patrzy...


2012/04/22 19:46:54
@Veni, wiem coś na temat parokrontego podchodzenia do egzaminu i niejeżdżenia potem. Jak zasiadłam wreszcie za kółkiem, to działy się historie, działy.
Ja teoretycznie świetnie sobie daję radę bez samochodu. I do tego nie mam odwiecznego problemu z szukaniem miejsca do parkowania.
Co raz częściej jednak doskwiera mi 'uwięzienie' (czyli np. autobus co 30-60 minut; bo z taką częstotliwością jeżdżą autobusy w małych miasteczkach, tachanie parunastokilogramowch zakupów czy dwudziestominutowy spacer do szkoły w strugach deszczu). Wiem, że się da przeżyć, ale cieszę się, że jednak będę miała niedługo wybór :)

@Anthony - o włoskich kierowcach krążą niesamowite historie. Nie wiem, czy odważyłabym się siąść za kółkiem w tamtym rejonie świata. Nawet ze skrzynią biegów po prawej stronie :)

Tu wciąż można jeszcze spotkać drogowych dżentelmentów. I angielska flegma w tej kwestii mi akurat odpowiada :)


2012/04/26 14:46:04
Nie da rady by na lewym siedzeniu siedział jakiś jegomość i zajmował się zmianą biegów? Dla niego będzie to naturalne. Wynająć jakiegoż! I od razu milej kierownica się prowadzi, jak automatic :)


2012/04/26 18:49:26
He, he. Jakbym mogła sobie załatwić jakiegoś jegomościa, który by miał czas wszędzie ze mną jeździć i te biegi zmieniać, to wolałabym już, żeby mnie po prostu woził :)


0 comments:

Prześlij komentarz

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!