Ukojenie znalazła w zaadoptowaniu dziecka.
Dziecko było po ciężkim wypadku. Nie mogło samodzielnie stać, ani chodzić. Powoli jednak uczyło się przemieszczać i przy asyście zaczęło małymi podskokami posuwać się do przodu.
Pani Christie opiekowała się nieszczęśnikiem, opatrywała rany, masowała złamaną w wypadku szyję, ubierała, przewijała, przytulała, pieściła.
Nie zniechęcały jej rozległe uszkodzenia mózgu. Skupiała się na nawiązywaniu emocjonalnej więzi do tego stopnia, że zapragnęła zaadoptować Irwina.
Tak też się stało.
Irwin nie odstępował przybranej mamusi na krok. Miał całą kolekcję ubranek skrojonych na wymiar, uwielbiał jeździć w foteliku samochodowym, i powoli wygrzebywał się ze stresu pourazowego.
Pani Carr też wyglądała kwitnąco.
Pewnego dnia jej świat legł w gruzach.
Dowiedziała się bowiem, że będzie musiała zapłacić 50.000 dolarów ubezpieczenia od ewentualnych strat spowodowanych przez Irwina na skutek jego potencjalnych napadów agresji (w przypadku całkowitego powrotu sprawności ruchowej).
Nie pomogły przekonywania, że niepołnosprawność Irwina praktycznie wyklucza taką możliwość.
Nie pomogły płacze, że opieka nad dzieckiem daje obojgu korzyści. Jemu zapewnia pomoc 24/7, a jej nadaje sens życia.
Pani Carr podjęła już nawet decyzję o przeprowadzce do innego stanu, gdzie mieszkają jej rodzice - by uniknąć płacenia niewyobrażalnej, dla niepracującej osoby, sumy.
Jedyną deską ratunku, by ominąć prawo stanowe bezwzględnie nakazujące zdobycie odpowiednich papierów, ma się okazać Dr. Lesleigh Cash Warren.
Specjalista od ... zwierząt egzotycznych :)
Adoptowane kangurzątko, które co prawda może osiągnąć nawet i dwa metry wysokości ale jest niepełnosprawne i wykastrowane, to jednak mały pikuś w porównaniu z ...
dwoma bizonami i wilkiem, które swobodnie przechadzają się po DOMU pewnej pary z Teksasu.
63-letni kowboj RC, zwany Zaklinaczem Bizonów całe swoje życie hodował konie i bizony właśnie. Po utracie oka w wypadku, w 2004 roku RC musiał sprzedać stado. Z sentymentu zostawił sobie jednego z nich, obecnie ponadtysiąckilogramowego byczka o imieniu Wildthing.
Jego żona Sherron, pół krwi Indianka, zajmująca się fotografią, wyrobem tradycyjnych ubrań i pióropuszy noszonych przez rodowitych mieszkańców prerii, zaakceptowała tę zachciankę bez zmrużenia oka.
Trzy i pół roku temu do 'Dzikiej Rzeczy' dołaczyła 'Kula' (Bullet), która mimo 'zaawansowanego' wieku wciąż nie przeszła 'nocnikowania' :)
Parka jest ze sobą bardzo zżyta, nie bardziej chyba niż sam właściciel z nimi. Na dowód swej miłości (pani Sherron twierdzi nawet, że jak jeden z bizonów zdechnie umrze, to pan RC zejdzie razem z nim; z żalu) Zaklinacz Bizonów uczynił Widething'a swoim ... drużbą, w czasie odnawiania ślubów małżeńskich w 2006 roku. 'Trzymał' obrączki. Na rogach.
Hmmmm ...
Do kompletu można jeszcze dodać państwa prowadzających na spacer gęś w sandałach, panią robiącą peruki dla psów, moją ulubioną pożeraczkę padliny, oraz całą rzeszę dziwolągów różnego sortu.
Opisy świrów, bzety, bzdurki, notatki prasowe które nie wnoszą w życie nic, oprócz przelotnego uśmiechu.
Powodują, że miewamy ochotę popukać się w czoło, złapać za głowę, ukoić chwilowe palpitacje serca, otrzeć łezkę lub wybuchnąć serdecznym śmiechem.
Fidrygałki.
Rok temu, pewnego wieczora zachciało mi się pisać blog.
Myśl przyszła nie wiadomo skąd.
Nagle w głowie pojawił się tytuł i pomysł na nick, który - po natychmiastowym sprawdzeniu dostępności na stronie Bloxa - stał się moim.
Czułam, że chcę mieć w sieci swoje miejsce, gdzie nikt mnie nie zna, gdzie mogę pisać co chcę, bez zastanawiania się, co ciocia Jadzia sobie pomyśli i czy koleżanka mamy z pracy nie skomentuje.
Gdzie nie będę pisać rzeczy osobistych (no, tu się trochę złamałam :)), gdzie nie będę polemizować zawzięcie na drażliwe tematy i walczyć z wiatrakami.
Potrzebowałam wentyla.
Miejsca, gdzie mogę napisać o poturbowanym kangurze w gajerku, by na chwilę zapomnieć o ciężko chorej koleżance, której nie mogę pomóc na tyle, na ile bym chciała.
Gdzie mogę ponarzekać na polską ambasadę, głupawą przyśpiewkę na Euro czy niektóre zachowania Wyspiarzy, by obsesyjnie nie myśleć o bardzo bliskiej mi osobie, która ma umierające dziecko, które ląduje na OIOM-ie średnio raz na pół roku.
By choć na trochę odsunąć od siebie namolne pytanie: "Co z tym życiem?"
Popłakać nad zgubionym iphonem i koncertem Zakopowera, który mnie ominął, by zobaczyć siebie w krzywym zwierciadle, pośmiać się ze swoich wad i przejść nad nimi do porządku dziennego.
By móc mieć wymówkę, by nie pisać raportów, by na okrągło nie sprzątać, nie gotować, nie szyć, nie układać.
By moją główną linią identyfikacyjną nie był 'family manager'...
I by czasami odpowiednie dać rzeczy słowo ...
Dlatego, jeśli kiedykolwiek zadacie sobie pytanie, dlaczego ta kobieta pisze (często) o takich bzdurach, niech odpowiedzią będzie:
By nie sfiksować!
piątek, 25 maja 2012
2012/05/26 00:02:00
i to jest bardzo dobra motywacja. A przy okazji swoim pisaniem sprawiać gawiedzi radość :):) Kangur w pidżamce jest tak słodki, że powieszę sobie do zdjęcie w sypialni :):) Dzięki Fidrygauko ;)))
2012/05/26 00:05:01
Też bardzo dziękuję za kangurka! I za wszystkie inne wpisy, te które bawią, te które wzruszają i te zmuszające do refleksji. :)
2012/05/26 00:12:25
Urodzinowo przesyłam swój szczery zachwyt tematami i lekkim piórem bloga
Kangur jak kangur. Ale te bizony nie mają pampersów !
Kangur jak kangur. Ale te bizony nie mają pampersów !
Gość: olaola, 31.36.181.4*
2012/05/26 18:48:09
A ja te "fidrygalki" odkrylam jakos tak w lipcu chyba (i czy nie dlatego, ze ich fragment, jako osobny artykul, ukazal sie na stronie wp?) I byl to pierwszy blog, ktory zaczelam czytac, bo do tej pory myslalam, ze blogi to sa jakies nudne pamietniki. Dzieki niemu odkrylam jeszcze kilka innych, fascynujacych i sie uzaleznilam...! Przypadki Fidrygauki niejednego mnie nauczyly:))
2012/05/26 20:15:06
Z okazji rocznicy życzę wielu jeszcze tekstów - lekkich i zabawnych, wylewających frustracje, pełnych refleksji, ciekawych... a przede wszystkim, by zawsze to co robisz sprawiało Ci radość i dawało satysfakcję:)
Kangur w piżamce wygląda super, ale dziś właśnie oglądałam program o kotach, których właściciele, na okoliczność różnych pokazów, przebierają w niesamowite kostiumy - nic nie przebije widoku kota w stroju pirata:). Zastanawiam się, jak moje dzikusy zniosłyby takie przebieranki...
Kangur w piżamce wygląda super, ale dziś właśnie oglądałam program o kotach, których właściciele, na okoliczność różnych pokazów, przebierają w niesamowite kostiumy - nic nie przebije widoku kota w stroju pirata:). Zastanawiam się, jak moje dzikusy zniosłyby takie przebieranki...
2012/05/27 16:04:57
Ufff, dopiero teraz udało mi się dorwać do laptopa - i nie, nie opijałam bawełnianej rocznicy :)
Po raz kolejny postanowiłam pokazać moim dzieciom większy kawałek świata (taki poza lokalnym parkiem :)) i po raz kolejny stwierdziłam, że przyzwolenie na całodniowe oglądanie telewizji nie bierze się znikąd. Nie trzeba dochodzić do siebie przez kolejne pół dnia (a nawet można zająć się swoimi rzeczami i mieć przysłowiowy święty spokój).
Ale nie, mi się zachciało być dobrą mamusią. W upał. No to teraz dogorywam na sofce.
No, ale przynajmniej będę miała materiał na następny wpis pt. wycieczki z dziećmi (i to nie jeden - czuję, że tryptyk wyjdzie jak nic :))
A w odpowiedzi na Wasze komentarze:
@Berberysie - no wiesz! Gawiedzi?! Miałam o tobie wysokie mniemanie :))
Ale w sumie grunt, ześ zadowolona :))
Kangurek jest słodki, ale zdjęcie trochę nieostre :(
@Żono, dzięki. Polecam się na przyszłość :)
@Ninga, dzięki :)
Co do bizonów, to faktycznie nie mają pampersów (i jak uzupelniłam we wpisie, jedno z nich nie przeszło jeszcze 'nocnikowania' :)) Wyczytałam gdzieś w komentarzach w gazecie skąd zaczerpnęłam info o nawiedzonym kowboju, że te zdjęcia z bizonami w domu to czysty photoshop. Hmmmm, aż tak się nie znam, by to stwierdzić, ale ci ludzi podobno mają licznych znajomych i dzieci - któreś z nich by chyba zdementowało plotkę (??)
W każdym razie dla mnie to dziwactwo pierwszej wody (szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że mi by się nawet psich kup sprzątać nie chciało, a co dopiero bizonie :))
@Kasia - niech przyświecają! :)
@Duo.na & @Stardust
- dzięki (tylko niech te rocznice tak szybko nie następują, bo mnie lekkie przerażenie ogarnia na myśl,gdzie się ten ostatni rok podział :))
@Veni, no właśnie!!! Jeśli przyjmiemy, że głownym czynnikiem motywującym mnie do pisania będzie 'by nie sfiksować', to myślę, że spokojnie następne 10 lat popiszę :)
@Ola, o jakimkolwiek wpisie lub jego fragmencie na stronie wp lub żadnej innej nic mi nie wiadomo (oprócz dwukrotnego linku na facebookowej stronie bloxa) - ale fajnie, że tu trafiłaś (choć mam cię w takim razie trochę na sumieniu).
Rozumiem, że - skoro mówimy o nauce czerpanej z moich wpisów - do tej pory nie masz konta na facebooku :))
@Ren-ya, dzięki :) Do pełnej satysfacji to mi jeszcze dużo brakuje, a liczba tekstów wylewających frustrację czasami jest chyba nieproporcjonalnie duża w stosunku do lekkich i zabawnych, ale ... obiecują pracować na pozytywnym nastawieniem.
Cały czas pamiętam Twoją radę o drutach i szydełku i kto wie, kto wie. Może skorzystam :)
Tym bardziej, że to bardziej pożyteczne hobby niż blogowanie (przynajmniej dla mojej rodziny :))
Po raz kolejny postanowiłam pokazać moim dzieciom większy kawałek świata (taki poza lokalnym parkiem :)) i po raz kolejny stwierdziłam, że przyzwolenie na całodniowe oglądanie telewizji nie bierze się znikąd. Nie trzeba dochodzić do siebie przez kolejne pół dnia (a nawet można zająć się swoimi rzeczami i mieć przysłowiowy święty spokój).
Ale nie, mi się zachciało być dobrą mamusią. W upał. No to teraz dogorywam na sofce.
No, ale przynajmniej będę miała materiał na następny wpis pt. wycieczki z dziećmi (i to nie jeden - czuję, że tryptyk wyjdzie jak nic :))
A w odpowiedzi na Wasze komentarze:
@Berberysie - no wiesz! Gawiedzi?! Miałam o tobie wysokie mniemanie :))
Ale w sumie grunt, ześ zadowolona :))
Kangurek jest słodki, ale zdjęcie trochę nieostre :(
@Żono, dzięki. Polecam się na przyszłość :)
@Ninga, dzięki :)
Co do bizonów, to faktycznie nie mają pampersów (i jak uzupelniłam we wpisie, jedno z nich nie przeszło jeszcze 'nocnikowania' :)) Wyczytałam gdzieś w komentarzach w gazecie skąd zaczerpnęłam info o nawiedzonym kowboju, że te zdjęcia z bizonami w domu to czysty photoshop. Hmmmm, aż tak się nie znam, by to stwierdzić, ale ci ludzi podobno mają licznych znajomych i dzieci - któreś z nich by chyba zdementowało plotkę (??)
W każdym razie dla mnie to dziwactwo pierwszej wody (szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że mi by się nawet psich kup sprzątać nie chciało, a co dopiero bizonie :))
@Kasia - niech przyświecają! :)
@Duo.na & @Stardust
- dzięki (tylko niech te rocznice tak szybko nie następują, bo mnie lekkie przerażenie ogarnia na myśl,gdzie się ten ostatni rok podział :))
@Veni, no właśnie!!! Jeśli przyjmiemy, że głownym czynnikiem motywującym mnie do pisania będzie 'by nie sfiksować', to myślę, że spokojnie następne 10 lat popiszę :)
@Ola, o jakimkolwiek wpisie lub jego fragmencie na stronie wp lub żadnej innej nic mi nie wiadomo (oprócz dwukrotnego linku na facebookowej stronie bloxa) - ale fajnie, że tu trafiłaś (choć mam cię w takim razie trochę na sumieniu).
Rozumiem, że - skoro mówimy o nauce czerpanej z moich wpisów - do tej pory nie masz konta na facebooku :))
@Ren-ya, dzięki :) Do pełnej satysfacji to mi jeszcze dużo brakuje, a liczba tekstów wylewających frustrację czasami jest chyba nieproporcjonalnie duża w stosunku do lekkich i zabawnych, ale ... obiecują pracować na pozytywnym nastawieniem.
Cały czas pamiętam Twoją radę o drutach i szydełku i kto wie, kto wie. Może skorzystam :)
Tym bardziej, że to bardziej pożyteczne hobby niż blogowanie (przynajmniej dla mojej rodziny :))
2012/05/27 20:49:05
Oj - a ja dopiero teraz wpadam z życzeniami na Twojego wentyla (brak czasu mocno dał się we znaki)!
I życzę dużo natchnienia i czasu na pisanie, i gratuluję fajnych i mądrych tekstów, i życzę coby ;) czas nie leciał tak szybko i coby ;) było pięknie, słonecznie i radośnie! I ściskam serdecznie! *)))
I życzę dużo natchnienia i czasu na pisanie, i gratuluję fajnych i mądrych tekstów, i życzę coby ;) czas nie leciał tak szybko i coby ;) było pięknie, słonecznie i radośnie! I ściskam serdecznie! *)))
2012/05/27 22:54:08
Rest, przyjmuję wszystkie życzenia bez zająknięcia :)
I dzięki za wiele mądrych komentarzy, które dają mi do myślenia.
Buziaki :)
I dzięki za wiele mądrych komentarzy, które dają mi do myślenia.
Buziaki :)
Gość: olaola, 31.36.181.4*
2012/05/28 16:46:33
:) Nie mam! "...i tego bede sie trzymac!"
2012/06/06 13:05:13
Spóźnione gratulacje! Bardzo chętnie tu zaglądam, bo nie dość, że krajoznawczo to duży rozrzut tematów i bez smęcenia :-)
ale skąd taki nick i co właściwie oznacza, zachodzę w głowę od ładnych paru miesięcy.
ale skąd taki nick i co właściwie oznacza, zachodzę w głowę od ładnych paru miesięcy.
2012/06/06 14:08:29
@Nemuri, dzięki :)
Oj, czasami to sobie posmęcę ...
Od czego w końcu jest blog (w którego terapeutyczną rolę mocno wierzę)?!
Choć fakt, nie przepadam za miejscami, gdzie ktoś opisuje tylko i wyłącznie swoje żale do całego świata, a każdy kolejny wpis tchnie coraz większym dramatyzmem i poczuciem beznadziejności.
Co do nicka, to - wierz lub nie - po prostu zaświtał mi w głowie.
'Fidrygałka' - brzmiało znajomo, kojarzyło mi się z czymś lekkim i śmiesznym, ale dokładne znaczenie musiałam sprawdzić w słowniku (a co do formy, to 'fidrygauka' brzmiała lepiej niż 'fidrygalka').
I bardzo mi podpasowało do tego, o czym pierwotnie chciałam pisać.
Dopiero później zaczęło mnie nachodzić na 'filozoficzne' wywody :))
'Szepty w metrze' wzięły się stąd, że dużą część życia spędzam (niestety) w metrze, bo w ramach pracy dużo jeżdżę po Londynie i okolicach. Na początku pisałam bloga używając iphone'a, po to właśnie, by wykorzystać czas w podróży. Jednak stało się to zbyt uciążliwe (za wolno piszę, za szybko myślę, no i często z powodu braku zasięgu zżerało mi wpisy, co mnie doprowadzało do furii).
A tytuł (który też po prostu mi zaświtał w głowie) spodobał mi się fonetycznie, bo zaczyna się i kończy tą samą sylabą [sze] :))
Oj, czasami to sobie posmęcę ...
Od czego w końcu jest blog (w którego terapeutyczną rolę mocno wierzę)?!
Choć fakt, nie przepadam za miejscami, gdzie ktoś opisuje tylko i wyłącznie swoje żale do całego świata, a każdy kolejny wpis tchnie coraz większym dramatyzmem i poczuciem beznadziejności.
Co do nicka, to - wierz lub nie - po prostu zaświtał mi w głowie.
'Fidrygałka' - brzmiało znajomo, kojarzyło mi się z czymś lekkim i śmiesznym, ale dokładne znaczenie musiałam sprawdzić w słowniku (a co do formy, to 'fidrygauka' brzmiała lepiej niż 'fidrygalka').
I bardzo mi podpasowało do tego, o czym pierwotnie chciałam pisać.
Dopiero później zaczęło mnie nachodzić na 'filozoficzne' wywody :))
'Szepty w metrze' wzięły się stąd, że dużą część życia spędzam (niestety) w metrze, bo w ramach pracy dużo jeżdżę po Londynie i okolicach. Na początku pisałam bloga używając iphone'a, po to właśnie, by wykorzystać czas w podróży. Jednak stało się to zbyt uciążliwe (za wolno piszę, za szybko myślę, no i często z powodu braku zasięgu zżerało mi wpisy, co mnie doprowadzało do furii).
A tytuł (który też po prostu mi zaświtał w głowie) spodobał mi się fonetycznie, bo zaczyna się i kończy tą samą sylabą [sze] :))
2012/06/07 21:35:50
No tak, terapia pisaniem się sprawdza a że inni się przy okazji czegoś dowiedzą albo się uśmieją albo pomyślą "ja też tak mam!!" - to tylko plus :-)
Dziękuję za wyjaśnienia! "Szepty" są bardzo chwytliwe i często mi się ten tytuł przypomina, gdy schodzę do metra. A potem przychodzi zawsze to samo rozczarowanie, że u mnie nie szepczą tylko wrzeszczą :-s
Dziękuję za wyjaśnienia! "Szepty" są bardzo chwytliwe i często mi się ten tytuł przypomina, gdy schodzę do metra. A potem przychodzi zawsze to samo rozczarowanie, że u mnie nie szepczą tylko wrzeszczą :-s
2012/06/08 22:13:55
Nemuri_neko nie będę ukrywać, że mnie Twój nick też mocno frapuje (może uchylisz rąbka tajemnicy co do jego genezy tu lub u siebie na blogu?)
Co do hałasu w metrze, to niestety londyńskie ciszą też nie grzeszy :)
Co do hałasu w metrze, to niestety londyńskie ciszą też nie grzeszy :)
2014/01/19 11:53:34
Właśnie znalazłam Twojego kangura. Taki uśmiech, jaki mi wykwitł na twarzy po ponurym poranku, wart jest DZIĘKUJĘ wielkimi literami :)
fidrygauka
Do usług :)
fidrygauka
Do usług :)
0 comments:
Prześlij komentarz
Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)