Searching...
środa, 24 lipca 2013

Baby Cambridge

Ostatnio w dobrym tonie jest ponarzekać trochę na wyskakującą z każdej lodówki Kate Middleton (zwaną tak uparcie przez świat cały, mimo że od dwóch lat w papierach ma Mountbatten-Windsor; jako członek rodziny królewskiej nie używa jednakże nazwiska, lecz nosi tytuł Princess Catherine of Cambridge).
Że o matko jedyna, ależ mi wyczyn być w ciąży.
Że nie dają człowiekowi przeżyć dnia bez zaglądania do książęcej macicy, że że robią zakłady o imię, że zmieniają prawo odnośnie dziedziczenia, że ... oj, nawet mi sie nie chce wymyślać.


Jednym słowem fukanie, prychanie i święte oburzenie.
No fakt, przykuta porannymi nudnościami do łóżka Kate rozbawiła mnie mocno. Na tym jednak zakończyło się moje zaangażowanie w królewską prokreację.
A wizja publicznego parcia w bólach porodowych (w sensie metafizycznym, bynajmniej nie tak jak Marni Kotak), czując na sobie sapanie całego narodu, a nawet świata, była tak odrażająca, że natychmiast zaczęłam pieśń pochwalną, żem prosty lud i że to nie na moim karku spoczywa odpowiedzialność za dostarczanie 'igrzysk' tłumom.
Bo czymże innym - przy całym moim podziwie dla Katie, która w parę(naście?) godzin po porodzie wyglądała olśniewająco (to tylko lud rodzi w znoju i pocie czoła, ma na skórze wybroczyny i posiekane naczynka, wije się z bólu na skutek rozdarć, popękań czy zapaleń, zastanowiając się jednocześnie, jak zapanować nad poprzestawianą fizjologią i buzującymi we krwi hormonami) - jest to zdjęcie?



Mój stosunek do królewskiego dziecka, o nieustalonym jeszcze imieniu*, o ustalonych za to detalach dotyczących chrztu (woda z Jordanu i tym podobne klimaty), edukacji i drogi do tronu jest tak obrzydliwie obojętny, że aż wstyd o tym pisać.
Tak samo jak zupełnie nie ekscytuję się zbiorową histerią, uskutecznianą głównie przez
garstkę royalistów i nakręcaną przez media, które bardzo się starały, bym była na bieżąco. Warty pod szpitalem w pustynnym upale, flesze w gotowości bojowej i kilometry wierszówki poświęcone na dywagacje wszelakie.
Nie potrafię się nawet oburzyć, wkurzyć czy zgorszyć.

Mogłabym więc ostentacyjne pomilczeć, wzdychając z pobłażliwością, ale ...

Postanowiłam jednak, że małą wzmianeczkę muszę.
Dla potomnych :0)
A wszystkiemu winne - jak zwykle Metro, które zabawiało mnie dziś przedwczoraj z rana memami na temat The Royal Baby.

No dobrze, nie jest to może od razu wyrafinowany humor, ale jak zwykle podziwiam szybkość z jaką internet reaguje na wydarzenia medialne i - w niektórych przypadkach - na celne uchwycenie i skomentowanie pewnych zjawisk społecznych.



  
Wiadomość dnia: kobieta urodziła dziecko! :)))))))
I dalej: Mężatka, w wieku rozrodczym urodziła chłopca. Wydarzenie to nastąpiło po dziewięciu miesiącach ciąży. Jak poinformował nas rzecznik matka i dziecko czują się dobrze. Oczekuje się, że dziecko będzie rosło.


To jedno z moich ulubionych zdjęć.
Napis głosi: Wasza Wysokość, racz poznać przyszłych władców świata.
Nie da się ukryć, że celebryci są w modzie i sprawują 'rządy dusz' :)



To w podobnym stylu - miejsce zarezerwowane na parkingu TANICH sieciówek ma podkreślać słowa Kate i Williama o chęci 'normalnego' wychowywania dzieci i nieodcinania ich od realnego świata ;)

To przepiękny ukłon w stronę popkultury - szczególnie, że jestem świeżo po obejrzeniu 'Despicable Me 2' (filmu, z którego pochodzi ten przeuroczy stworek).
Podobnie jak kolejne - chyba najczęściej udostępniane i rozpowszechniane zdjęcie z kadrem z 'The Lion King'

A tu już przeróbka (jedna z miliona) znanego hasła z okresu II wojny światowej ' Keep calm and carry on' - z lekką nutką ... banalnego popu (brzmi prawie jak 'babe, babe' ;)

 

'Kate' w bólach porodowych i asyście ... Spice Girls. Przeurocze!

A teraz seria nieco bardziej złośliwa: 

Książe Harry zaklina los: Błagam, niech nie będzie rude, niech nie będzie rude!


Królowa sugeruje, by dzięcię nazwać George Michael, bo zajęło mu to tak samo długo, żeby wyjść (z szafy) - gra słów: come out znaczy wyjść jak też ujawnić się ze swoją orientacją seksualną

A tu już naprawdę mało eleganckie pogrywanie z Księciem Karolem - fakt, nie jest on mężczyzną powalającej urody, a i uszy ma okazałe, ale liczmy na to, że Baby Cambridge odziedziczy urodę po świętej pamięci babce.


Królewskie dziecko? Przechodziłem przez to już 35 razy!


A to już straszne ... Radykalne odchudzanie pociążowe - ekskluzywna rozmowa z trenerem Kate.
Bo kto to widział, żeby się pokazywać z TAKIM brzuszyskiem!


Pierwsze Pozdrowienie Królewskiego Dziecka (machnięcie łapką na wzór Królowej)

'The Sun', burwarówka, która jest ostatnim miejscem z którym Rodzina Królewska chciałby mieć cokolwiek do czynienia, chyba sobie troszkę pochlebił ...
(przerabiając się na 'The Son', czyli 'Syn'
)


 A na koniec naprawdę miły akcent - metafizyczne połączenie międzygeneracyjne.
Podobno Kate założyła piżamkę w groszki w hołdzie Księżnej Dianie.


Rynek oczywiście nie zamierza przespać swojej szansy.
We wtorek już od rana, parę godzin po porodzie sklepy zapełniły się produktami upamiętniającymi tę wiekopomną chwilę - jakże sprytnie kolorystycznie zaprojektowane (pasujące i do chłopca i do dziewczynki).
Business is business.
Czy to rodzi się nowe życie, czy to nadchodzi śmierć ...

 



A że każda okazja jest dobra, by być dumnym z bycia Brytyjczykiem,  dlaczego by nie kupić sławetnego, pięknego, oryginalnego, sprzedawanegp w krótkich seriach pudełka z herbatnikami z Marks & Spencer.


Kasiu i Willy - niech się Jerzyk zdrowo chowa!

___________________________________________________________________________

* w momencie rozpoczynania tej notki (a ostatnio dość często moje początki dzieli od końca przynajmniej doba :))) nie znałam jeszcze imienia; teraz dla porządku dopisuję: George Alesander Louis.


środa, 24 lipca 2013

23 comments:

  1. Kiedy dziecko się urodziło odetchnęłam z ulgą że już nie będę usiała oglądać w każdym dzienniku reporterów wyczekujących po próżnicy pod szpitalem!

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja muszę się przyznać, że całe to zamieszanie było mi tak obojętne, że wszystkie wiadomości, które przecież były dookoła mnie, puszczałam mimo uszu, więc nie moge powiedzieć o czym mówili :)
    a już tak odchodząc od rodziny królewskiej, a doczepiając się ciąży... nudności poranne czy calodobowe, które przykuwają do łóżka nie są śmieszne ani udawane. ja nie byłam w stanie funkcjonowac przez pierwszy miesiąc i myślałam, że to było straszne. A w irlandii spotkałam dziewczynę (Polke dodam, żeby nie byo że tutejsze się tylko rozczulają nad sobą) która w kolejnej ciąży spędziła 3 miechy w łóżku(otrzymując non stop zwolnienia z pracy) ze względu na całodobowe wymioty; to było nie tylko straszne, to było przerażające! Wyobrażam więc sobie, że Kate też nie jest ulepiona z innej gliny i mogła czuć się nie tylko źle, ale jeszcze gorzej.

    Z pozdrowieniami

    Anka

    OdpowiedzUsuń
  3. No i fajnie. A ja bez bicia się przyznam że śledziłam wiadomości i czekałam na rozwiązanie. Bo tak, a co! Jednemu wyskakuje z lodówki a inny się jara takim wydarzeniem. I byłam w tej drugiej grupie. I liczyłam że dziewczynka będzie i może jakiś mały choćby skandal. A tu nic. Oprócz rzeszy fanów byli i tacy umęczeni widokiem Kate, noo... Osobiście uważam że się dziewczyna spisała bo i wystąpienia były i wizyty wszelakie. A to że wyszła z szerokim uśmiechem przed szpital szczególnie mi się spodobało. Że fakt "dupy nie urywa"? To ja proponuję samemu urodzić, a potem, kilkanaście godzin po, wbić się w kiecę i szpilki i paradować przed fotografami:))) I wtedy pogadamy:))) Niech się im zdrowo chowa i urodę dziedziczy po mamusi albo babci!

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Sukienko, ja nie mam telewizora, więc nie czułam się zbytnio bombardowana, ale przyznam, że o ile w UK jest to jednak zrozumiałe, to trąbienie w każdych wiadomościach o bólach porodowych księżnej Cambridge w Polsce wydaje mi się co najmniej śmieszne (jeśli nie żenujące).

    @ Hrabino, co do mdłości porannych, to nie tyle śmieszyła mnie sama Kate, ale szum, jaki wokół tego zrobiono, bo - jak sama widzisz, nie była w tym odosobniona.
    Poza tym, mimo wszystko trochę mi zgrzytało, że w kraju gdzie aborcja jest legalna do dwudziestego tygodnia i o 'tym czymś' w macicy nie mówi się inaczej niż per zarodek/płód, tu nagle, przy dziewięciotygodniowej ciąży było już The Royal Baby (broń Boże nie Królewska Zygota :))), dla którego zmieniano prawo, by mogło odziedziczyć tron w przypadku, gdyby zachciało mu się być dziewczynką.
    Ale nie oburza mnie ta cała ekscytacja. To część tutejszej kultury, tak jak hiszpańska corrida czy 'polski papież' (o relacjach z komisji śledczych już nie wspomnę).

    @ Karolino, też podziwiam Kate (za te obcasy szczególnie :)))
    W ogóle wydaje mi się, że ona się bardzo dobrze 'spisuje' w swojej roli. Jest taka akuratna i naprawdę urocza.
    Nie sądzę, żeby sama chciała tego całego szumu wobec własnej osoby (przynajmniej nie w takim stopniu), ale rozumie, że 'That's the name of the game'.
    Ja też żałuję, że nie dziewczynka. Powinna być dziewczynka i powinni jej dać na imię Fidrygauka! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. właśnie widzą wszelkie nagłówki w irlandzkich gazetach stwierdziłam że nie chciałabym nią być. Z tych samych powodów, które Ty podajesz na początku wpisu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mikasia, moja była już szefowa rozpływała sie w zachwytach nad państwem Middleton, jaką to wspaniałą inwestycję życiową zrobili, wysyłając córkę do odpowiednich szkół i inwestując w jej 'oszlifowanie'.
      Twierdziła, że się nieźle ustawili życiowo i że nigdy w życiu nie będą się musieli o nic martwić (co jest oczywiście grubą przesadą)
      Więc na pewno są ludzie, którzy marzą o takiej karierze.
      Ale ja dziękuję bardzo. A zresztą i tak bym była bez szans :)

      Usuń
  6. Ja rozumiem, że rodzina królewska jest częścią brytyjskiej kultury i ma to jakiś swój urok. Ale zgadzam się z Tobą Fidrygauko, że szum w Polsce z tego powodu jest żenujący. I te nagłówki, że cały świat czeka na royal baby. A co to świat obchodzi właściwie? Przyznać jednak muszę, że księżna Kate jako kobieta bardzo mi się podoba. Jest naprawdę wdzięczna i urocza. I moim zdaniem naturalnie pełni rolę, jaką ma, więc może wcale nie jest jej tak źle, mimo szumu, jaki wokół nich panuje? Przed szpitalem naprawdę zrobiła wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to! To wszystko jest sztucznie nakręcane dla pieniędzy. Przeczytałam dziś, że strona internetowa, która sprzedawała niebieskie sukienki w groszki (nie wiem, czy TEN model, czy podobny) totalnie się zawiesiła z powodu nadmiaru klientek. Totalna parnoja!

      Natomiast Kate po prostu da się lubić :)
      Na nią po prostu przyjemnie patrzeć i myślę, że to też podkęca cały mechanizm. Ludzie ją lubią, lubią Williama, to pierwsza para bez większych (jak na razie :))) skandali, piękni, mili, wszystko im się udaje - i ludzie chcą się nacieszyć tą ich baśniową aurą :)))

      Dzisiaj też niemalże w każdej gazecie angielskiej był artykuł o 'kierowczyni' taksówki, która ... wiozła ze szpitala do pałacu rodziców Kate. Dla niej było to przeżycie życia!
      Uśmiechałam się pod nosem, ale jak bym to była ja (nie że mam mini cab, czy coś :))) to napewno bym to opisała na blogu, he, he.

      Usuń
  7. Zamieszanie z tym porodem było takie, że już się zacząłem obawiać, że będzie transmisja na żywo z sali porodowej.
    Moja Lepsza Połowa, podobnie jak Ty, również zwróciła uwagę na fantastyczną formę młodej mamy tuż po porodzie, zastanawiając się, jak ona to zrobiła.
    A ja na to - "Wiesz, ona urodziła księcia - to zobowiązuje" ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He, he, Jonasz, dobra riposta :)))
      Na pewno o nią dbał cały sztab służących (dzisiejsze Metro nie omieszkało popełnić dwustronicowego artykułu na temat beznadziejnej angielskiej służby zdrowia, podreślając, że nie każdy miła takie luksusowe warunki, jak księżna Kate), ale w końcu co się musiała naprzeć, to jej. A w ogóle nie było widać :)
      Więc krótko mówiąc, wypełniła rolę reprezentacyją bardzo godnie!

      Usuń
  8. zdjecie z kings of lion najlepiej odzwierciedla royal baby show ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, nieźle ujmuje całą sytuację, choć akurat nie myślę, że książe Harry jest tak strasznie smutny, że jest teraz dopiero czwartym kandydatem do tronu, żeby szukać zemsty :)))

      Usuń
  9. Niestety nie sposób bronić się przed zalewem informacji. Informacji, które mnie zupełnie nie interesują: o tym, czy zaciążyła, jak wygląda, ile wymiotuje, co za płeć itp. To niczego w moim życiu nie zmienia. Ni-cze-go. Ten show jest żałosny (swoj drog przypomina mi pseudo-męczennicę Angelinę Jolie). Anglicy zaś przodują na świecie w kwestii sprzedaży gadżetów i innych takich ... "drobnych przedmiotów pełniących najczęściej funkcję dekoracyjną*" z byle okazji.

    O tej paranoi z sukienką w kropki w roli głównej (niestety) też słyszałam. Przyznam, że nie założyłabym czegoś takiego publicznie...a tu serwer się pod naporem klientów załamał, co za czasy...


    *najczęściej... wątpliwą


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alez oczywiscie, ze sposob.
      Mozna przeciez wtedy kiedy tylko sie chce wylaczyc telewizor, komputer lub odlozyc gazete.
      Tak czynie od lat i nie czuje sie zalana, ani zbombardowana informacjami. I nie chodzi tez o kompletne odciecie sie od mediow, czy wyrzucenie z domu telewizora, ale raczej o moj swiadomy wybor, co chce z tej papki junk news lykac, a co nie.
      Te naprawde istotne wiesci jakos zawsze docieraja.

      Usuń
    2. @ Nemuri, fakt, Anglicy produkują niewiarygodną wręcz ilość pierdułek, wśród których royal memorabilia wioda prym, ale jeśli chodzi o show, to nie jest on wcale taki żałosny - to naprawdę dochodowy biznes i chyba wszystkie strony mają tego świadomość :(

      @ Kaczko, fakt, że można przesiewać i się nie wgłębiać, ale z drugiej strony to po prostu na człowieka wyskakuje - mam na myśli np. to, że o wymiotach Kate trąbiły wszystkie nagłówki gazet, a nawet omijając newsagents można sie było natknąć na wieści, chociażby logując się do skrzynki mailowej.

      Ja czasami odsiewam, czasami świadomie sięgam po Metro, więc nie mogę się czepiać - w końcu stamtąd czerpię często inspirację do wpisów :)

      A poza tym nawet jak Ty czy ja odsiejemy, to 10 innych osób nie i to rodzi popyt nakręcający tę całą machinę jeszcze bardziej.

      Usuń
  10. Ok, baby Cambridge, teraz na topie jest sukienka:) przynajmniej byla kilka dni temu, kiedy to ostatnio mialam w rece opiniotworczy, w co szczerze wierze magazyn, jak zwal tak zwal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moniko, dziś sukienka w kropki (ha, ha, ciekawe czy nasza blogowa koleżanka Sukienka w Kropki, http://sukienkawkropki.blogspot.co.uk/ skorzysta z okazji do jeszcze szerszego rozpropagowania swojego bloga :))), jutro body, buciki, rowerek, pierwszy królewski ząbek itp.
      Tematów na pewno nie zabraknie!

      Usuń
  11. Kazdy patrzy na to ze swojej strony, ja wczoraj obejrzalam nasz ZDFowski Spezial- Bobas dla Kate i Willi- i jedno zdanie w nim wypowiedzianie, uderzylo we mnie jak obuch. Bo tak duzo w nim prawdy. I juz mi tego dzieciaczka szkoda. A powiedziane bylo jedynie, ze Royal, ma swoja sfere prywatna jedynie w brzuchu matki. Smutne nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spirit, smutne, bo niestety to dziecko nie ma wyboru. Jedyne na co można liczyć, to że Williamowi da do myślenia przypadek jego własnej mamy i że znajdzie się gdzieś miejsce na zdrowy rozsądek.

      Usuń
  12. Mysle, ze tutaj Willi z mysleniem akurat problemu nie ma, ale glupie fotografy z bulwarówek, to na pewno :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, nie będzie miał lekko, niezależnie od tego, co by zrobił czy powiedział (lub nie).

      Usuń

Niepisanym prawem tego bloga jest lista komentarzy dłuższa od samego wpisu - uprasza się o podtrzymywanie tradycji:)

 
Back to top!